MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dowcipy JANUSZA GAJOSA

Redakcja

Janusz Gajos, z pozoru pochmurny i niedostępny, jest w rzeczywistości niezwykle pogodnym człowiekiem, obdarzonym wielkim poczuciem humoru. Lubi posłuchać od czasu do czasu dobrego dowcipu, ale uważa, że najzabawniejsze sytuacje zdarzają się nie w kawałach, lecz w życiu. Aktor nie przepada za opowiadaniem dowcipów. Zdecydowanie bardziej woli ich słuchać. Ostatnio najbardziej podobają mu się kawały o góralach.

Baca łapie okazję na drodze. Wreszcie udaje mu się złapać przejeżdżającego "mercedesa". Wsiada i jadą, ale po kilku kilometrach jakoś tak nudno się zrobiło, więc baca pyta:

- A co to, panocku, za znacek z psodu?

- To? - mówi kierowca pokazując na znaczek "mercedesa". - To taki celownik. Jak kogoś złapię w ten celownik, to już na pewno trafię.

- Aha.

Po kilku kilometrach patrzą, a tu po drodze jedzie jakiś facet na rowerze. Baca mówi:

- A weźcie, panocku, tego człowieka w ten celownik...

Kierowca skręcił i faktycznie rowerzysta znalazł się "w celowniku", ale ponieważ kierowca nie chciał iść do więzienia, to w ostatniej chwili skręcił, aby nie trafić rowerzysty. Chwilę potem baca się odzywa:

- Iiiii, kiepski ten pański celownik. Gdybym nie roztworzył drzwi, to byśmy go nie trafili.

* * *

Nad Morskim Okiem siedzi baca. Przechodzący turyści pozdrawiają go i pytają:

- Co tu robicie?

- Łowię pstrągi.

- Przecież nie macie wędki.

- Pstrągi łowi się na lusterko.

- W jaki sposób?

- To moja tajemnica. Ale jeśli dostanę flaszkę, to ją wam zdradzę.

Turyści wrócili do schroniska, kupili butelkę wódki i zanieśli ją bacy. On tłumaczy:

- Wkładam lusterko do wody, a kiedy pstrąg podpływa i zaczyna się przeglądać, to ja go kamieniem i już jest mój...

- Ciekawe... A ile już tych pstrągów złowiliście?

- Jeszcze ani jednego, ale mam z pięć flaszek dziennie...

* * *

Idzie turysta przez góry i widzi bacę, który jedną ręką trzyma się gałęzi, a w drugiej trzyma czytaną przez niego książkę. Turysta zagaduje:

- Baco, powiadają, że czynicie cuda?

Baca przewracając drugą ręką stronę w książce odpowiada:

- A tam, głupoty opowiadają...

* * *

Baca oprowadza turystów po Tatrach.

- Tatry mają dwa miliony lat i trzy miesiące.

- Baco, skąd wiecie to aż z taką dokładnością?

- A był tu jeden profesor trzy miesiące temu i gadał, że mają dwa miliony. To ile mogą mieć teraz?

* * *

Siedzi baca na drzewie i piłuje gałąź, na której siedzi. Przechodzi turysta i mówi:

- Baco spadniecie!

- Ni, nie spadnę!

- Spadniecie!

- Ni!

- No mówię wam, że spadniecie!

- Eeee, ni spadnę!

Nie przekonawszy bacy turysta poszedł dalej. Baca piłował, piłował, aż spadł. Pozbierawszy się popatrzył za znikającym w oddali turystą i rzekł:

- Prorok jaki, cy co.

* * *

Siedzi baca na przyzbie. Podchodzi turysta i pyta:

- Co robicie baco?

- Tak sobie siedzę i myślę.

- A to wy zawsze tak?

- Nie, ino jak mam czas.

- A jak nie macie czasu?

- To sobie ino siedzę.

* * *

Był wypadek w górach, rozbił się "maluch" o drzewo. Zebrało się dużo widowni, wreszcie przyjechała policja. Wypytują każdego z widzów, czy widział, jak to się stało. Nikt nic nie widział, aż jeden z nich zaproponował, że zapewne baca coś widział. Podchodzą więc policjanci do bacy i pytają:

- Baco, widzieliście ten wypadek?

- Ano widziołem.

- Powiecie nam, jak się ten wypadek stał.

- Ano widzicie panowie to drzewo.

- Widzimy.

- A oni nie widzieli.

* * *

Siedzi baca razem ze skoczkami narciarskimi i wysłuchuje ich opowieści. Pierwszy skoczek chwali się, że skoczył na odległość 100 metrów, drugi, że pobił rekord skoczni. Na to baca mówi:

- Jak ja skoczyłem z tej skoczni, to lecę, lecę, patrzę mijam koniec wybiegu, tam, gdzie zatrzymują się inni, mijam Zakopane, mijam Gubałówkę, a tu jak halny nie powieje i wróciło mnie na 30 metr.

* * *

Sprawa w sądzie. Sędzia pyta oskarżonego - górala:

- Zawód?

- Mechooptyk.

- Co?

- Mechooptyk!

- A co pan robi?

- Optykam chałupy mchem...

* * *

Wywiad z bacą:

- Baco, jak wygląda wasz dzień pracy?

- Rano wyprowadzam owce na hale, wyciągam flaszkę i piję...

- Baco, ten wywiad będą czytać dzieci. Zamiast flaszka mówcie książka.

- Dobra. Rano wyprowadzam owce, wyciągam książkę i czytam. W południe przychodzi Jędrek ze swoją książką i razem czytamy jego książkę. Po południu idziemy do księgarni i kupujemy dwie książki, które czytamy do wieczoru. Wieczorem idziemy do Franka i czytamy jego rękopisy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie