24 maja władze Kielc przesłały do Ministerstwa Skarbu Państwa, właściciela kieleckiego Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej, wniosek o nieodpłatne przekazanie akcji PKS poparty uchwałą Rady Miejskiej z 3 października 2008 roku, którą podjęto, kiedy po raz pierwszy zrodził się pomysł komunalizacji firmy. Oferta była taka: miasto przejmie budynek dworca, który wyremontuje, i sąsiednie działki, natomiast Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji w Kielcach przejmuje pracowników i świadczenie usług transportowych.
NIE ZAAKCEPTOWALI
W ministerstwie, gdzie po fiasku pierwszego podejścia do prywatyzacji kieleckiego PKS trwają prace nad wznowieniem procedury, wniosek prezydenta przejrzeli i odrzucili.
"Nie do zaakceptowania były dla nas zapisy dołączonej do wniosku uchwały, zgodnie z którą 'warunkiem podpisania umowy komunalizacyjnej jest rozwiązanie umów o pracę za porozumieniem stron ze wszystkimi pracownikami tej spółki z wyjątkiem kadry zarządzającej spółką'. Poza tym nasze wątpliwości budził fakt, że wniosek nie precyzował liczby bądź procentu akcji PKS-u w Kielcach, o które występowało miasto, natomiast uchwała Rady była oparta na nieobowiązującej już podstawie prawnej" - czytamy z komunikacie z biura prasowego Ministerstwa Skarbu Państwa.
TO GRA POLITYCZNA
- Szkoda, że do ministerstwa w takich kwestiach sięga polityka, bo to polityczna odpowiedź. W całej Polsce resort szuka samorządów chętnych do wzięcia PKS-ów i wręcz namawia do tego. Kielecki przewoźnik jest w stanie przedzawałowym, znajduje się chętny i słyszy "nie". To jest wyrok. Jeżeli ktoś liczy, że odsprzeda w takim układzie personalnym i finansowym tę firmę, to jest w błędzie. Ministerstwo bierze na siebie odpowiedzialność za upadłość tej firmy - twierdzi Wojciech Lubawski.
Po rozmowach z prezydentem nad rezygnacją z przystąpienia do następnego procesu prywatyzacji poważnie zastanawia się Elżbieta Śreniawska, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Kielcach, które jako jedyne wyraziło chęć kupna akcji PKS. - Zakładam, że nas do prywatyzacji nie dopuszczą. Decydują o tym względy polityczne, a nie społeczne. Jesteśmy zdumieni stanowiskiem ministerstwa, które nie chce z nami rozmawiać, choć na rynku jesteśmy poważnym graczem - mówi Śreniawska.
DOKĄD JADĄ?
Co w takiej sytuacji czeka kielecki PKS i 180 pracowników tej firmy? Protestujący od ponad dwóch tygodni związkowcy z zakładowej "Solidarności" wciąż zaklinają rzeczywistość i uparcie powtarzają "prywatyzacja". Pytanie: kto odważy się kupić spółkę tańczącą na krawędzi bankructwa?
Może więc komunalizacja na rzecz samorządu województwa świętokrzyskiego? Prezes firmy Marek Wołoch rozpaczliwie szuka i takiej możliwości. W ubiegłym tygodniu rozmawiał na ten temat z wicemarszałkiem Zdzisławem Wrzałką. Usłyszał stanowcze "nie". - Od podjęcia tego kroku odstrasza nas niekorzystny wynik finansowy spółki i zła atmosfera, jaka panuje wśród skłóconej załogi - przyznaje Wrzałka.
PREZYDIUM APELUJE
Także w ubiegłym tygodniu do akcji ratowania kieleckiego PKS przed upadłością włączyło się prezydium Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego. To gremium, w skład którego wchodzą wojewoda świętokrzyski, jako przewodniczący, przedstawiciel strony samorządowej, pracodawców oraz pracowników w osobach szefów największych związków zawodowych, zdecydowało o wysłaniu apelu do Ministra Skarbu o podjęcie jak najszybciej ponownej procedury zmierzającej do prywatyzacji spółki.
Członkowie prezydium zwrócą się także do starosty kieleckiego i do gmin powiatu z prośbą o zainteresowanie się sytuacją spółki i rozważenie możliwości wypracowania formuły zmierzającej do komunalizacji na ich rzecz.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?