MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dworzec marzeń - reportaż

Damian Solnica
fot. Łukasz Zarzycki
Dworce autobusowe i kolejowe są miejscami codziennie odwiedzanymi przez niezliczone ilości ludzi podróżujących z miasta do miasta. Są także miejscami, gdzie życiowa podróż niektórych zatrzymała się na dłuższy czas.

Współczesny, goniący za pieniędzmi i sławą świat, często zapomina o swoich najmniej odpornych podpiecznych. Ludzie, którzy - często z powodu różnych niesprzyjających okoliczności życiowych - gdzieś zagubili sens i wiarę w lepsze jutro, swoje miejsce na ziemi potrafią odnaleźć gdzieś, gdzie większość obywateli przebywa najczęściej z uczuciem znudzenia, traktując je jako zło konieczne. Dworzec staje się dla nich nie tylko miejscem zamieszkania, ale także swoistym centrum obserwacji.

Wódka nie pomaga

- Coraz mniej go rozumiem - odpowiada na pytanie o dzisiejszy świat 47 - letni Marek, który na dworcu mieszka już dziwięć lat. Do takiego kroku zmusiła go sytuacja życiowa, która była konsekwencją błędów jakie popełnił. Alkohol - to on jest zazwyczaj powodem znalezienia się w tym miejscu. Potwierdza to przypadek Marka, który "stoczył się" po śmierci żony. - Na początku to był po prostu sposób na pokonanie smutku. Z czasem jednak stało się to obsesją. Nie było dnia, żebym nie wypił wódki, albo chociaż piwa. Często przychodziłem tu, gdzie jestem teraz. Ludziom, którzy tu byli nie przeszkadzało moje towarszystwo, a fakt, że miałem pieniądze dawał mi immunitet - byłem nie do tknięcia - opowiada. Pieniądze jednak szybko się skończyły, pracodawca przestał akceptować wiecznego kaca, a ciągle rosnące długi zmusiły go do wyprowadzenia się z mieszkania, w którym mieszkał.

- Teraz już wiem, że alkohol może pomóc tylko na krótką metę. Później zabija człowieka. Każdego - przyznaje pomny swoich życiowych doświadczeń. Choć Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej oferował mu po pewnym czasie lokum socjalne, to nie chciał z niego skorzystać. Wykorzystał swoje znajomości na miejscowym dworcu i to tam znalazł swoją nową przystań. Pierwsze miesiące nie były najłatwiejsze. Brakowało jedzenia, często bywało zimno i jedynym sposobem na zabicie złych uczuć był alkohol. Do czasu aż jeden ze "współlokatorów" nie zamarzł, gdy pijany zasnął na otwartym powietrzu. Pech chciał, że noc była wtedy wyjątkowo mroźna. Dzięki temu przyszło jednak otrzeźwienie - postanowił rzucić picie.

Po co to wszystko?

- Dworzec może być fantastycznym miejscem do obserwowania ludzi. A ci w dzisiejszych czasach są bardzo smutni. Ciągle gdzieś się śpieszą, wszystko ich denerwuje - dzieli się swoimi spostrzeżeniami Marek. Nie może zrozumieć w jakim celu wszyscy ludzie gonią za pięniądzem i wszystkim, co on daje. Sam przyznaje, że kiedyś miał pieniądze, dużo pieniędzy - jednak to one, według niego, doprowadziły go tam, gdzie aktualnie się znajduje. - Nie rozumiem i nie chcę zrozumieć. Po co im te wszystkie dobrodziejstwa i "cacuszka"? To nie dla mnie - często dodając przy tym, że nie żałuje tego, co w jego życiu się wydarzyło.

Dzięki swoim doświadczeniom czuje się lepszym człowiekiem i często próbuje rozmawiać z ludźmi, którzy dłuższy czas przebywają na jego dworcu. Nigdy nie przestał marzyć. - Czytam czasem gazety, które ludzie zostawią przypadkiem w okolicach dworca. Dlaczego są te wszystkie wojny? Po co ludzie się ze sobą kłócą? Mam marzenie, w którym na świecie panuje pokój i wszyscy żyją ze sobą w zgodzie - przyznaje, po czym zaczyna wymieniać swoje kolejne marzenia. Te niespełnione, z dzieciństwa, ale także te aktualne. W większości dotyczą one innych ludzi.

Szczęście

- Dworzec nauczył mnie wielu rzeczy, ale jedna z nich jest chyba najważniejsza - róbmy wszystko, by innym było lepiej. Wtedy szczęście wróci do nas - mówiąc te słowa kieruje swoje oczy na siedzącą nieopodal parę. - Oni wymieniają się ze sobą szczęściem. To piękne - mówi.

Sam przyznaje się do wstydliwej sytuacji. - Niedługo po śmierci żony, zmarł także mój jedyny brat. Piłem wtedy bardzo wiele. Tak dużo, że aż nie byłem w stanie pójść na jego pogrzeb. Kilkanaście dni później straciłem mieszkanie. Wierzę, że to kara za to, że nie byłem na pogrzebie brata. Zrozumiałem to dopiero niedawno - z dużym przejęciem opowiada o swoich przykrych wspomnieniach. Często odwiedza grób brata.

- Czy wylądowanie na dworcu jest najgorszym, co może człowieka spotkać - pytam. - Nie. Zdecydowanie gorzej mają ludzie, którzy nie są szczęśliwi z samym sobą. Ja mimo wszystko jestem - kończy rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie