Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziękuję Bogu i żonie

Dorota KUŁAGA

Grzegorz Piechna, piłkarz Kolportera Korony Kielce, z pewnością jest teraz najpopularniejszym sportowcem na Kielecczyźnie. Ale trudno się dziwić, bo przecież popularny "Kiełbasa" jak na zawołanie zdobywa bramki w ekstraklasie i jest na dobrej drodze do wywalczenia korony króla strzelców. Jeśli ten cel osiągnie, to będzie to ewenement w polskiej piłce nożnej, bo Piechna był już najskuteczniejszym graczem w klasie okręgowej, czwartej, trzeciej i drugiej lidze. A jaki jest prywatnie? O czym marzy? Do czego ma słabość? Opowiedział nam o tym w specjalnym wywiadzie bez tajemnic.

* Za nami dziewięć kolejek w ekstraklasie, a ty masz już na koncie dziewięć bramek. Tego się chyba nie spodziewałeś?

- Powiem szczerze, że nie. Mówiłem, że jak w sezonie strzelę 12 goli, to będę bardzo zadowolony. A okazuje się, że po dziewięciu kolejkach jestem najskuteczniejszym graczem pierwszej ligi.

* Pierwszy krok do korony króla strzelców już zrobiłeś.

- I to dość duży. Myślę, że na tym nie poprzestanę i dalej będę strzelał (śmiech).

* Łatwo strzela się gole w ekstraklasie?

- Sam jestem zdziwiony, że tak dobrze mi idzie. W drugiej lidze obrońcy mobilizowali się na mnie, tu jest podobnie, a jakoś strzelam. Mówią: "aaaa tam, Piechna". A ja robię swoje i trafiam do siatki. A do takich komentarzy podchodzę na luzie. Niech sobie mówią dalej, a ja będę strzelał.

* Był taki obrońca, który szczególnie dał ci się we znaki?

- Na razie nie było. Wszyscy grają twardo, bo wiedzą, że ja tak gram, jestem zadziorny. Po spotkaniu z Arką Gdynia byłem trochę poobijany, ale nie było jeszcze tak źle. Myślę, że będą trudniejsze mecze.

* Jaka jest recepta na taką skuteczność?

- Staram się robić, to co najlepiej umiem. Tak się składa, że gdzie tylko piłka spadnie w polu karnym, tam jestem. A jak uderzę, to jest bramka (śmiech).

* Ostatnio jesteś na ustach tysięcy kibiców w Polsce. Tylu wywiadów jeszcze chyba nie udzieliłeś?

- Od poniedziałku cały czas jestem "na telefonie". Jak nie wywiad do gazety, to do radia, telewizji. Coś się ruszyło w moim życiu. Fajna sprawa, ale muszę przyznać, że zaczyna to już być trochę męczące.

* Nie zmieni cię ta popularność?

- Woda sodowa nie uderzy mi do głowy. Staram się być normalnym człowiekiem. Z dnia na dzień nie zacząłem chodzić w firmowych ubraniach, nie zmieniłem fryzury, w niedzielę, jak zawsze lubię włożyć garnitur, bo w ten dzień staram się być elegancki. Jestem sobą i nic tego nie zmieni. A że akurat mam swoje "pięć minut", to staram się je jak najlepiej wykorzystać.

* Co będzie, jak zadzwoni Paweł Janas, selekcjoner reprezentacji?

- Niech dzwoni. Jestem gotowy. Jak będzie taka potrzeba, to z radością pojadę na kadrę.

* Liczysz na powołanie?

- Po cichutku liczę. Jeśli dalej tak będę strzelał, to kto wie...

* Czy żona przed każdym meczem nadal wysyła ci te tajemnicze sms-y ?

- Cały czas i to mnie jeszcze bardziej mobilizuje. Do tej pory jej nie zawiodłem i mam nadzieję, że nie zawiodę.

* Kiedy po raz drugi zostaniesz tatą?

- Myślę, że na dniach. Liczę na to, że zdążę jeszcze przed tymi meczami wyjazdowymi, które nas czekają. Chciałbym być wtedy w domu.

* Masz już syna, teraz będzie córka?

- Nie wiem. Razem z żoną uznaliśmy, że to będzie niespodzianka. Tak samo było z Maksymilianem.

* Syn pójdzie w twoje ślady?

- Lubi kopać piłkę. Jak pójdzie w moje ślady, to ja już się nim zaopiekuję.

* Czy po tych ostatnich bramkach możesz jeszcze spokojnie spacerować po Kielcach?

- Nie bardzo (śmiech). Teraz staram się jak najmniej wychodzić z domu. W Kielcach jest duże zapotrzebowanie na piłkę, jestem szczęśliwy, że trafiłem do tego miasta. W lidze idzie nam coraz lepiej. Jak tak dalej pójdzie, to puchary będą nasze.

* Jak tylko dostajecie wolne od trenera, to wsiadasz w samochód i jedziesz do Opoczna. Co wtedy porabiasz ?

- Wypoczywam z rodziną, a jak jest taka potrzeba, to pomagam teściowej w biznesie, w rozwożeniu węgla. Lubię to robić i nie wstydzę się tego. Żadnej pracy się nie boję. Pracowałem kiedyś w masarni, na budowie i teraz też daję sobie radę.

* Z pracy w masarni wziął się twój pseudonim. Najpierw był "Kiełbas", a później koledzy dodali literkę "a" i jest "Kiełbasa". Lubisz, gdy tak zwracają się do ciebie kibice?

- Mnie to nie przeszkadza. Jest to sympatyczne określenie.

* Lubisz kiełbasę?

- Lubię, szczególnie firmową z Bukowca Opoczyńskiego. Prezes WOY Zdzisław Wojciechowski, u którego właśnie pracowałem, często mnie zaopatruje (śmiech). Obiecał nawet, że jeśli po pierwszej rundzie będę najskuteczniejszym zawodnikiem, to przyjedzie na ostatni mecz do Kielc, rozłoży pięć grillów i do każdego biletu będzie dawał kiełbaskę gratis. A jak zdobędę koronę króla strzelców, to przekaże tonę kiełbasy. Trzymam go za słowo (śmiech).

* A co najchętniej jadasz na obiad?

- Pierś z kurczaka i różne chińskie potrawy.

* Sam je przyrządzasz?

- Nie, nie, nie... Jedyne, co umiem zrobić, to herbatkę, jajecznicę i kiełbaskę na gorąco.

* Kilku twoich kolegów z Kolportera Korony ma słabość do motoryzacji. A ty?

- Ja też. Sporo czytam na ten temat, na bieżąco jestem z nowinkami. Lubię dobre, wygodne auta. Teraz jeżdżę kia carens. Chciałem kupić inny samochód, ale żona przekonała mnie, żebym się jeszcze trochę wstrzymał. Po nowym roku coś wymyślimy. Iza jest moim dobrym doradcą, staram się słuchać jej rad i dobrze na tym wychodzę.

* Jakim jesteś człowiekiem - romantykiem czy raczej twardo chodzisz po ziemi?

- Oj, twardo... Nie jestem z tych facetów, którzy zapraszają na kolację przy świecach.

* Ale na kwiaty żona może liczyć?

- Czasem tak, chociaż Iza wypomina mi, że jak byłem kawalerem to bardziej o nią dbałem. Teraz jest już trochę gorzej. Można powiedzieć, że raz na ruski rok dostaje ode mnie kwiaty.

* Wiara odgrywa ważną rolę w twoim życiu?

- Tak. Żona cały czas mi mówi: "dziękuj Bogu za to, co masz, bo naprawdę dużo osiągnąłeś w swoim życiu". Jej dziękuję i Bogu dziękuję, bo jest za co.

* Ostatnio twoja cena znacznie wzrosła. Ile teraz jest wart Grzegorz Piechna?

- Ja nie będę się oceniał, od tego są inni. Ale myślę, że sporo.

* Podobno jesteś na "liście życzeń" Legii Warszawa. Bierzesz pod uwagę przeprowadzkę do stolicy?

- Jeszcze przez trzy lata mam ważny kontrakt z Kolporterem Koroną i chcę go wypełnić. Jeśli jednak zadzwoni trener Wdowczyk, szefowie klubu będą mnie chcieli sprzedać, to... zobaczymy. Podobno Legii się nie odmawia.

* Powiedziałeś mi kiedyś, że wiele twoich marzeń już się spełniło. Jakie są kolejne?

- Zagrać w reprezentacji Polski, zdobyć tytuł króla strzelców. Koledzy śmieją się w szatni, że byłby to ewenement. Książkę trzeba by napisać, bo taki człowiek jest jeden w Polsce (śmiech).

* To może pomyślisz o książce?

- Ja mogę tylko opowiadać, za pisanie się nie wezmę (śmiech).

* Dziękuję za rozmowę.

Grzegorz Piechna

Urodzony 18 września 1976 roku w Opocznie. Wzrost - 180 centymetrów. Waga - 85 kilogramów. Stan cywilny - żonaty, żona Izabela, syn Maksymilian ma prawie 2 lata. Kluby: Pilica Tomaszów Mazowiecki, WOY Bukowiec Opoczyński - 56 bramek w klasie okręgowej w sezonie 1997/98, Ceramika Opoczno, Pelikan Łowicz, Ceramika Paradyż - 33 gole w sezonie 2001/02 oraz 35 goli w kolejnym sezonie w IV lidze, HEKO Czermno - 23 gole w III lidze w sezonie 2003/04, Kolporter Korona Kielce - 17 bramek w drugiej lidze w sezonie 2004/05. Król strzelców klasy okręgowej, IV, III i II ligi, po dziewięciu kolejkach najlepszy strzelec ekstraklasy - dziewięć bramek. Hobby: motoryzacja.

Kiełbaska do... biletu

- Lubię kiełbaskę, szczególnie firmową z Bukowca Opoczyńskiego. Zdzisław Wojciechowski, u którego pracowałem, często mnie zaopatruje (śmiech). Obiecał nawet, że jeśli po pierwszej rundzie będę najskuteczniejszym zawodnikiem w pierwszej lidze, to przyjedzie na ostatni mecz do Kielc, rozłoży pięć grillów i do każdego biletu będzie dawał kiełbaskę gratis.

W masarni, na budowie i przy węglu

- Co robię w wolnych chwilach? Wypoczywam z rodziną. A jak jestem w Opocznie i jest taka potrzeba, to pomagam teściowej w biznesie, w rozwożeniu węgla. Lubię to robić i nie wstydzę się tego. Żadnej pracy się nie boję. Pracowałem kiedyś w masarni, na budowie i teraz też daję sobie radę.

Dziękuję Bogu...

- Wiara odgrywa ważną rolę w moim życiu. Żona cały czas mi mówi: "dziękuj Bogu za to, co masz, bo naprawdę dużo osiągnąłeś". Jej dziękuję i Bogu dziękuję, bo jest za co.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie