Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziewczynka z naczyniakiem przeszła operację. Wygląda i czuje się coraz lepiej

Iwona ROJEK [email protected]
Ostatnio w czasie operacji Marysi usunięto część naczyniaka, który umiejscowił się głęboko w oczodole.
Ostatnio w czasie operacji Marysi usunięto część naczyniaka, który umiejscowił się głęboko w oczodole. Łukasz Zarzycki
Marysia Żaczkiewicz, mieszkająca we wsi Wszachów koło Łagowa, urodziła się z ogromnym naczyniakiem, który zaatakował połowę jej twarzy, oko i krtań. Ostatnio przeszła operację, która znacznie poprawiła jej wygląd.

Pomóżmy

Pomóżmy

Wszyscy, którzy mogliby pomóc dziewczynce, mogą wpłacać pieniądze na konto: Fundacja Nasze Dzieci, bank PKO SA Oddział Warszawa 76 1240 1109 1111 0010 1163 7630 z dopiskiem: dla Marysi Żaczkiewicz lub skontaktować się z jej mamą pod numerem telefonu 691-208-243.

Do Marysi trafiliśmy, gdy była malutka, nic nie widziała na jedno oko i bardzo męczyła się z wielkim naczyniakiem. Z małej kropeczki rozrósł się bardzo szybko do potężnych rozmiarów. Rodzice byli zszokowani, bo nigdy wcześniej nie słyszeli o takiej chorobie. W małej miejscowości, gdzie mieszkają, wygląd ich dziecka budził wielką sensację.

- Na początku bałam się nawet wychodzić z domu, bo wszędzie wzbudzałyśmy niezdrową ciekawość - przyznaje pani Mariola. - Z czasem, po artykułach w "Echu Dnia" ludzie zaczęli nas traktować z większym współczuciem i zrozumieniem. Nasze życie wraz z pojawieniem się choroby córki zrobiło się bardzo ciężkie, bo cały czas jeździłyśmy do Centrum Zdrowia Dziecka do Warszawy, na Oddział Onkologiczny, na chemioterapię, po leki i na badania. Stale trzeba było uważać na Marysię, bo uraz mógł spowodować krwotok, żyliśmy w napięciu. Ale ostatnio, jak byłyśmy w szpitalu na wiosnę, okulistka powiedziała, że nie można już dłużej czekać, aż naczyniak się wchłonie, bo Marysia może nie widzieć na jedno oko. Skierowała nas na operację do kliniki w Gdańsku.

DWIE CIĘŻKIE OPERACJE

42-letnia kobieta opowiada, że ostatnie miesiące były dla nich bardzo trudne, bo operacja córeczki zbiegła się z nagłym pogorszeniem się stanu zdrowia jej męża. - Nie mogłem przejść nawet kilkanaście kroków, od razu robiło mi się słabo i duszno - mówi Marian Żaczkiewicz. - Kilka lat temu, po grypie dostałem zapalenia mięśnia sercowego, a teraz okazało się, że konieczna jest operacja na zastawki i wszczepienie by-pasów. To był zabieg ratujący życie. Nie można było już dłużej czekać.
- Myślałam, że dosłownie zwariuję, bo nie wiedziałam, kim mam się zajmować, czy mężem, czy córką - mówi pani Mariola. - Po pierwszej wizycie w Pomorskim Centrum Traumatologii w Gdańsku doktor Dariusz Wyrzykowski potwierdził, że już najwyższy czas na zabieg u Marysi, ale żeby mógł się odbyć, trzeba ją do tego odpowiednio przygotować. Znów dostała leki, a w czasie, gdy je brała, musiałam co tydzień jeździć z nią na badania ciśnienia i poziomu cukru do ośrodka, żeby sprawdzać, czy dobrze na nie reaguje. Potem były wyjazdy na kontrole nad morze. Nie wiem jakbym sobie poradziła bez pomocy Mariana Partyki, wójta Baćkowic, a potem Świętokrzyskich Kamieniołomów, którzy udostępnili nam wiele razy samochód z kierowcą.

Z rodziną spotykamy się w ich domu we Wszachowie. Mówią, że dopiero od kilku dni odetchnęli, ale to nie koniec ich walki o zdrowie. To, co się dzieje z bliskimi, przeżywa też 16-letni syn Kamil, który rozpoczyna naukę w liceum.

- Przy Marysi siedziałam w czasie operacji w Gdańsku sama, bo z mężem już nie było zbyt dobrze - wspomina pani Mariola. - Trwała około trzech godzin, cały czas się modliłam, żeby się udała. I faktycznie, po niej Marysia już zupełnie inaczej wygląda i z okiem jest lepiej. Doktor Wyrzykowski, który specjalizuje się w usuwaniu naczyniaków, obiecał mi, że doprowadzi Maryśkę - tak żartobliwie o niej mówi - do stanu użyteczności, żeby w przyszłości podobała się chłopakom. I faktycznie się postarał, czerwona narośl zniknęła. Ale czekają nas dwie kolejne na jesieni, operacja powieki i następna, krtani i nosa. Poważną operację męża, którą z kolei przeprowadzał w czerwcu doktor Edward Pietrzyk w świętokrzyskiej kardiologii, też niesamowicie przeżyłam. Bałam się, czy wszystko pójdzie dobrze i czy się z niej wybudzi. Na szczęście tak się stało. Chociaż bardzo ciężko goi mu się łydka po pobraniu żył do by-pasów, rana się ślimaczy, to najważniejsze jest, że żyje.

- Muszę pochwalić, że doktor Pietrzyk to znakomity fachowiec, bałem się okropnie, ale jakoś przetrwałem - dopowiada 56-letni tata Marysi. - Nie jestem przecież jeszcze taki stary, chciałbym pożyć, zobaczyć, jak dorastają moje dzieci.

ZDROWIE NAJWAŻNIEJSZE

Mimo że najgorsze mają już za sobą, to oboje małżonkowie przyznają, że w ich domu nadal każdego dnia porusza się tematy zdrowotne. Pani Mariola wspomina, że blizny córeczki trzeba smarować cały czas maścią, mała tubeczka kosztuje 180 złotych, podawać leki, dbać o jej psychikę, bo choroba jest dla małej też bardzo stresująca. Lada dzień trzeba rozpocząć rehabilitację oka. Wcześniej pani Mariola pracowała przez dziesięć lat w zakładach papierniczych w Niewachlowie, teraz nie może ruszyć się z domu. Jej mąż otrzymuje 800 złotych renty i dodatkowo mają 500 złotych zasiłku na Marysię. - Ja z kolei po wymianie zastawki muszę jeździć raz na tydzień do przychodni, badać gęstość krwi i nadal brać leki - włącza się do rozmowy pan Marian. - Przy sztucznych zastawkach będzie już tak do końca życia. Ale lepiej oddycham, już się nie męczę, nawet wsiadłem na rower.

Oboje rodzice cieszą się, że Marysia urosła, jest pogodna i rezolutna. - Rozśmieszyła mnie, jak wracając z Gdańska, powiedziała przez telefon: "Tato, jaka ja byłam głupia, że się zgodziłam na tę operację" - tata uśmiecha się. - "Nie wiedziałam, że to takie straszne". Jest zdolna, lubi się uczyć, śpiewać, tańczyć, słuchać, jak czytamy jej bajki. Faktycznie, dziewczynka od razu zainteresowała się książkami, jakie podarowaliśmy jej od naszej redakcji. - Mamo, czytaj mi teraz - prosiła. - Chcę wszystko wiedzieć od razu. Państwo Żaczkiewiczowie są dumni, że starszy syn też się sprawdził w kłopotach. Jak mama jeździła codzienne do Centrum Kardiologii, do męża, to on zostawał z siostrą. - Ja, jak to baba, przepłakałam wiele nocy, wpadłam w nerwicę, a moi dwaj mężczyźni mnie pocieszali, że będzie lepiej, że przetrwamy ciężkie chwile - przypomina sobie.

Teraz cała rodzina marzy o tym, żeby wreszcie Marysia wyglądała tak, jak inne dziewczynki w jej wieku, a jej tacie skończyły się problemy sercem. - Cieszymy się każdym dniem, odpychamy od siebie myśl, że naczyniak mógłby kiedyś powrócić - mówią oboje. - Bo jak do tej pory było źle, to teraz musi być troszkę lepiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie