MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Egipt - Tak wygląda naprawdę

Lidia Cichocka
Nina i Michał przed Sfinksem w Gizie, każdy turysta robi sobie takie zdjęcie.
Nina i Michał przed Sfinksem w Gizie, każdy turysta robi sobie takie zdjęcie. M. Gliński
W podróż po Egipcie zabrali dobre rady znajomych i przewodnik Pascala. Teraz mogliby napisać własny, trochę bardziej prawdziwy.

Zwiedzili Egipt nie korzystając z biura turystycznego, dzięki temu możemy poznać tek kraj takim , jaki jest naprawdę.

Kielczanin Michał Gliński i Nina Ziębińska studiują archeologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. O starożytnym Egipcie uczyli się wiele i doszli do wniosku, że warto zobaczyć go na własne oczy. Kupili tylko bilet do Kairu i polecieli. - Wcześniej spakowaliśmy jedzenie, znajome, które tak jak my włóczyły się po Egipcie, uprzedzały, że lepiej liczyć na własne zapasy.

Plecaki wyładowali solidnie zupkami, kaszami, salami. Kair poraził ich - to chyba najwłaściwsze słowo. Takiego ruchu jak tam nie spotkali nigdzie. Przejście przez ulicę było problemem, bo światła to w tym mieście rzecz zupełnie nieznana. - Samochody pędzą trąbiąc, a ty stoisz na krawężniku i zastanawiasz się, czy ryzykować życiem i wtargnąć na jezdnię - mówi Michał.

Z pomocą ruszyli rodowici mieszkańcy stolicy. Widząc obawy cudzoziemców, przeprowadzali ich między hamującymi gwałtownie samochodami. Michał podkreśla, że wszyscy byli bardzo uprzejmi - może dlatego, że Europejczyków na ulicach w ogóle nie widać. Jeśli zwiedzają Egipt, to w zorganizowanych grupach, jeżdżą autokarami lub taksówkami.

Pascal rekomenduje

- Z przewodnika wybraliśmy hostel o przystępnej cenie 25 złotych za nocleg i udało nam się dotrzeć pod podany adres. Rekomendacja Pascala była, ale to, co zobaczyliśmy, zdumiało nas: odrapana kamienica, klatka schodowa w takim stanie, że trudno ją porównać z czymkolwiek w Polsce. Na szczęście na piętrze było lepiej. Pokój z łazienką, niezupełnie czystą, ale takiej absolutnie czystej nie widziałem w Egipcie.

Najgorsze w Egipcie są bez wątpienia noce, gdy jest ciepło i wilgotno, wiatrak pod sufitem nie przynosi ochłody. Przerażające są też ilości komarów. Co ciekawe, Egipcjanie w ogóle ich nie zauważają i bardzo dziwią się narzekaniu Europejczyków.
Kair zwiedzali z przewodnikiem w ręce, wzbudzając zainteresowanie i sympatię, bo jeden z Arabów oprowadził ich nawet po dzielnicy muzułmańskiej. Dzięki niemu weszli do kilku meczetów, sami nie odważyliby się na taki krok.

Następnego dnia postanowili zwiedzić Gizę. Według Pascala dotarcie do niej samemu jest proste, leży przecież na obrzeżach Kairu, poszli więc na wskazany przystanek i przeżyli szok. Autobusów odjeżdżało stamtąd bardzo wiele, rozkładów jazdy nie było, a każdy tubylec, pytany o to, jak się dostać do Gizy, polecał swego brata albo znajomego, który ma taksówkę. Proponowano im nawet pociąg, ale kasjer na dworcu stwierdził, że do Gizy pociągi nie jeżdżą. Wreszcie udało się znaleźć busa, który dowiózł ich pod słynne piramidy.

- Giza to jedno z największych rozczarowań - mówi Michał. - Na filmach, zdjęciach nie widać, że cały zabytkowy kompleks graniczy z przedmieściem. Ruch i tłok są tam niewyobrażalne. Wszędzie kolejki i płacenie za wszystko, każde wejście oddzielnie. Wszędzie są naganiacze proponujący swoje usługi. Daliśmy się nabrać i wynajęliśmy takiego przewodnika, który miał nam pokazać coś ekstra, a pokazał to, co wszyscy oglądają.

Jeden dzień nauki wystarczył, by wiedzieć, że nie odpowiada się na żadne nagabywania i zaczepki, nie wierzy, gdy Arab zapewnia, że w Polsce ma rodzinę, przyjaciół i specjalnie dla nas z sympatii coś zrobi. Nie wierzy się także, gdy zapewnia, że nie chce pieniędzy, bo chce ich przede wszystkim...

W Gizie zobaczyli jednak trzy największe piramidy zbudowane w starożytnym Egipcie. Wszystkie mają kształt ostrosłupa na podstawie kwadratu. Największa z nich jest piramida Cheopsa - w starożytności Horyzont Cheopsa - jeden z siedmiu cudów świata. Ma podstawę o boku 230 metrów i wysokość 147 metrów. Piramida Chefrena jest wysoka na 137 metrów, a Mykerynosa ma tylko 65 metrów wysokości. Wokół tych piramid pobudowano wiele mniejszych, przeznaczonych na grobowce królowych i dostojników państwowych.

Tak jak inni turyści, przeszli ciasnymi korytarzami, bardzo wąskim szybem, który wiele starszych osób skłonił do zawrócenia. - Ale warto się było męczyć i pocić, świadomość, że jest się w tym miejscu, gdzie pochowano faraona, wyobrazić je sobie takim, jakim było w momencie odkrycia, było wystarczającą nagrodą.

Zawsze się targuj

Pierwsze dni pobytu w Egipcie były też przyspieszoną lekcją kupowania - teraz już wiedzą, że pod żadnym pozorem nie należy pokazać, że jest się czymś zainteresowanym. Najlepsze są kamienna twarz i wręcz niechęć. - Ceny podawane przez sprzedawców zawsze są zawrotne. Targując się można je zbić dziesięciokrotnie. Tak było z nubijską maską z hebanu, którą kupili nie za 500, ale za 50 funtów egipskich.

Drugim miejscem w planie ich podróży była Sakkara, gdzie znajduje się starożytna nekropolia z miejscem pochówku królów najstarszych dynastii i dostojników państwowych. To tutaj Polacy pod wodzą profesora Myśliwca z Uniwersytetu Warszawskiego dokonali bardzo ciekawych odkryć. Dotarcie do Sakakray wbrew zapewnieniom Pascala było jeszcze trudniejsze. - Trafiliśmy w ręce jakiegoś naganiacza, który ciągnął nas przez przedziwne, biedne dzielnice i naprawdę czuliśmy się nieswojo. Skończyło się tak, że zamiast autobusem, dotarliśmy na miejsce taksówką.
Tu zwiedzili co się dało i pojechali dalej do Dahszur, gdzie zbudowano pięć piramid - dwie króla Snofru , ojca Cheopsa z IV dynastii, z okresu Starego Państwa oraz trzy: Amenemhata II, Senusereta III i Amenemhata III z XII dynastii, z okresu Średniego Państwa. Piramidy owe zostały zbudowane z cegieł mułowych, jedynie z oblicowaniem wapiennym, co po rozebraniu licówki spowodowało ich niemal całkowity rozpad. Niemniej piramidy Snofru w Dahszur pod względem wielkości zajmują trzecie i czwarte miejsce po piramidach Cheopsa i Chefrena. Często określa się je mianem Czerwonej i Łamanej.

Jedyni biali w pociągu

A potem pociągiem pojechali do Luksoru, nazywanego największym muzeum świata na świeżym powietrzu, ze względu na ruiny kompleksu świątyń w Karnaku, świątynię Luksoru oraz niezliczoną liczbę starożytnych posągów, świątyń i krypt na zachodnim brzegu Nilu. W wagonie drugiej klasie byli znowu jedynymi białymi, ale poza uciążliwym ruchem, który przeszkadzał w spaniu, oboje przyznają, że pociągi są schludne. W Luksorze zamieszkali w hotelu z widokiem na świątynię. Tam można by siedzieć nawet tydzień i byłoby co zwiedzać, oni musieli jednak robić to w szybkim tempie. W Dolinie Królów sporo grobowców było zamkniętych, jednak udało się zobaczyć ten Tutenchamona. - To jeden z najskromniejszych grobowców, jakie widzieliśmy, dwa małe pokoiki.

Stamtąd wyruszyli górami do świątyni Hatszepsut i każdemu polecają taką wycieczkę. Nie jest ona zbyt długa, a pozwala zobaczyć dolinę z zupełnie innej perspektywy. Można też zajrzeć do egipskiej wioski, gdzie niegdyś żyli rzemieślnicy zatrudnieni przy zdobieniu grobowców.

Obejrzeli świątynię Medinet Habu. Zabudowania wokół pałacu Ramzesa III mają charakter obronny, były wzorowane na kananejskich fortecach. W starożytności kompleks był otoczony murami oraz stanowił administracyjne centrum regionu. Same pomieszczenia rezydencji są zniszczone, zachowało się tylko kilka scen ukazujących króla w haremie.

Cały następny dzień spędzili w Karnaku, zwiedzili trzy świątynie, podziwiając rozmach egipskich budowniczych. Jedna z sal ma powierzchnię 6000 metrów kwadratowych. Oczywiście wszędzie są tłumy zwiedzających, wszędzie stoją rzędy autokarów. Za wstęp do każdego przybytku płaci się oddzielnie, w przeliczeniu na złotówki od 10 do 30 złotych dzięki studenckim zniżkom.

Pod eskortą policji

Znowu pociągiem, tym razem pierwszą klasą, pojechali do Asuanu. Tam przepłynęli się faluką, czyli łódką krążącą po Nilu, obejrzeli ogród botaniczny na wyspie, a następnego dnia wyruszyli na wycieczkę do Abu Simbel. Ponieważ jest to przy granicy z Sudanem, jechać można tylko w grupie. O godzinie czwartej wyrusza specjalny konwój, kilkadziesiąt samochodów jedzie jeden za drugim pod eskortą policji.

- Ponieważ świątynie Ramzesa II i Neferetiti zalałaby woda, obie przeniesiono. Zrobiono to z ogromną starannością i tylko gdy się dobrze przyjrzeć, widać rękę człowieka - mówi Michał. Pracami nad rekonstrukcją świątyń kierował Polak, profesor Michałowski. Zrobił to perfekcyjnie - tak jak w oryginale dwa razy w roku słońce wpada do świątyni, oświetlając wizerunek boga słońca Ra i Ramzesa II. Dzieje się tak 19 lutego i 21 października, w jego urodziny i dzień koronacji.

Powrót pociągiem do Kairu odbył się bez przygód. Pół dnia spędzili w kairskim muzeum, oglądając skarby faraonów. W czasie spaceru po mieście zaskoczyła ich piaskowa burza. - Przedziwne uczucie. Robi się ciemno niemal jak w nocy i piach jest wszędzie - mówi Michał.

Niestety, trzy ostatnie dni zamiast zwiedzać zgodnie z planem Aleksandrię, spędzili w hotelu chorując. - Nie wiem co to była za infekcja, ale tak fatalnie się jeszcze nie czułem - przyznaje Michał. Znajomi uprzedzali go, że to się zdarza każdemu, kto w Egipcie jest dłużej niż tydzień i rzeczywiście sprawdziło się. Pascal o tym nie wspomina. A szkoda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie