Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Europoseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Adam Jarubas o pracy w europarlamencie, problemach z lobbingiem na rzecz regionu i planach

Paweł Więcek
Paweł Więcek
Europoseł PSL Adam Jarubas
Europoseł PSL Adam Jarubas
Europoseł oraz prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego w Świętokrzyskiem Adam Jarubas o pracy w europarlamencie, problemach z lobbingiem na rzecz regionu i planach na przyszłość. Mówi, że czuje się spełnionym politykiem, ale przyznaje też, że z wielu rzeczy nie jest dumny. Wkrótce uruchomi specjalny projekt skierowany do młodzieży z województwa.

Kto ma bardziej klawe życie – marszałek czy europoseł?
To zupełnie dwa inne światy. Bycie marszałkiem to codzienne zmaganie się z problemami lokalnymi, szukanie środków finansowych na inwestycje, setki spotkań z mieszkańcami. Pełnienie mandatu europosła w praktyce oznacza pracę nad projektami, których realizacja będzie widoczna za kilka lat. Praca samorządowca jest mi bliższa. Bardzo lubię jak ludzie nadal zwracają się do mnie per Panie Marszałku. Ale również praca europosła daje wiele satysfakcji. Trzeba też przyznać, że jest atrakcyjniej wynagradzana.

O polskich europosłach słyszymy najczęściej przy okazji publikacji oświadczeń majątkowych, różnych ekscesów obyczajowych albo awantur o sprawy krajowe na forum europarlamentu. Jak jest naprawdę?
Wbrew obiegowym opiniom to dość intensywna misja. W każdym tygodniu od poniedziałku do czwartku, jeśli chce się poważnie podchodzić do swoich obowiązków, trzeba być w Brukseli lub Strasburgu. To często oznacza późne powroty do domu, nawet o drugiej w nocy. Ostatnio bardzo często mi się zdarzało tak wracać. Sam kieruję samochodem, więc to wymaga ode mnie wewnętrznej dyscypliny.

Pracuje Pan w trzech komisjach Parlamentu Europejskiego. Ambitnie...
Staram się podchodzić do pracy dość ambitnie, bo chciałbym, by efekty mojej pracy były widoczne. Dlatego udzielam się w pracach w komisjach, kilka razy zabierałem głos w debatach plenarnych. Bardzo ważnym elementem agendy Unii Europejskiej jest Nowy Zielony Ład, głównie procedowany w komisji środowiska, w której zasiadam. Wszyscy wiemy, że wielkim wyzwaniem jest troska o jakość powietrza, o ochronę klimatu, ale z drugiej strony również bardzo istotna jest sprawa konkurencyjności firm i utrzymanie zatrudnienia w sektorze energochłonnym. I te dwie sfery trzeba mądrze pogodzić. Podglądam tak doświadczonych parlamentarzystów jak Jerzy Buzek czy Jan Olbrycht. Czerpię z ich wiedzy, ale chciałbym, żeby coś po mnie zostało na koniec tej kadencji, by dorobek był realny. Zaoferowałem też swoją pomoc władzom województwa, bowiem zaraz rozpoczną się negocjacje funduszy dla regionu. I mimo tego, że wywodzimy się z różnych formacji, to dla mnie najważniejsza jest praca dla regionu i pomoc w uzyskaniu jak najlepszych warunków finansowych dla naszej małej ojczyzny świętokrzyskiej.

Mówił Pan o atrakcyjnych warunkach finansowych dla europosłów. Spełnił Pan już jakieś swoje marzenie, które było poza Pana zasięgiem jako marszałka?
Póki co zbieram na spłatę kredytu, który zaciągnąłem na zakup domu w Miedzianej Górze, i mam nadzieję, że dzięki tej pracy czas spłaty zaplanowany na całe życie znacząco się skróci (śmiech). Dotychczasowe doświadczenia w pracy publicznej uodporniły mnie na wszelkie pokusy związane z atrybutami władzy. Ci, którzy mnie znają, mogą potwierdzić, że pełniąc różne funkcje nigdy nie straciłem kontaktu z rzeczywistością i sodówka nie uderzyła mi do głowy. Wiem, że tak będzie, mimo iż pełnię jedną z najbardziej prestiżowych funkcji, jakie może uzyskać polityk. Czuję się spełniony jako polityk chociaż mam jeszcze wiele marzeń i projektów, które chciałbym zrealizować w naszym województwie. Przede mną – mam taką nadzieję - wiele lat aktywności. Jeśli będę mógł je spożytkować dla korzyści regionu, będę jeszcze bardziej szczęśliwy.

Złośliwi by powiedzieli, żeby Pan już dla regionu więcej nie pracował, bo kolejne analizy i rankingi pokazują, że zostawił Pan województwo w słabej kondycji…
Ci, którzy pamiętają region sprzed 20 i 10 lat, muszą przyznać, że wykonaliśmy bardzo dużą pracę. Wartość inwestycji zrealizowanych w czasie gdy byłem marszałkiem to 20 mld zł. Oczywiście - wiele rzeczy mogliśmy zrobić lepiej. Pamiętajmy, że za pomyślność regionu i jego pozycję odpowiadamy wspólnie, także przedstawiciele władz lokalnych i wojewódzkich, administracja rządowa, system edukacji, przedsiębiorcy; to zależy również od skuteczności zabiegania o środki na inwestycje z poziomu krajowego. Z tym przez lata mieliśmy i mamy problem.

Dlaczego zarówno za rządu PO-PSL, jak i teraz za PiS politycy tych partii mają problem ze skutecznym lobbingiem na rzecz województwa?
Jesteśmy małym regionem. Nasza reprezentacja w Sejmie jest trzykrotnie mniejsza niż Ślaska. Z szeregu naszych posłów, poza czasem, kiedy wicepremierem był Przemysław Gosiewski, na najwyższym szczeblu decyzyjnym nie mieliśmy przedstawicieli, a to na poziomie rządowym zapadają kluczowe decyzje. Wbrew temu, co opowiadają przedstawiciele PiS, że premier Morawiecki ma korzenie w Świętokrzyskiem, nie przekłada się to na decyzje w regionie. Największe inwestycje, jak niedawno ukończona S7, to te rozpoczęte i zabudżetowane za czasów koalicji PO-PSL.

To brzmi jak zaprzeczenie idei zrównoważonego rozwoju i wyrównywania szans słabszych regionów. Nie decydują wskaźniki ekonomiczne i społeczne tylko siła polityczna. Jesteśmy słabi politycznie, więc pomija się nas?
Praktyczna realizacja zasady zrównoważonego rozwoju versus rozwój polaryzacyjno-dyfuzyjny napotyka na wiele przeszkód. Regiony lepiej rozwinięte jak Wielkopolska, Dolny Śląsk czy Mazowsze nawet bez funduszy europejskich rozwijałyby się bardzo dynamicznie. Politycy w Warszawie bardzo często mówią o tym, by nie zapominać o tych, którzy są w gorszej sytuacji, natomiast jeśli popatrzymy na wartości inwestycji realizowanych w regionach, to jest dokładnie odwrotnie niż w deklaracjach. Ale nie możemy też zganiać wszystkiego na Warszawę, bo bardzo wiele zależy od nas. Mamy problem z brakiem współpracy we własnym regionie, co pokazują konflikty w samorządach - jak na przykład w Kielcach. Przez to tracimy nasze szanse i nie generujemy wartości dodanej. Pod względem jakości życia czy inwestycji infrastrukturalnych wykonaliśmy bardzo duży skok, ale problemem jest niższa atrakcyjność inwestycyjna regionu w porównaniu do innych, co przekłada się na mniejszą liczbę wartościowych miejsc pracy, a to skutkuje migracjami zewnętrznymi i ogólnym postrzeganiem województwa jako regionu słabiej rozwiniętego. Inwestycyjnie bogatsze regiony nam uciekają…

Co musi się stać, by odwrócić ten trend? Musi nastąpić wstrząs społeczny, ludzie muszą wyjść na ulicę?
Bez przesady. Widzę dużą rolę dla Kielc. Bo Kielce i tzw. kielecki obszar funkcjonalny nie potwierdziły dotąd swojego stołecznego charakteru w dostateczny sposób, zwłaszcza pod względem atrakcyjności inwestycyjnej i szukania przestrzeni dla inwestorów. To jest zadanie dla obecnych władz, by dobrze wykorzystać teren, który był gromadzony z myślą o lotnisku w Obciach, jako oferty dla sfery gospodarczej.

Jako marszałek dużą część swojej aktywności dedykował Pan młodym ludziom. Będzie Pan to kontynuował już w charakterze europosła?
Chcę inspirować nowe pokolenie, pokazać, że polityka może być lepsza, ambitna, łącząca. Uruchomię niebawem wokół swojego biura projekt #warsztatownia, gdzie będziemy organizować spotkania z ciekawymi osobami, warsztaty z różnych dziedzin. Będę prezentować dobrą ofertę i zachęcać do działalności publicznej i społecznej. Mnie kiedyś do takiej działalności zachęcił kolega z Błotnowoli i chciałbym być dla młodych ludzi kimś takim, kto pokaże, że warto starać się, robić coś poza dbaniem tylko i wyłącznie o własny interes. Działalność społeczno-polityczna jest ważna i daje satysfakcję.

Mówi Pan tak, jakby nigdy sobie rąk polityką nie ubabrał...
Były w mojej działalności momenty, gdy musiałem brać odpowiedzialność za różne sprawy. Z wielu rzeczy nie jestem dumny, pewnie pokierowałbym je dziś inaczej, ale kiedy odpowiada się za tak dużą grupę ludzi, to często trzeba iść na kompromisy, które zbyt dobrze nie pachną. I to jest już w moim plecaku, tych kamyków nie wyrzucę, natomiast - z drugiej strony - jeśli widzę polityków, którzy z taką łatwością próbują przywdziać się w papieskie szaty, to trąci to na kilometr fałszem. Cenię ludzi, którzy nie udają, umieją mówić o błędach i przyznać się do nich. Korzystając z okazji składam naszym mieszkańcom najlepsze życzenia na Nowy Rok.

POLECAMY:

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie