Prawo i Sprawiedliwość twierdzi, że przeważyło rozczarowanie polityką rządu, Platforma Obywatelska uważa, że to sprawka awanturnictwa PiS, Sojusz Lewicy Demokratycznej i Polskie Stronnictwo Ludowe odcinają się od odpowiedzialności za ten wynik i winę zrzucają na PO i PiS.
Województwo świętokrzyskie wypadło blado nie tylko na tle kraju, ale przede wszystkim w porównaniu z Małopolską, z którą tworzyliśmy wspólny okręg wyborczy. Na południu frekwencja wyniosła 27,99 procent. U nas trochę ponad 21 procent. Partie już analizują przyczyny tego stanu rzeczy i wyciągają wnioski w perspektywie wyborów do parlamentu krajowego w 2011 roku.
UDERZYĆ SIĘ W PIERSI
- Podstawowym problemem jest niska frekwencja na wsi. Ludzie są bardzo zawiedzeni obecną polityką rządu, nie widzą sensu głosowania. To jest wielka sprawa, żeby zachęcić rolników do czynnego udziału, ale to może nastąpić wówczas, kiedy będzie zasadnicza zmiana polityki rządu wobec wsi - twierdzi poseł Przemysław Gosiewski, lider Prawa i Sprawiedliwości w Świętokrzyskiem.
Senator Michał Okła, szef Platformy Obywatelskiej w regionie, przyczyny upatruje w stylu kampanii wyborczej. - Wszyscy musimy bić się w piersi. Kampania była prowadzona jak do samorządów, szczególnie przez PiS. Ludzie mieli dość słuchania tego. Nie mówiono nic o działalności w Unii Europejskiej. Nie można mieć pretensji do społeczeństwa. To wola narodu - mówi.
Do winy za niską frekwencję nie poczuwa się Sojusz Lewicy Demokratycznej. - Nie dziwię się ludziom, którzy nie wzięli udziału w wyborach. Są zniechęceni polityką i politykami. Wynika to ze złego przykładu, który płynie od polityków PiS i PO, którzy od wielu lat prowadzą bezkompromisową kłótnię polityczną, jaka nie służy obywatelowi - mówi Sławomir Kopycinski, przewodniczący partii w Świętokrzyskiem.
Pod tym stwierdzeniem mógłby się podpisać Adam Jarubas, szef Polskiego Stronnictwa Ludowego w regionie. - Ludzie są zniechęceni teatrem "nawalanki", która rozgrywa się między politykami na poziomie centralnym.
To sprawia, że wyborcy zostają w domu. PSL stoi z boku, nie wdaje się w bieżące awantury, ale nie ma wpływu na to, co się dzieje w Warszawie - przyznaje.
PRACA DOMOWA
Politycy są zgodni co do tego, że przed nimi trudna lekcja do odrobienia. - Musimy dużo pracować przez te dwa lata do wyborów do parlalemtu krajowego, żeby zachęcić mieszkańców do pójścia na nie. Trzeba przekonać ich, że warto. Musimy poważnie zmieć politykę rządu w aspekcie mniejszych regionów, bo polityka odbierania środków i szans rozwojowych sprzyja pozostawaniu ludzi w domu - uważa Gosiewski.
Co na to PO? - Musimy zmienić styl uprawiania polityki. Proponujemy politykę dialogu, ale nie wszyscy się w to wpisują. Dopóki naród nie wyeliminuje awanturniczych partii, dalej tak będzie. Zagwarantujemy politykę spokoju, małych kroków, konsekwentnego parcia do przodu i wyciągania Polski z kryzysu - mówi Okła.
Według SLD, kluczem do odbudowy zaufania społeczeństwa do polityków jest zaprzestanie sporów i… - Radzę być wśród ludzi, bo polityki nie prowadzi się w mediach, trzeba się z ludźmi spotykać. Mam wrażenie, że SLD nie zniechęciło ludzi. To daje perspektywę na przyszłość - twierdzi Kopyciński.
Dla Adama Jarubasa wybory były, jak sam to określa, gorzką lekcją. - Uświadomiłem sobie, że jesteśmy w polu. Płacimy frycowe przy każdych wyborach. Jesteśmy najbliżej wyborców, ale wygrywają ludzie, którzy nigdy nie byli blisko wsi. Trzeba szukać nowej formuły dla PSL, bo wieś się zmienia. Głęboko myślimy, jak lepiej odpowiadać na potrzeby mieszkańców. Robimy dużo, ale widać, że to za mało - mówi lider ludowców.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
