Ewa Jeske o drodze do zespołu Pozytywnie Nakręceni

Jak ocenia pani II edycję konkursu Scena dla Ciebie, w której byłą pani jurorką?
Podium zajęły osoby, które na to zasługiwały. Ale muszę przyznać, że zdania jurorów co do niektórych uczestników były podzielone. Szkoda, że nie było więcej nagród, bo na pewno byśmy je przyznali.

Jak zaczęła się pani przygoda ze śpiewaniem?
Moim pierwszym trenerem wokalnym był mój tata. Co prawda nie ma wykształcenia muzycznego, ale gra na wielu instrumentach i pięknie śpiewa. Razem z mamą zaszczepili we mnie miłość do piosenki i to dzięki im, uważam, mam tego „czuja” do interpretacji. Oni również pomogli mi dalej się kształcić i realizować w muzyce, za co im bardzo dziękuję.

Od roku jest pani wokalistką zespołu Pozytywnie Nakręceni. Jak pani do niego trafiła?
Chodziłam na prowadzone przez Radosława Pacha zajęcia wokalne do Wojewódzkiego Domu Kultury w Kielcach. Na jedne z nich przyszedł Marcin Janaszek z jakimś mężczyzną, później dowiedziałam się, że to Marek Omasta, założyciel zespołu. Poszukiwał nowej wokalistki, po krótkiej rozmowie zaprosił mnie do Pińczowa. Szczerze mówiąc długo biłam się z myślami, czy tam pojechać. Ale po miesiącu, po rozważeniu wszystkich za i przeciw zadzwoniłam do Marka, czy nadal kogoś szuka. Potwierdził i umówiliśmy się na próbę z zespołem. Mnie się spodobało, ja się spodobałam i teraz pozytywnie nakręcamy słuchaczy (śmiech).

Klimaty Pozytywnie Nakręconych są folkowo-rockowe. To dla pani odpowiedni styl, czy może inny, na przykład soul?Bałam się tego klimatu. Że sobie nie poradzę, że barwa mojego głosu nie będzie tam pasować. Ale spróbowałam i nie pożałowałam. A soul? Czemu nie! Chociaż uwielbiam też poezję śpiewaną i dalej chciałabym się rozwijać w tym gatunku.