MKTG SR - pasek na kartach artykułów

FC Barcelona Borges lepsza od Vive Targi Kielce (video, zdjęcia)

Paweł KOTWICA [email protected]
Mateusz Zaremba z 6 golami był najskuteczniejszym graczem Vive Targi Kielce
Mateusz Zaremba z 6 golami był najskuteczniejszym graczem Vive Targi Kielce fot. Sławomir Stachura
Piłkarze ręczni Vive Targi Kielce w meczu piątej kolejki Velux EHF Ligi Mistrzów przegrali po raz czwarty - w Hali Legionów ulegli FC Barcelonie Borges 26:33 i ich szanse na wyjście z grupy topnieją, jak lodowiec w czerwcu. Kielczanie nadal mają tylko jeden punkt.
Vive Targi Kielce - Barcelona Borges 26:34

Vive Targi Kielce - Barcelona Borges 26:34

Tak relacjonowaliśmy mecz Vive Targi Kielce - FC Barcelona Borges na żywo

VIVE TARGI KIELCE - FC BARCELONA BORGES 26:33 (11:18)

Vive Targi Kielce: Cleverly (9), Kotliński (2) - Jachlewski 1, Nat 5 - Jurecki 2, Podsiadło 1 - Rosiński, Knudsen 1 - Jurasik 1, Zaremba 6, Krieger - Kuchczyński 3, Dżomba 2 - Stojković 4, Żółtak, Grabarczyk.
FC Barcelona Borges: Sjoestrand (24) - Ugalde 5 - Iker Romeo 11 (4) - Entrerrios 4 - Nagy 1, Igropulo 3 - Rocas 2, Tomas - Sorhaindo 3, Jernemyr, Noddesbo 4.

Karne. Vive Targi Kielce: 0. Barcelona: 4/4. Kary. Vive Targi Kielce: 4 minuty (Dżomba, Jurasik po 2). Barcelona: 2 minuty (Noddesbo 2).

Sędziowali: M. Badura, J. Ondogrecula (Słowacja). Widzów: 4300.

Przebieg: 0:1, 1:1, 1:2, 2:2, 2:7, 3:7, 3:8, 4:8, 4:9, 6:9, 6:11, 7:11, 7:12, 8:12, 8:14, 9:14, 9:15, 10:15, 10:17, 11:17 - 12:18, 12:19, 13:19, 13:20, 15:20, 15:21, 17:21, 17:22, 18:22, 18:23, 19:23, 19:27, 20:27, 20:29, 22:29, 22:30, 23:30, 23:31, 24:31, 24:32, 25:32, 25:33, 26:33

To pierwszy mecz Vive Targi Kielce w tej edycji Ligi Mistrzów praktycznie bez historii. W spotkaniu z Celje kielczanie do przerwy też przegrywali 11:18, ale po przerwie zaryzykowali i było ciekawie; w Chambery była emocjonująca końcówka i porażka jednym golem; w Kielu mistrzowie Polski długimi momentami nawiązali wyrównaną walkę z najlepszą drużyną Champions League poprzedniego sezonu; wreszcie pojedynek z Rhein-Neckar Loewen dostarczył tyle emocji, co wszystkie poprzednie w sumie. W pojedynku z Barceloną tych dreszczy nie było, bo gospodarze zostali stłamszeni nie tylko klasą rywala, ale i własną nieporadnością. Co było takie samo, jak w innych pojedynkach rozgrywanych w Hali Legionów, to nadkomplet publiczności, która zajęła nawet wszystkie miejsca na schodach.

"BARCA" BEZ KILKU GWIAZD

Trener gości Xavier Pascual w ogóle nie wypuścił na boisko swojej pierwszej armaty na lewym rozegraniu, Siergieja Rutenki, a także będącego świeżo po kontuzji skrzydłowego Juanina Garcii, bez zmiany ze strony Daniego Sarmiento grał playmaker Raul Entrerrios, podobnie jak w bramce Szwed Johan Sjoestrand, którego ani na moment nie zastępował Daniel Sarić. W tym ostatnim przypadku nie miało to żadnego sensu, ponieważ Sjoestrand między słupkami spisywał się po prostu świetnie. - Próbowaliśmy różnych rzutów, po długim rogu, po krótkim, z przeciągnięciem, a on zawsze był tam, gdzie leciała piłka - kręcił po meczu głową Michał Jurecki. Szwed odbił 24 rzuty, niemal połowę oddanych przez naszych zawodników. Tylko przez kilkadziesiąt sekund przebywał na boisku inny gwiazdor Barcelony, skrzydłowy Victor Tomas, który przy nieudanej próbie rzutu skręcił nogę w kostce i opuścił boisko zniesiony przez kolegów.

Na konferencji prasowej, jak często po przegranych meczach, trener mistrzów Polski Bogdan Wenta (dzień wcześniej obchodził 49. urodziny, wygrana z klubem, w którym spędził najlepsze lata swojej zawodniczej kariery, byłaby fajnym prezentem), z uwagą wysłuchał komentarzy Pascuala i najlepszego strzelca gości w tym spotkaniu (11 bramek) Ikera Romeo i jak zwykle zaczął od tego, ze "koledzy powiedzieli już wszystko". Potem jednak wdał się w głębszą analizę.

GRAŁA JEDNA DRUŻYNA

- Dzisiaj grała tylko jedna drużyna. Nie zrealizowaliśmy założeń taktycznych. Robiliśmy tragiczne błędy na pozycjach numer dwa w obronie - mówił Wenta, a siedzący obok Mateusz Zaremba niespokojnie się poruszył, bo właśnie on, między innymi, odpowiadał za ten sektor defensywy. - W ataku mi dzisiaj szło, rzuciłem sześć bramek, ale w obronie to rzeczywiście byłem "firanką" - przyznał "Zarek", który jednak w ataku zagrał swój jeden z najlepszych meczów w barwach kieleckiej drużyny, będąc jej najlepszym strzelcem (6 goli). Leworęczny zawodnik, który w ubiegłym tygodniu został tatą (urodził mu się syn) nie zawiódł jako jedyny spośród sześciu naszych rozgrywających.

- Żeby pokonać Barcelonę, musimy zagrać lepiej, niż w Płocku - mówił przed sobotnim meczem Rastko Stojković. W środę mistrzowie Polski pokonali w nowej Orlen Arenie wicelidera Superligi 34:27. Ale wczoraj nie byli sobą. Zawiedli prawie wszyscy środowi bohaterowie.

W praktyce mecz rozstrzygnął się szybko. Katalończycy dali kielczanom w miarę spokojnie rozegrać dwie, trzy akcje. Potem Vive Targi Kielce, przytłoczone agresywną, podwyższoną obroną "Barcy" (mimo to tylko jedna kara dla gości i żadnego karnego dla gospodarzy) przestało realizować założenia gry w ataku. Wiadomo było, że Barcelona będzie w defensywie podwyższała pod oba skrajne rozegrania, starając się spychać akcje kielczan do środka, gdzie do walki zapraszały dwumetrowe, ponadstukilogramowe wieże "Blaugrany". Brakowało komunikacji z kołowym Rastko Stojkoviciem, który pierwsze podanie dostał dopiero …w 23 minucie. Trener gości ustawił przeciwko Serbowi potężnych i silnych jak konie Magnusa Jernemyra i Cedrica Sorhaindo. - Co innego mówiliśmy przed meczem, co innego działo się na boisku - mówił Wenta.

Od stanu 2:2, gdy przy obu zdobytych bramkach nasi zawodnicy mieli trochę szczęścia (Mariusz Jurasik rzucił po rękach bramkarza, a przy trafieniu Jureckiego piłka odbiła się od pleców Sjoesteanda i wpadła do siatki), fart się skończył. Przy stanie 2:3, dwa podania w ręce, jeden zablokowany i jeden niecelny rzut kielczan dały Hiszpanom cztery kontry. Żadnej nie zmarnowali. To na długie minuty ustawiło mecz, można nawet zaryzykować twierdzenie, że go rozstrzygnęło.

PRZESZLI OBOK MECZU

Wracając do kieleckich rozgrywających, to poza Zarembą w ataku zawiedli wszyscy. - Niektórzy nasi zawodnicy przeszli dziś obok meczu - mówił potem Wenta. Stawiam brylanty przeciw orzechom, że miał na myśli swoją drugą linię. Mariusz Jurasik był jakiś śpiący i nieskuteczny, Tomasz Rosiński w niczym nie przypominał środowego "Rosy", który rozmontował obronę Orlenu Wisły Płock, Henrik Knudsen robił głupie błędy, a momentami "włączał mu się ułan", co skutkowało rzutami z kompletnie nieprzygotowanych pozycji, Michał Jurecki coś tam próbował, coś kombinował, odważnie wchodził w obronę, ale też był nieskuteczny, jego lichą ocenę podwyższają waleczność w obronie i cztery asysty, Paweł Podsiadło, który go zmienił, rzucał dość niedołężnie i biegał głównie w poprzek boiska. Do 15 minuty z boiska zeszli wszyscy trzej rozgrywający, którzy rozpoczęli mecz (Jurecki, Rosiński, Jurasik), ale efekt tego był żaden, albo prawie żaden. Po kolejnych siedmiu minutach trener gospodarzy zmienił również obu skrzydłowych, Patryka Kuchczyńskiego i Mateusza Jachlewskiego. Tu trzeba przyznać, że prawie wszyscy zawodnicy z tych pozycji wypadli pozytywnie, szczególnie Kuchczyński i Witalij Nat oraz wykazujący duże chęci Mirza Dżomba. - Jeśli w tym meczu był jakiś pozytyw, to była nim na gra ze skrzydłowymi - przyznał Wenta.

PRZECZYTAJ WIĘCEJ O ŚWIĘTOKRZYSKIM SPORCIESport - Świętokrzyskie - wyniki - relacje na żywo - galerie - video

W środku obrony robili, co mogli Daniel Żółtak i Piotr Grabarczyk, ale trochę zabrakło im wsparcia kolegów, stąd mnóstwo rzutów Ikera Romero (rzucał na nieprawdopodobnym luzie, z wielką swobodą) i Raula Entrerriosa, oddanych z centralnego sektora, trafiło do siatki. Inna rzecz, że wiele akcji rywala było dla naszych defensorów ciut za szybkich. Cwaniactwo finalisty ostatniej Ligi Mistrzów okazywało się również w tym, że gdy sędziowie sygnalizowali ich pasywną grę, to kielczanie jakby na moment się rozprężali i opuszczali ręce, a gracze Barcelony, w dziewięciu przypadkach na 10 pakowali wtedy piłkę do siatki.

Ale nie to było największą zmorą gospodarzy, tylko kontrataki. Z tego elementu Katalończycy w całym meczu zdobyli siedem bramek, przy zaledwie jednej kielczan. Bo jeśli już nasi zawodnicy wlali w serca kibiców nadzieję, w 42 minucie doprowadzając do tylko czterobramkowej straty (17:21, rzut Stojkovicia z trudnej pozycji lewą ręką) i utrzymali ten stan przez chwilę, to pozyskując w ciągu dwóch minut siedem razy piłkę (bo Barcelona, nie wiedzieć czemu, robiła w tym czasie banalne błędy, między innymi trzy razy wyrzucając piłkę w aut), zdobyli tylko jednego gola. Od stanu 19:23 Barcelona raz zastosowała szybkie wznowienie od środka, znów, podobnie jak w pierwszej połowie przeprowadziła trzy kontry, zrobiło się 19:27 i temperatura meczu spadła do 36,6 stopnia. W 51 minucie po karnym Ikera Romero było już 20:29. - Mecz był bardzo ładny, żywy, życzę Kielcom szczęścia i awansu do drugiej rundy - mówił Romero, jakby zdając sobie sprawę, że o meczu bez wyraźnej historii wiele nie będzie umiał powiedzieć. Hiszpanie bardziej niż rywala zapamiętają atmosferę na trybunach. Mówili o niej zarówno Romero, jak i jego trener. - Dziękujemy za świetne przyjęcie. Tak samo było w sierpniu, gdy graliśmy tu sparingi - mówił Xavi Pascual.

Kolejny mecz kielczan w najbliższą sobotę o godzinie 16.15 właśnie w Barcelonie, gdzie rozpocznie się runda rewanżowa Velux EHF Ligi Mistrzów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie