Finał sprawy unieważnionych matur w Ostrowcu. Jest wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego

Rok temu łódzka komisja egzaminacyjna unieważniła prace maturalne z chemii 53 ostrowieckim maturzystom. Egzaminatorzy zarzucili im ściąganie podczas egzaminu. Maturzyści nie chcieli pogodzić się z decyzją komisji i sprawa trafiła do sądu. Śledziła ją cała Polska. Nie chodziło tylko o młodych ostrowczan, ale o odpowiedź na pytanie: czy uczeń może zakwestionować decyzję egzaminatorów?

POZNAŃSKI PRECEDENS

W obronie uczniów stanęli nie tylko rodzice. Sprawą zajęła się Helsińska Fundacja Praw Człowieka, kontrolę w łódzkiej komisji rozpoczęła też Najwyższa Izba Kontroli. Na początku roku wydawało się, że maturzyści i ich obrońcy odniosą sukces. To za sprawą orzeczenia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu, który w styczniu stanął po stronie jednego z poznańskich maturzystów, któremu unieważniono maturę z matematyki. Podobnie jak maturzyści z Ostrowca odwołał się od tej decyzji. Z decyzją sądu nie zgodził się dyrektor tamtejszej komisji egzaminacyjnej i skierował sprawę do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Ten 20 czerwca uchylił wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu i sam odrzucił skargę poznańskiego maturzysty.

- Unieważnienie egzaminu maturalnego z tego powodu, że maturzysta ściągał, nie jest ani decyzją administracyjną, ani czynnością, która może być zaskarżana do sądu administracyjnego. Nie mają tu też zastosowania przepisy kodeksu postępowania administracyjnego - stwierdził Naczelny Sąd Administracyjny.
OSTROWIECKI FINAŁ

Po takim wyroku NSA nie było już wątpliwości jak rozstrzygnie się sprawa ostrowieckich maturzystów. 29 czerwca Wojewódzki Sąd Administracyjny w Łodzi wydał wyrok w sprawie matury w Ostrowcu. Uzasadnienie jest takie samo jak we wcześniejszym wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego. Unieważnienie matury nie jest decyzją administracyjną, więc nie można jej zaskarżyć. Sytuację maturzystów można porównać do sytuacji kierowców. Ci mogą odwołać się od wystawienia mandatu, który jest decyzją administracyjną. Maturzyści już nie mają takiej możliwości w przypadku unieważnienia matur. To jest dla nich niekorzystne. Sytuacja jest trudna, bo gdyby traktować unieważnienie matury jako decyzję administracyjną, to doszłoby do dziwnych sytuacji. Nauczyciele poprawiający matury i podejrzewający odpisywanie powinni składać zawiadomienie o podejrzeniu złamaniu prawa. Kłopot mieliby prawnicy, bo nie ma definicji "ściągania".

JEST MI PRZYKRO

Danuta Zakrzewska, dyrektorka łódzkiej komisji egzaminacyjnej odetchnęła z ulgą. - Byłam oskarżana o coś, czego nie zrobiłam. Spotykały mnie różne przykrości, próbowano mi ubliżać. W moje firmie były ciągłe kontrole, sprawdzano dosłownie wszystko - mówi Danuta Zakrzewska. Jeszcze raz zapewnia, że unieważnienie matur nie było decyzją pochopną. Polemizuje też z raportem Najwyższej Izby Kontroli, który zarzucił jej nie dopełnienie procedur. - Jak mogę wskazać w jaki sposób uczeń A odpisywał od ucznia B? - pyta Danuta Zakrzewska. - To jest bardzo trudna sprawa, bo egzamin odbywa się w 900 szkołach, żeby każdemu patrzeć na ręce byłoby potrzebne 4,5 tysiąca obserwatorów - dodaje.

W tym roku pod szczególnym nadzorem komisji były ostrowieckie matury. Jan Korczyński z kieleckiej delegatury komisji egzaminacyjnej obserwował maturę w III Liceum Ogólnokształcącym imienia Władysława Broniewskiego w Ostrowcu. Pisały tam maturę osoby, którym unieważniono ubiegłoroczny egzamin. - Wiele osób kolejny raz przystąpiło do matury. Ich wyniki były zadowalające - mówi Jan Korczyński.

Dla ostrowieckich maturzystów, którzy mieli unieważnione matury pojawia się wreszcie szansa na wymarzone studia. Dla osób, które zamierzały po ubiegłorocznej maturze iść na medycynę był to rok stracony. Na tych studiach potrzebny jest bowiem wynik egzaminu z chemii.