Gliniane, wypalane figurki autorstwa Zofii Batugowskiej były prezentowane na wystawach w kraju i za granicą.
(fot. Agnieszka Wykrota-Przysiwek)
Wyroby z gliny zaczęto wytwarzać w Denkowie już w XV wieku. Po wojnie wiele osób zaczęło się zajmować ceramiką artystyczną, robili ozdobne flakoniki, malowane talerze, spodki, świątki ludowe.
Gliniane, wypalane figurki autorstwa Zofii Batugowskiej były prezentowane na wystawach w kraju i za granicą.
(fot. Agnieszka Wykrota-Przysiwek)
Trudno uwierzyć, ale tradycje rzemiosła garncarskiego na terenie dzisiejszego Denkowa sięgają XV wieku. Wedle historycznych przekazów, już wtedy osada wraz z pobliską Iłżą słynęła w regionie z wyrobów garncarskich. W XV wieku w Denkowie został nawet założony jako pierwszy rzemieślniczy cech garncarzy, jednak przywileje nadał mu dopiero w 1708 roku właściciel Denkowa, hrabia Józef Lubomirski. Z kolei w 1750 roku król August III nadał denkowianom przywilej na wyrób garnków, kafli i fajansowych naczyń, eksportowanych później do Rosji i Niemiec. Ponoć na egzaminy przyjeżdżali do Denkowa uczniowie i czeladnicy nawet z Warszawy, a to za sprawą rangi i znaczenia miejscowych cechów. Jeszcze dzisiaj tradycje garncarskie, zwłaszcza wśród najstarszych mieszkańców dzielnicy, są bardzo żywe.
- Ludzie w Denkowie zajmowali się garncarstwem od niepamiętnych czasów, opowiadali o tym mój dziadek i jego ojciec. Ziemia tu była słaba, to sobie dorabiali w ten sposób - opowiada Zofia Nowak, jedna z mieszkanek dzielnicy. - Aż do wojny fach garncarski przechodził z pokolenia na pokolenie, po dziadkach i ojcach przejmowali go synowie czy córki, a po mężach żony, bo i tak bywało. Wszystko to była pilnie strzeżona tajemnica, metody wytwarzania czy wypalania - wspomina. - Po wojnie wiele osób zaczęło się zajmować ceramiką artystyczną, robili ozdobne flakoniki, dwojaczki, malowane talerze, spodki, świątki ludowe. Był na to popyt i duże pieniądze rzemiosło przynosiło. Pamiętam, jak do niedawna takie dekoracyjne talerze w większości domów na ścianach wisiały.
Wśród denkowskich rodów, które kontynuowały tradycje rzemieślnicze, byli Foremscy i Kaczmarscy. Na podwórku Foremskich, nieopodal denkowskiego Rynku, jeszcze do dzisiaj można podziwiać pozostałości pieca garncarskiego z XIX wieku i komin z cegieł. Komin zresztą blisko 40 lat temu najwyraźniej upodobały sobie... bociany, które uwiły tu gniazdo i przylatują każdego roku.
- Zamiłowanie do ceramicznych figurek z gliny przejęłam po ojcu i mamie, w naszej rodzinie te tradycje były bardzo żywe, zajmowała się tym również moja siostra. Pierwszą figurką, którą zrobiłam na początku lat 60., był gliniany paw. Kolejne figurki szły na wystawy w kraju i za granicą, było to wtedy bardzo opłacalne zajęcie - przyznaje Zofia Batugowska, autorka ceramicznych figurek. Swoje prace wystawiała w Warszawie, Krakowie, Lublinie, Ostrowcu. Z kolejnych przywoziła nagrody i dyplomy. - Najbardziej lubię robić kurki, pawiki, ale lepię też figurki chłopów pracujących w polu, rzeźby z motywami sakralnymi, postacie świętych, cierpiącego Chrystusa.
Po sześciu wiekach obecności garncarstwa w Denkowie rzemiosło zaczyna powoli zamierać. Aby podtrzymać tradycję, powstałe niedawno Towarzystwo Przyjaciół Denkowa zamierza otworzyć "skansen" połączony ze stałą wystawą warsztatów ceramiczno-garncarskich, gdzie prezentowane byłyby pokazy rzemieślnicze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?