- Zatrzymali nas na półtorej godziny. Nie zdążyliśmy na samolot i żadne argumenty do nich nie docierały - opowiada Henryk Milcarz, z którym udało się nam skontaktować wczoraj późnym wieczorem.
Delegacja polskich parlamentarzystów: świętokrzyski poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej Henryk Milcarz, posłanka Prawa i Sprawiedliwości Jolanta Szczypińska i poseł PiSu Piotr Cybulski od niedzieli przebywali na terytorium palestyńskim. Posłowie tworzą prezydium Polsko-Palestyńskiej Grupy Parlamentarnej i w ramach oficjalnej delegacji odwiedzili Ramallah w Autonomii Palestyńskiej.
Do kraju planowali wrócić w piątek, lecz na lotnisku w Tel - Awiwie doszło do zamieszania i nie wiadomo z jakiego powodu. - Tłumaczyliśmy, że jesteśmy polskimi posłami i byliśmy na oficjalnej delegacji. Poddali nas osobistej rewizji, dokładnie przeszukali bagaże, sprawdzali, czy nie mamy materiałów wybuchowych. Nie miałbym pretensji, gdyby nie trwało to półtorej godziny - opowiada świętokrzyski poseł. - Mówiliśmy, że mamy za chwilę lot, lecz nie reagowali.
Skontaktowaliśmy się z rzecznikiem prasowym Ministerstwa Spraw Zagranicznych Piotrem Paszkowskim, który inaczej przedstawia sprawę: - Według naszych informacji posłowie zostali szczegółowo skontrolowani, tak jak każdy po pobycie w Autonomii Palestyńskiej - mówi Piotr Paszkowski. - Nie nazwałbym tego zatrzymaniem, tylko właśnie dokładną kontrolą.
Z kolei poseł Milcarz podkreśla, że z jego perspektywy to nie była "normalna" kontrola.
Posłowie noc spędzili w Tel - Awiwie. Zaopiekował się nimi polski konsul, za pomocą którego zarezerwowali bilety na sobotni lot o godzinie 3.30 czasu izraelskiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?