Akcja pod hasłem "Tak dla transplantacji" odbyła się na Rynku Starego Miasta w Sandomierzu. W spotkaniu uczestniczyli między innymi dawcy nerek i osoby, które je od nich otrzymały.
Ci, którzy oddali narząd bliskim, podkreślali, że przeszczep jest najlepszą metodą leczenia chorych ze schyłkową niewydolnością nerek, umożliwia im powrót do normalnego życia i uwolnienia się od uciążliwych, wielogodzinnych dializ, a także kontynuację nauki i pracy.
ODDALI NERKI SWOIM DZIECIOM
Bożena Szumera z Osieka koło Oświęcimia oddała nerkę starszej córce Asi, jej mąż Mariusz - młodszej Ewie.
Rodzina przyjechała do Sandomierza w komplecie. - Oddając nerki córkom, mogliśmy jeszcze raz dać im życie. Teraz wszyscy funkcjonujemy zupełnie normalnie i pokazujemy, że nie ma się czego obawiać - powiedziała pani Bożena.
Gdy okazało się, że córki są chore, wybór był taki: dializy i czekanie na dawców z wypadku albo przeszczep organów od rodziców. Nie było wahania.
- Dla własnego dziecka zrobi się wszystko. Czułam ulgę, że potrzebna jest akurat nerka, a nie serce czy wątroba, którymi nie mogłabym się podzielić - dodała Bożena Szumera.
Asia jest po przeszczepie już siedem lat, Ewa - 11. - Po przeszczepie można normalnie żyć, uprawiać sport i rozwijać swoje pasje. Nie ma żadnych ograniczeń. Trzeba tylko uważać na infekcje i przyjmować leki - podkreśliła Asia.
Joanna uczestniczyła w mistrzostwach Polski dla osób po transplantacji w narciarstwie alpejskim i lekkiej atletyce. Razem z siostrą była na mistrzostwach świata.
Mateusz Stola z Sandomierza potwierdził, że dzięki przeszczepowi zdecydowanie poprawił się komfort jego życia. - Rozpocząłem studia, mam własną firmę. Nerka to najwspanialszy prezent, jaki mogłem otrzymać - powiedział Mateusz.
- Nie można traktować nas jak bohaterów i patrzeć jak na osoby, które zdobyły się na poświęcenie. Gdy robi się coś dla swojego dziecka, nie ma mowy o poświęceniu - stwierdziła mama Mateusza - Aleksandra Stola.
- Byłam tylko cztery dni w szpitalu. Po czterech tygodniach od operacji wróciłam do normalnej pracy - dodała sandomierzanka.
POKONAĆ STRACH I NIEWIEDZĘ
- Organów od zmarłych dawców jest niewiele, a osób dializowanych bardzo dużo. Dlatego propagujemy przeszczepy nerek od żywych dawców - wyjaśniła Aleksandra Tomaszek, koordynatorka programu Żywy Dawca Nerki, pracująca w Klinice Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej Szpitala Dzieciątka Jezus w Warszawie.
Takich przeszczepów dokonuje się niewiele, w tym roku było ich 26, w ubiegłym roku 40, a dwa lata temu - 50. Barierą jest przede wszystkim strach i brak informacji, dlatego organizowane są akcje informacyjne i konferencje. Jak podkreśla Aleksandra Tomaszek, oddanie nerki jest bezpieczne. Wcześniej wykonywane są dokładne badania, musi być 100-procentowa pewność, że dawca jest zdrowy.
Program Żywy Dawca Nerki jest częścią Narodowego Programu Rozwoju Medycyny Transplantacyjnej, finansowanego przez ministerstwo zdrowia.
Współorganizatorem niedzielnej akcji był Jan Statuch z Sandomierza, zastępca prezesa Fundacji Śląskiego Centrum Chorób Serca, który 10 lat temu miał przeszczep serca.
Podczas akcji "Tak dla Transplantacji" można było skorzystać z bezpłatnych badań poziomu cukru i cholesterolu oraz z porad kardiologicznych. Czynny był także punkt informacyjny dotyczący populacyjnych programów wykrywania raka piersi i raka szyjki macicy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?