Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gol Konona ozdobą Eurosportu

Sebastian Kowalski
Napastnik Korony Ernest Konon grał przeciwko wielu znanym piłkarzom.
Napastnik Korony Ernest Konon grał przeciwko wielu znanym piłkarzom. S. Stachura
Swoje pamiętne mecze wspomina Ernest Konon, napastnik Korony, który z KRC Genk był wicemistrzem i zdobywcą Pucharu w Belgii.

Ernest Konon w Koronie ma niesamowitą ochotę do gry, co widać podczas meczów. Bardzo mu się w Kielcach podoba i wierzy, że czekają go z "żółto-czerwonymi" wielkie spotkania. A swoje jak do tej pory najmilsze wspomnienia sympatyczny napastnik wiąże głównie z Belgią, gdzie spędził sporo czasu.

W sezonie 1997/1998 zdobyłem wicemistrzostwo Belgii i puchar tego kraju - mówi z dumą Ernest Konon. A naprawdę ma się czym pochwalić.

OZDOBA EUROSPORTU

Wtedy Genk miał markę w Europie, a Konon zdobywał dla niego gole także w Pucharze Intertoto. Wyżej ceni jednak choćby trafienie ligowe w spotkaniu z RWD Molenbeek. - Genk potrzebował remisu do zajęcia drugiego miejsca w lidze, oni musieli wygrać. Do 79 minuty prowadzili 1:0, a wtedy ja strzeliłem pięknego gola. Ta bramka była przez pewien czas czołówką Eurogola na stacji Eurosport - mówi Konon. Kibice RWD do dziś pamiętają Polaka, który wtedy o miejsce w składzie rywalizował z Branko Struparem, gwiazdą reprezentacji Belgii (uczestnikiem finałów Euro 2000 i MŚ 2002) i legendą kadry Gwinei Souleymanem Oulare. - Byłem młody, ale dostawałem szanse od trenera - opowiada wychowanek Karkonoszy Jelenia Góra.

WIELKI FINAŁ

W 1998 roku Konon zagrał w finale Pucharu Belgii. Genk wygrał z FC Brugge 4:0, a Polak wszedł na boisko w 55 minucie i zaliczył asystę przy jednej z bramek. - To był niesamowity wieczór, kilkadziesiąt tysięcy ludzi na stadionie w Brukseli, popis gry mojej drużyny i potem wielkie święto - opowiada Konon, który w KRC Genk grał m.in. z Krzysztofem Bukalskim, Bartem Goorem, Philipem Clementem. - Clement to był wariat, facet do czarnej roboty, likwidowania akcji przeciwnika, walki. On miał ciężki charakter, w reprezentacji ciągle się kłócił z trenerami, obrażał, wyjeżdżał ze zgrupowań. W Genku niewiele osób go lubiło i cieszyliśmy się, że odszedł do Coventry - kontynuuje napastnik Korony.
BÓJKA ZE SCIFO

W Belgii podczas jednego meczu młodziutki wówczas Konon starł się z wielkim Enzo Scifo. - Scifo, bożyszcze kraju, grał w Anderlechcie. Na środku boiska założył mi "dziurę" i troszkę mnie poniosła fantazja, bo go złośliwie kopnąłem. Scifo mi oddał, ja nie byłem dłużny, a rozdzielił nas sędzia. Na szczęście dostaliśmy obaj tylko po żółtej kartce - wspomina Konon. A wtedy jego drużyna uległa Anderlechtowi 1:3. A Konon później był bliski przenosin do słynnego klubu z Brukseli, niestety, w sparingu Cercle Brugge ze Standardem Liege, w którym strzelił dwa gole, złamał piszczel i musiał pauzować cztery miesiące. - To był dramat. Ja wiedziałem, że Anderlecht mnie pozyska, bo prowadziliśmy rozmowy. A kontuzji doznałem w 90 minucie sparingu. Minąłem przeciwnika, a on powstrzymał mnie brutalnym faulem - opowiada 34-letni piłkarz, który swą grę opiera głównie na szybkości. - Nie ukrywam, nie jestem wirtuozem. Na testach w Belgii, w Overpelt Fabrik miałem szczęście. Kryjący mnie w pierwszej odsłonie spotkania testowego czarnoskóry obrońca doznał kontuzji, a z jego następcą robiłem, co chciałem. Potem w przenosinach do Genku pomógł mi przypadkowy gol z 40 metrów w sparingu z tym zespołem. Mógłbym mówić, że przymierzyłem, a tak naprawdę chciałem wybić piłkę, a wiatr ją tak poniósł, że wylądowała w bramce - wspomina Ernest Konon.

PECH Z RIJKAARDEM

Konon strzelał gole w Belgii, Izraelu, na Cyprze, gdzie był gwiazdą w Paralimni. Kiedy jednak dostał telefon ze Sparty Rotterdam, zdecydował się dołączyć do tego klubu na obóz. - Spartę prowadził sam wielki Frank Rijkaard. Holender wypytywał mnie o wszystko i dopiero jak stwierdził, że pasuję mentalnie do jego drużyny, wystawił mnie w sparingu. Strzeliłem gola Utrechtowi, podpisaliśmy kontrakt, lecz... został on unieważniony przez holenderską federację. Coś było nie tak w ich wewnętrznych przepisach, a ja, choć od wczesnych lat przebywałem w Beneluksie, byłem traktowany jak zawodnik spoza Unii Europejskiej. Rzuciłem klub na Cyprze i po fiasku ze Spartą zostałem bez pracy - mówi o swoim największym pechu Ernest. Napastnik Korony chce w Kielcach nawiązać do swoich najlepszych chwil w Belgii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie