Najcenniejszy gołąb pocztowy w okręgu kieleckim wrócił do swojego właściciela po katastrofie hali Międzynarodowych Targów Katowickich. - Przeżył trzy dni pod gruzami, a kiedy zastał w swoim boksie w gołębniku innego samca, jeszcze spuścił mu lanie - mówi z dumą Jerzy Kubik, hodowca z Koszyc. Na szczęście hodowcy gołębi pocztowych z naszego regionu nie ponieśli wielkich strat w stadach.
Kiedy Jerzy Kubik zobaczył plątaninę blachy i gruzów na środku katowickiej hali, w miejscu, gdzie stały klatki z polską reprezentacją gołębi pocztowych, był pewien, że żaden ptak nie przeżył. - Sam ledwo uszedłem z życiem. Do tej pory przypomina mi się ten podmuch powietrza, który czułem na plecach, kiedy uciekałem przed walącym się dachem - nie może uwolnić się od wspomnień. Nawet hałas przejeżdżającej ciężarówki przypomina mu o tragedii z 28 stycznia. Przeżył, bo razem z grupą kilkunastu osób schronił się w toalecie. Czekali na pomoc przez 40 minut. - Do dziś jak słyszę hałas, odruchowo patrzę w górę na sufit - mówi.
Ramzes wrócił w środę...
Z pięciu najlepszych swoich gołębi, które przywiózł na wystawę, odzyskał dwa. Ramzes wrócił sam w środę po południu. - Akurat byłem w Katowicach, żeby odebrać gołębie, które ocalały, jak zadzwonił do mnie ojciec i powiedział, że na podwórku pojawił się gołąb - opowiada Jerzy Kubik. - Pomyślałem: "to będzie mój Ramzes", ale mógł też być inny, który zawieruszył się w drodze do domu. Na wszelki wypadek kazałem ojcu umieścić gołębia osobno, bo w boksie Ramzesa ulokowałem już innego samca i bałem się, że jak nowy zobaczy tamtego, zabije tego biednego, zmęczonego podróżą ptaka.
... i pokazał kto rządzi!
Gołąb nie tylko wdarł się do gołębnika, ale jeszcze pobił intruza, który zajął jego boks i pokazał, kto tu rządzi. - To prawdziwy twardziel, najlepszy gołąb z mojego stada. Przeżył pod gruzami trzy dni, pewnie żywił się resztkami karmy i dziobał śnieg. Wiedziałem, że trafi do domu, jeśli tylko przeżyje. Dodałem mu do imienia przydomek "Wielki", bo przecież mój Ramzes jest Wielki - nie posiada się z dumy Jerzy Kubik. Ramzes ma dwa lata, jest jednym z trzech gołębi należących do reprezentacji Polski, ma drugą lokatę w kraju w klasie E (loty dalekodystansowe do 900 km), ma już wylatane 12,5 tysiąca kilometrów, 900 kilometrów robi w dziesięć godzin. W jaki sposób trafił do domu zimą, kiedy ze względu na trudności w rozpoznawaniu terenu nie urządza się lotów gołębi? - On ma orientację topograficzną w genach. Jego rodzice i dziadkowie należeli do słynnej hodowli pana Paliczki, selekcjonowanej właśnie w kierunku lotów dalekodystansowych. Po prostu wie, dokąd ma lecieć, jakby miał w sobie kompas. Taki gołąb jest wart kilkadziesiąt tysięcy złotych, więcej niż dobry samochód. Ale w życiu go nie sprzedam - zarzeka się hodowca.
Nasze straty niewielkie
- Gołąb pana Kubika to wyjątkowa sztuka - przyznaje Tadeusz Ptak, prezes zarządu okręgu kieleckiego Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych. - Mocne, zdrowe gołębie, które uratowały się z katastrofy są w stanie wrócić do swoich właścicieli. W poniedziałek, zaraz po katastrofie, wrócił gołąb do Stanisława Barłoga, hodowcy z Koszyc. Mieliśmy też sygnał z Mierzawy, że tam doleciał gołąb należący do hodowcy z Suchedniowa.
W opinii prezesa Ptaka, hodowcy z naszego regionu nie ponieśli wielkich strat w swoich stadach. Na wystawę do Katowic zabrali 28 czempionów Polski, odebrali z powrotem 15. - To jest materiał do odbudowania stad. Może jeszcze jakiś gołąb doleci. W porównaniu z okręgiem śląskim, w naszym nie jest źle - ocenia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?