Wyruszyliśmy z Playa del Ingles wzdłuż wschodniego wybrzeża. Na wzgórzach pojawiły się wiatraki - pojedyncze i w większych skupiskach. Nie służą one ozdobie lecz ciężko pracują przy odsalaniu morskiej wody. Gran Canaria cierpi na jej niedostatek i dlatego musi korzystać z zasobów oceanu.
Inny dość charakterystyczny widok to wielkie zielone namioty, nad przeznaczeniem których dyskutowano już w samolocie, który zbliżał się do lądowania w stolicy. To uprawy, przede wszystkim bananowców, okryte zieloną siatką chroniącą rośliny przed wiatrem i przynoszonym przez niego z Afryki drobnym piaskiem.
W małej wiosce Las Rosas trafiliśmy do muzeum minerałów, które tak naprawdę jest kanaryjską zagrodą. Szlachetne i półszlachetne kamienie tworzą zaledwie jedną z ekspozycji. Na podwórku i w kilku salach można oglądać narzędzia rolnicze oraz te, których używały dawniej gospodynie domowe. W muzeum mieści się szkoła haftu uważana za najlepszą na Wyspach Kanaryjskich.
Jaskinie smocze drzewo
O tym, że nawet we współczesności można być jaskiniowcem, przekonałam się w kolejnej wiosce Barranco de Guayedeone. W brązowych skałach widoczne są ślady po pierwotnych mieszkańcach wyspy - Guanczach. To nic dziwnego. Gdy jednak przy jaskini widzimy antenę satelitarną, baterię słoneczną czy samochód, sprawa zaczyna być ciekawa. Okazuje się, że wielu wyspiarzy zagospodarowało sobie całkiem komfortowo skalne jamy organizując w nich nie tylko swoje domy, ale małe fabryczki, sklepy, hurtownie, magazyny.
Po jaskiniowym krajobrazie czas nacieszyć oczy roślinnością bujnie porastającą dolinę i stoki wzgórza w ogrodzie botanicznym Jardin Botanico Canario. Palmy, drzewa i krzewy iglaste, a przede wszystkim niezliczona ilość kaktusów różnych kształtów i rozmiarów robią wrażenie. Niektóre z kolczastych roślin osiągają wysokość kilku metrów! Ciekawostką są też drzewa smocze, czyli Dracaena draco urastające nawet do kilkunastu metrów. Wiele z nich dożywa setek, a nawet tysięcy lat.
Sok z drzewa, uznawany dawniej za smoczą krew, przez wiele lat wykorzystywano do sporządzania różnych lekarstw. Smocze drzewo należy do rodziny składającej się niemal z 80 gatunków. Przetrwała ona epokę lodowcową w strefie tropikalnej i subtropikalnej Starego Świata i obecnie należy do ostatnich przedstawicieli flory okresu trzeciorzędu.
Miodowy mur w chmurach
Gdy wyjeżdżaliśmy z nadmorskiego kurortu, słońce mocno przygrzewało, a niebo było prawie bezchmurne. Wystarczyło jednak wjechać w górzysty teren, by znaleźć się pośród mgieł i chmur. Droga pełna zakrętów wiodła do centralnego punktu wyspy - Cruz de Tejeda, potem zaś do miejsc widokowych, które miłośnikom pięknego krajobrazu dostarczyć mogą wielu przyjemnych chwil.
Chmury to zakrywają to ukazują w pełnej krasie pobliskie szczyty, a nawet sąsiednią wyspę Teneryfę i jej wulkan Teide. Pilot radzi, by właśnie w tym miejscu kupić charakterystyczny alkoholowy napój Gran Canarii - ron miel czyli rum z miodem. Najpierw trzeba w małej szklaneczce skosztować go i jeśli smak odpowiada, można już robić zakupy. Oprócz rumu warto spróbować drugiej specjalności wyspy - cobana czyli bananowego likieru.
Kanaryjska Częstochowa
Czym dla Polaków jest Częstochowa, tym dla mieszkańców Gran Canarii - Teror. Znajduje się tu bowiem bazylika Matki Boskiej od Sosen - patronki wyspy. W neoklasycznej świątyni z XVIII wieku najważniejsza jest XV-wieczna rzeźba Madonny siedzącej na srebrnym tronie.
Pielgrzymi przybywają do niej przede wszystkim podczas największego święta Matki Boskiej od Sosen odbywającej się od 6 do 8 września. Wtedy małe uliczki zaludniają się do granic możliwości. Na co dzień to jednak ciche i spokojne miasteczko, po którym spacer to prawdziwa rozkosz. Głównie ze względu na architekturę, której jednym z elementów są ozdobne balkony wykonane z drewna sosny kanaryjskiej. Teror znane jest również z tego, iż w pewnym okresie zamieszkiwała w miasteczku rodzina żony bohatera walk o wyzwolenie krajów Ameryki Południowej Simona Bolivara, Wenezuelki Marii Teresy Rodriguez del Toro.
Pewien odcinek drogi z środka wyspy do Playa del Ingles nazywany jest "trasą aj, aj". O tym, skąd taka nazwa, łatwo przekonać się już na pierwszych kilometrach. Niezwykle pozakręcana, niezbyt szeroka droga usytuowana jest wprost nad przepaściami i urwiskami. Nie da się uniknąć okrzyków, szczególnie wtedy, gdy nasz pojazd ma się minąć z nadjeżdżającym z naprzeciwka. Kto miewa kłopoty z chorobą lokomocyjną, przed tą wycieczką powinien zażyć odpowiedni lek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?