[galeria_glowna]
Ireneusz Pietrzykowski, trener Granatu Skarżysko:
Ireneusz Pietrzykowski, trener Granatu Skarżysko:
- Możemy być zadowoleni, ale tylko z wyniku meczu. Od kiedy bramkarz gości dostał czerwoną kartkę, biliśmy głową w mur, mieliśmy jakieś sytuacje, "przepchnięte" piłki, lecz moja oraz kibiców irytacja była coraz większa. Czego jak czego, ale emocji w końcówce jednak nie zabrakło! Takie spotkania też pamięta się długo.
Trzecioligowi piłkarze Granatu Skarżysko-Kamienna zwyciężyli na własnym boisku Lubań Maniowy 2:1, ale po meczu wszyscy zgodnie powtarzali - wynik był lepszy niż gra, która w wielu momentach pozostawiała wiele do życzenia.
Pojedynek z "góralami" mógł ułożyć się dla skarżyszczan zgoła inaczej, gdyby w pierwszych pięciu minutach wykorzystali choć jedną ze znakomitych okazji. Bramkarza Lubania Wojciech Okręglak bronił jednak strzały Adama Imieli oraz Przemysława Ryńskiego.
HUŚTAWKA NASTROJÓW - KARNY I "CZERWIEŃ"
W 8 minucie na trybunach zapanowała konsternacja. Damian Chrzanowski we własnym polu karnym sfaulował Mateusza Bachledę i starachowicki arbiter Rafał Rzeszutek wskazał na jedenasty metr. Rzut karny wykorzystał Jacek Pietrzak i goście cieszyli się z prowadzenia. Humory popsuły im się w 17 minucie. Wtedy to Okręglak wybiegł z bramki poza własne pole karne i ręką zatrzymał futbolówkę bitą przez Klaudiusza Łatkowskiego. Ujrzał czerwony kartonik. Jego miejsce zajął rezerwowy golkiper Jakub Kożuch, zaś boisko opuścił zawodnik z pola Damian Firek. Granat bezskutecznie bił jednak głową w mur, musiał też uważać na kontry. Po jednej z takich akcji Lubania głową strzelał Robert Krzystyniak, ale trafił w poprzeczkę.
Krzysztof Rzeszowski, piłkarz Granatu:
Krzysztof Rzeszowski, piłkarz Granatu:
- Fajnie jest wygrać spotkanie, mimo kłopotów, bo przez sporą część meczu zwyczajnie nam "nie szło". W końcówce znalazłem się w polu karnym rywala, w tym miejscu, gdzie powinienem, dobiłem piłkę w długi róg i mogliśmy cieszyć się z trzech punktów!
GDYBY NIE KRZYSIEK…
Szczęście wreszcie uśmiechnęło się do Granatu w 37 minucie. Mateusz Fryc niemal z linii końcowej zacentrował na szósty metr od bramki Maniowych, piłkę uderzył Radosław Mikołajek, ta musnęła jeszcze nogę jednego z obrońców i wpadła w prawy róg "świątyni" Lubania. Remis 1:1 utrzymał się do przerwy. Przez niemal całą drugą połowę Granat nie potrafił wykorzystać gry w przewadze, częściej irytując swych kibiców. Dopiero w czwartej minucie doliczonego czasu gry w polu karnym Lubania doszło do kotłowaniny, piłkę głową dobił do siatki Krzysztof Rzeszowski (pojawił się na boisku w 68 min.) i za chwilę utonął w objęciach kolegów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?