Grzegorz Mołda z Włoszczowy podbija kina: dwie premiery w ciągu miesiąca
Po filmie była okazja by porozmawiać zarówno o „Mateczniku”, który premierę będzie miał 2 grudnia, powspominać przeszłość i powiedzieć coś o planach.
Grzegorz Mołda reżyserem został na przekór. Po liceum zdawał do szkoły aktorskiej, ale kiedy go nie przyjęto postanowił zostać reżyserem. - Po tym oblanym egzaminie myślałem, że jeszcze im pokażę stając po drugiej stronie kamery – śmiał się z tamtych emocji. I chociaż kolejnego egzaminu wstępnego też nie wspomina dobrze: - To był spontan, nic nie umiałem – przyznaje, to studia skończył w pięknym stylu. Jego dyplom, 15 minutowy film „Koniec widzenia” został nominowany w kategorii krótkich filmów na festiwalu w Cannes. - To było gigantyczne wyróżnienie, a ja nie czułem by mój film był jakiś wybitny. Pojechałem do Cannes z pożyczonym smokingiem, było niesamowicie gorąco i chyba dlatego tak niewiele pamiętam.
Inspiracją do filmu były spostrzeżenia z miejsca widzeń w areszcie. - W czasie studiów robiliśmy tam dokumentację filmową, przekonałem się wtedy, że dokument nie jest dla mnie, lepiej się czuję w fabule - mówi.
Sukces, bo tak można nazwać nominację na festiwalu filmowym w Cannes, niewiele zmienił. - Owszem, poznałem producentów. Ludzi z branży, łatwiej było o dofinansowanie, ale ja nie miałem tematu, pomysłu na kolejny film a oczekiwania były ogromne – wyjaśnia.
Po opuszczeniu szkoły pracował przy produkcji serialu „Na sygnale”, między 2018 a 2021 rokiem wyreżyserował kilkadziesiąt odcinków i przyznaje, że była to bardzo dobra szkoła rzemiosła, wymagająca szybkiego tempa.
Dwa lata temu otrzymał stypendium ministra kultury na scenariusz filmu o Ince, Danucie Śledzikównie. - To bardzo ciekawa, wielowymiarowa postać, mam na nią pomysł – mówi.
O tym by nakręcić film inspirowany tym, co dzieje się w mieszkaniach treningowych, w których odbywa się nauka życia osób opuszczających ośrodki penitencjarne czy niepełnosprawnych myślał od dawna.
- Scenariusz był bardzo obszerny, film zapowiadał się na kilka godzin, ale nie było producenta, który wyłożyłby na to kasę – mówi Grzegorz Mołda. - Dlatego odchudzaliśmy go a w czasie montażu jeszcze wycięto kilka wątków i scen.
„Matecznik” opowiada o przemocy i przekraczaniu granic – warunkowo zwolniony z poprawczaka Karol w mieszkaniu treningowym zdany na pomoc wychowawczyni stara się wrócić do normalnego życia. - Kręciliśmy go w głębokiej pandemii, zamknięci przez kilkanaście dni w mieszkaniu i to jest naprawdę dojmujące przeżycie. Na końcu mieliśmy tego dosyć, zaczęliśmy lekko świrować, ktoś zaczął gadać do lalki.
Premiera „Matecznika” odbędzie się 2 grudnia a 6 stycznia na ekrany wejdzie kolejny film Grzegorza Modły „Zadra”. Tym razem to film muzyczny o młodej raperce, dziewczynie z blokowiska, która próbuje się przebić w świecie zdominowanym przez facetów.
Rzadko, który młody reżyser może się pochwalić dwiema fabularnymi premierami w przeciągu miesiąca, ale w przypadku Grzegorza Mołdy jest to możliwe. Niewykluczone, że reżyser współpracować będzie ze znanym kieleckim scenarzystą Andrzejem Gołdą. Być może zobaczymy ich wspólny film.
Zobaczcie galerię zdjęć ze spotkania
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.4/images/video_restrictions/0.webp)
Lady Pank: rocznica debiutanckiej płyty
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?