Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzyb zatruwa życie

Rafał BANASZEK

Męczą się z nią każdej zimy od kilkudziesięciu lat, jak się tutaj sprowadzili. Wychodzi w rogach ścian pomieszczeń od sufitu do samej posadzki, "zjada" drewniane podłogi, stanowi duże zagrożenie dla zdrowia dzieci. Mowa o grzybicy, która nie daje spokojnie żyć dwóm rodzinom z Konieczna, mieszkającym w budynku komunalnym, będącym własnością Urzędu Gminy we Włoszczowie.

Gmina obiecywała remont, ale najważniejszych prac nigdy nie przeprowadziła, bo nie było na to pieniędzy. Lokatorzy chcieli wykupić na własność wynajmowane mieszkanie, żeby je wyremontować, ale urząd nie chciał sprzedać. Prosili trzech burmistrzów, którzy kolejno po sobie następowali i żaden im nie pomógł. Z ohydnym grzybem lokatorzy muszą żyć każdej zimy. I tak od kilkudziesięciu lat...

Państwo Maria i Marek Bełtowscy mieszkają w Koniecznie w ponadczterdziestoletnim budynku komunalnym numer 166, będącym własnością gminy Włoszczowa. Do pomieszczeń po byłej "agronomówce" sprowadzili się dwadzieścia lat temu. Od 1986 roku wynajmowali od gminy mieszkanie o powierzchni 54 metrów kwadratowych. Problemy z wilgocią i grzybicą na ścianach, głównie w okresie zimowym, pojawiły się od samego początku użytkowania mieszkania. Lokatorzy nie mogli przeprowadzić większego remontu na własną rękę, bo pomieszczenia nie były ich własnością.

Chcieli kupić, gmina nie chciała sprzedać

W lutym 1995 roku zwrócili się do Urzędu Gminy z prośbą o umożliwienie im wykupu mieszkania znajdującego się na pierwszym i zarazem ostatnim piętrze budynku. Pisali m.in., że pokrycie stanowi stropodach, który nie jest odpowiednio wykonany, przylega on bezpośrednio do sufitu, nie ma żadnej izolacji i ocieplenia, w związku z tym w mieszkaniu panują złe warunki.

- Zimą jest bardzo zimno, przemarzają ściany i strop, na którym widoczne są wszystkie belki, w rogach ścian od sufitu do podłogi we wszystkich pomieszczeniach powstały grzyby, które zwalczamy bez żadnego skutku, gniją też podłogi. Ma to niekorzystny wpływ na nasze zdrowie, tym bardziej małego dziecka, które często choruje. Aby temu zapobiec musimy odnawiać ściany dwa razy w roku, co i tak mało pomaga. Ściany zewnętrzne wymagają ocieplenia, gdyż inaczej dalsza walka z grzybem prowadzi donikąd - opisywał sytuację w mieszkaniu Marek Bełtowski.

Twierdził, że natychmiastowego remontu wymaga stropodach, który należy ocieplić oraz założyć na nim instalację odgromową. Pisał, że jego łazienka nie ma żadnej instalacji wentylacyjnej, w związku z czym grzyb wychodzi na całej ścianie, mając idealne warunki do rozwoju. Podobna sytuacja była w kuchni, gdzie podczas gotowania ze ścian dosłownie lała się woda. Dodatkowo okna były przegnite i nieszczelne.

Bełtowscy jedyny ratunek dla wynajmowanego od gminy mieszkania widzieli w jego wykupieniu na własność. "Będąc właścicielem - pisał Marek Bełtowski - mógłbym w miarę możliwości sam remontować i polepszać warunki mieszkaniowe poprzez ocieplenie ścian styropianem, wymianę okien, założenie centralnego ogrzewania i wykonanie odpowiedniej wentylacji. Gdy tego wszystkiego się nie będzie wykonywać budynek będzie powoli niszczał". Ówczesny przewodniczący Zarządu Miejskiego Paweł Ameryk odpisał Bełtowskim, że Rada Miejska nie wyraziła zgody na sprzedaż tego lokalu.

Dzieci chorują przez grzyba

Ale Bełtowscy nie dawali za wygraną. Co roku ponawiali pisma do Urzędu Miasta i Gminy we Włoszczowie, żeby odsprzedano im mieszkanie lub zajęto się jego remontem. Za każdym razem spotykali się z odpowiedzią odmowną. W 2001 roku sfrustrowana brakiem zainteresowania urzędników Maria Bełtowska zwróciła się do gminy o powołanie komisji, która sam się przekona, w jakich warunkach są zmuszeni mieszkać Bełtowscy.

- Corocznie wiosną usuwamy grzyb przez wykuwanie w tym miejscu tynku i stosowanie środków przeciwgrzybowych i ponownie malujemy. Są to dla nas dodatkowe koszty. Największym jednak problemem są częste, nawracające choroby dzieci, do których przyczynia się grzyb w mieszkaniu. Nie możemy sobie poradzić, by go skutecznie usunąć, nawet zainstalowanie przez nas centralnego ogrzewania niewiele pomogło, gdyż zewnętrzne ściany i sufit są bardzo zimne, a przez to mokre - opisywała tragiczne warunki mieszkaniowe pani Maria.

Najważniejsze było zadbanie o zdrowie dzieci, które, niestety, chorowały na wskutek obecności grzybicy w mieszkaniu. W zaświadczeniu lekarskim, które wystawił pediatra z Zespołu Opieki Zdrowotnej we Włoszczowie dla siedmioletniej wówczas Pauliny Bełtowskiej czytamy, że prawdopodobną przyczyną alergii dróg oddechowych u dziewczynki mogła być grzybica ścian w mieszkaniu. "Stanowi ona duże zagrożenie dla małego dziecka, grożąc w przyszłości alergią, a nawet astmą oskrzelową" - stwierdził pediatra.

Obecnie Paulina ma 15 lat, a jej młodsza siostra Sylwia - dziewięć. Jak twierdzi ich mama, choroba spowodowana grzybem nie ustąpiła. - Córki non stop chorują, głównie zimą. Kaszlą po nocach, mają katar na tle alergicznym - żali się pani Maria.

Oględziny w mieszkaniu

Komisja gminna, o którą prosili Bełtowscy, w lutym 2001 roku przyjechała na wizję lokalną, żeby sprawdzić warunki, w jakich mieszkają lokatorzy w Koniecznie. W protokole kontroli stwierdzono, że mimo poprawienia przez najemcę ogrzewania lokalu, w dalszym ciągu przemarzają ściany, co można zlikwidować jedynie poprzez ocieplenie ścian zewnętrznych budynku. Drugie i ostatnie oględziny odbyły się 21 marca 2005 roku. Komisja zaleciła wówczas ocieplić zarówno dach budynku, jak i ściany zewnętrzne oraz wymienić okna w całym budynku. Przewidywany koszt tych remontów obliczono na 100 tysięcy złotych.

Na początku rządów burmistrza Józefa Grabalskiego powiało optymistycznymi wieściami. Bełtowscy dostali od burmistrza zapewnienie, że są pieniądze na remont budynku w Koniecznie w wysokości 2300 złotych. Za te pieniądze miały być otynkowane kominy i naprawione pokrycie dachowe. Burmistrz Grabalski zadeklarował na piśmie, że będzie czynił starania w pozyskaniu pieniędzy na remont elewacji budynku. - W ciągu dwudziestu ostatnich lat, jak tutaj mieszkamy, Urząd Gminy wymienił tylko drzwi wejściowe i załatali papą większe dziury w dachu - kiwa z niedowierzaniem głową Marek Bełtowski.

Burmistrz obiecał remont...

W ostatnim piśmie do Bełtowskich, które przyszło im z Urzędu Gminy w lipcu 2005 roku, burmistrz Józef Grabalski zapewnił lokatorów, że kapitalny remont budynku jest za drogi, żeby go w całości przeprowadzić (w grę miałoby wchodzić wspomniane już 100 tysięcy złotych). - Prace będą więc wykonywane etapami w poszczególnych latach. W 2006 roku przewidziany jest kapitalny remont dachu - obiecał na piśmie burmistrz. Zapewnił również, że w razie potrzeby drobne naprawy będą rozwiązywane na bieżąco przez zarządcę budynku, to jest Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej we Włoszczowie.

- Skoro burmistrz obiecał nam generalny remont dachu poszedłem ostatnio do gminy zapytać, czy nic się w tej sprawie nie zmieniło - opowiada pan Marek. - Okazało się, że z remontu nic nie będzie, bo na wszystkie budynki będące własnością gminy przeznaczają w tym roku tylko... 15 tysięcy złotych. To zdecydowanie za mało, żeby cokolwiek zrobić - rozkłada ręce zawiedziony mieszkaniec Konieczna. Zapytany o tegoroczne nakłady na budynki komunalne gminy Michał Ślezak, inspektor do spraw mienia i gospodarki lokalami w Wydziale Planowania Przestrzennego i Gospodarki Nieruchomościami odpowiada, że pieniądze na ten cel owszem są, ale jest to kwota 80 tysięcy złotych podzielona na... wszystkie 23 budynki własnościowe gminy Włoszczowa (również we wspólnotach mieszkaniowych). To kropla w morzu potrzeb, zważywszy na fakt, że sam kapitalny remont piętrowego budynku w Koniecznie to kwota 100 tysięcy.

Sprzedajcie, albo remontujcie!

- Nie licząc na pomoc ze strony gminy, własnym kosztem wybudowaliśmy piece, założyliśmy centralne ogrzewanie oraz wentylację w kuchni i łazience. Wymieniliśmy całą instalację wodną. Kosztowało nas to sporo pieniędzy - opowiadają Bełtowscy z Konieczna. - Niech nam sprzedadzą mieszkanie albo remontują cały budynek! - stawiają sprawę jasno.

W jeszcze gorszej sytuacji znajdują się mieszkający na parterze Borowieccy. Pani Elżbieta opowiada, że musi malować mieszkanie co dwa tygodnie, bo nie idzie wytrzymać w domu. Przez grzybicę zgniły podłogi w pokojach. Pod wykładziną w wielu miejscach drewniane deski się zapadły. Trzeba było przybijać płyty, żeby bezpiecznie chodzić po mieszkaniu. - Tak nie można żyć! - żalą się Borowieccy.

Nie sprzedadzą, ale będą remontować

Zastępująca burmistrza Stanisław Klapa twierdzi, że zgodnie z ustawą Rady Miejskiej z 18 lutego 2005 roku "w sprawie określenia zasad sprzedaży lokali mieszkalnych w budynkach wielomieszkaniowych stanowiących własność gminy Włoszczowa" wyłączono ze sprzedaży lokale po byłych "agronomówkach", w tym między innymi w Koniecznie.

- Jeśli chodzi o przeprowadzenie remontu, to w tym roku jest przewidziane 15 tysięcy złotych na drobne remonty w budynkach komunalnych, na przykład wymiana okien, docieplenie stropów. Zakres robót będzie ustalony dopiero po szczegółowym przeglądzie wszystkich lokali - informuje Stanisław Klapa.

Przewodniczący Rady Miejskiej Tadeusz Burdziński mówi, że o grzybie w Koniecznie nic nie słyszał. - Do mnie nie dotarło żadne pismo w tej sprawie - twierdzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie