MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Homilia w trzech aktach

Iza BEDNARZ
Ksiądz Marek Blady - ma 32 lata, pochodzi z Tempoczowa Kolonii koło Skalbmierza. Ukończył Liceum Ogólnokształcące w Kazimierzy Wielkiej i Wyższe Seminarium Duchowne w Kielcach. Święcenia otrzymał w 1999 roku. Najpierw był wikarym w parafii w Seceminie, od 2003 jest w parafii Świętego Józefa Robotnika w Kielcach i opiekuje się parafialnym teatrem. Przygotował z nim cztery premiery: w 2005 roku "Króla Miłości" na podstawie "Człowieka, który został królem" Dorothy Leigh Sayers, "Gościa oczekiwanego" Zofii Kossak-Szczuckiej. "Tragedię o bogaczu i Łazarzu" na podstawie XVII-wiecznego tekstu, "Igraszki z diabłem" Jana Drdy.
Ksiądz Marek Blady - ma 32 lata, pochodzi z Tempoczowa Kolonii koło Skalbmierza. Ukończył Liceum Ogólnokształcące w Kazimierzy Wielkiej i Wyższe Seminarium Duchowne w Kielcach. Święcenia otrzymał w 1999 roku. Najpierw był wikarym w parafii w Seceminie, od 2003 jest w parafii Świętego Józefa Robotnika w Kielcach i opiekuje się parafialnym teatrem. Przygotował z nim cztery premiery: w 2005 roku "Króla Miłości" na podstawie "Człowieka, który został królem" Dorothy Leigh Sayers, "Gościa oczekiwanego" Zofii Kossak-Szczuckiej. "Tragedię o bogaczu i Łazarzu" na podstawie XVII-wiecznego tekstu, "Igraszki z diabłem" Jana Drdy.
Z lasu nadciąga Marcin Kabat, czyli Krzysztof Kubalski.
Z lasu nadciąga Marcin Kabat, czyli Krzysztof Kubalski.

Z lasu nadciąga Marcin Kabat, czyli Krzysztof Kubalski.

Spektakle amatorskiego teatru parafii Świętego Józefa Robotnika w Kielcach przyciągają ludzi z całego miasta. Na czym polega ten fenomen?

Łukasz Wojda dodaje zespołowi skrzydeł.
Łukasz Wojda dodaje zespołowi skrzydeł.

Łukasz Wojda dodaje zespołowi skrzydeł.

Kiedy gasną światła i widownia zastyga w oczekiwaniu na pierwszą scenę, ksiądz Marek Blady staje za kulisami przy technikach od oświetlenia i zaczyna cichutko się modlić. Żeby wszystko zagrało, żeby aktorzy nie zapomnieli tekstu, żeby sztuka, nad którą pracowali, dotarła do widzów.

Miłością do teatru zarazili go Anna Skaros i Zdzisław Nowicki, kieleccy aktorzy, którzy prowadzili zajęcia w teatrze działającym przy Wyższym Seminarium Duchownym w Kielcach. Ale fascynacja zrodziła się wcześniej, kiedy jeszcze uczył się w kazimierzowskim liceum ogólnokształcącym. - Bo teatr to odskocznia od szarej rzeczywistości, pozwala być kimś innym w innym świecie - mówi. A jednak przed maturą zdecydował, że pójdzie do seminarium. Teatr pozostał w nim i czekał na odpowiedni moment. Taki nadarzył się, gdy w 2003 roku został nominowany wikariuszem w parafii Świętego Józefa Robotnika w Kielcach. Zastał tam teatr przedziwny, jedyny w swoim rodzaju.

TEATR TO DZIWNY, TEATR JEDYNY

Łukasz Wojda to żywioł. Potrafi płynnie przeistoczyć się z typu lirycznego w typ upiorny. Jest filarem parafialnego teatru. Dwukrotnie zdawał egzamin do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie i dwukrotnie był pod kreską: nie przyjęty z braku miejsc. W końcu dał sobie spokój, skończył politologię w Kielcach i został specjalistą od spraw turystyki w Iskrze. Trafił do teatru parafialnego i poczuł, że to jego miejsce na ziemi. Kiedy nie gra, przychodzi na próby, pomaga młodszym adeptom radzić sobie z dykcją, ruchem, potrafi wygłupem rozładować paraliżującą tremę. - Ma ogromną intuicję, wiedzę i talent, jest świetny - charakteryzuje go ksiądz Marek Blady.

Kiedy gra, widownia jest jego. W "Tragedii o bogaczu i Łazarzu" w jednej scenie liczy swoje skarby i tak zapamiętuje się w tym zajęciu, że aż ktoś z publiczności nie wytrzymał i krzyknął: "nie pokazuj tego, bo cię okradną". W momencie kiedy bogacz (zgodnie ze scenariuszem) zapominał słów modlitwy "Ojcze nasz", publiczność przytomnie mu podpowiadała. Bywa niebezpieczny. Kiedy miał zagrać jak bogacz korzysta z życia, siadał paniom z publiczności na kolanach. Za którymś razem zaczepił swoją obfitą szatą o kolczyk jednej z dam. Udało się uratować ucho bez rozlewu krwi.

Kinga Cywoniuk działa w teatrze parafialnym od samego początku, kiedy ówczesny wikary u Świętego Józefa ksiądz Grzegorz Szlenk zebrał grupę młodzieży uzdolnionej aktorsko, żeby wystawić w okresie Wielkiego Postu w 2003 roku sąd nad Jezusem. - "Oskarżenie Nieśmiertelnego" to była trudna sztuka, rozgrywała się we współczesnej sali sądowej, z polskim godłem i flagą. Chcieliśmy pokazać, że proces Jezusa nigdy się nie skończył, że trwa do dziś - mówi Kinga. Grała również w sztukach reżyserowanych przez księdza Piotra Klimczyka, drugiego opiekuna grupy teatralnej. Ale najbardziej odpowiada jej styl księdza Marka Bladego.

- Postawił na rzeczy łatwiejsze, komedie, pełne wyrazistych typów. Nie leżą mi postaci delikatne, wyciszone, takie... - Kinga szuka odpowiedniego słowa - normalne. Wprawdzie grałam Marię, matkę Jezusa, ale wydaje mi się, że lepiej wypadam jako staruszka-dewotka, czy np. Pokusa, którą gram w "Igraszkach z diabłem".

Krzysiek Kubalski żartuje, że do teatru parafialnego dostał się po znajomości, bo to nie jego parafia. Wcześniej występował w kabarecie studenckim na Politechnice Świętokrzyskiej, gdzie studiuje informatykę techniczną. Tu może twórczo poszaleć. Nie przeszkadza mu, że kiedy przygotowują nową inscenizację, przez kilka miesięcy wieczory ma w większości zajęte, bo próby trwają do godziny 22. Wychodzą zanim w kościele włączy się alarm. - W tym teatrze jest jakaś magia, on przyciąga ludzi. Jest tu coś takiego, że chce się tu być - mówi.

- Zamierzam tu być tak długo, jak tylko pozwoli mi czas - deklaruje poważnie Agnieszka Makarewicz, studentka studium chemicznego, którą ten teatr wciągnął półtora roku temu. Chociaż wcale nie jest humanistką.

Zespół liczy obecnie 22 osoby, ale cały czas ktoś nowy dochodzi. - Musi być ruch, bo to są młodzi ludzie, w większości uczniowie gimnazjów, studenci, więc muszę liczyć się z tym, że będą wyjeżdżać na studia, do pracy - tłumaczy ksiądz Marek. - Staram się nikogo nie odprawiać z kwitkiem. Nawet jak nie ma talentu, niech trzyma halabardę. Teatr to też praca pedagogiczna. Jak ja tych młodych ludzi przyjmę, nie będą stali z piwkiem przed blokiem.

TEATR TO ŻYCIE

Życie to nie teatr, ale teatr to życie. Czasem nie ma innego wyjścia i trzeba coś przeżyć, bo nie da się tego zagrać - twierdzą aktorzy księdza Marka. Tak było kiedy wystawiali misterium o Synu Bożym. - Pożyczyliśmy aktora z parafii Świętej Jadwigi, bo zewnętrznie był podobny do Jezusa. W scenie ukrzyżowania miał zawisnąć na prawdziwym krzyżu przywiązany sznurami za przedramiona. Próbowaliśmy tę scenę z półtorej godziny. W pewnym momencie Michał, który miał wypowiedzieć kwestię Jezusa, zabełkotał coś niezrozumiale. Mięśnie tak mu ścierpły, że dostał skurczu żuchwy - opowiada Łukasz.

Ślepą Zosię w "Gościu oczekiwanym" zagrała Ania, która ma dużą wadę wzroku. Po zdjęciu okularów, była jak prawdziwa. - To droga na skróty, ale Zosia była rewelacyjna - uważa Kinga.

- Zależy mi, żeby dobrać rolę do aktora. Jeśli tu popełnię błąd, sztuka leży. Czasem próbujemy coś do bólu, bo zespół ma nowe pomysły. Nie zawsze są trafione, ale dopiero kiedy je sfilmujemy, widać, że nie tędy droga - wyjaśnia ksiądz Marek. Dlatego strasznie denerwuje się przed premierą. Kiedy gasną światła i widownia zastyga w oczekiwaniu na pierwszą scenę, ksiądz Marek staje za kulisami przy technikach od oświetlenia i zaczyna cichutko modlić się. Żeby wszystko zagrało, żeby aktorzy nie zapomnieli tekstu, żeby sztuka, nad którą pracowali, dotarła do widzów.

Czasem modli się cały zespół. - W misterium Męki Pańskiej, kiedy Michał wisiał przywiązany do prawdziwego krzyża, modliliśmy się, żeby krzyż przeważył i nie runął do przodu, bo wtedy z Michała zostałby mokry placek - wyjaśnia Łukasz.

KAZANIE NIE MOŻE BYĆ ZA TRUDNE

- Słowa, które wypowiadacie, gesty, które wykonujecie, są waszą homilią. Pamiętajcie o tym - powtarza ksiądz Marek swoim aktorom. Homilia, przy której słuchacze płaczą ze śmiechu? - A kto powiedział, że Kościół ma straszyć, wypowiadać wszystkie prawdy ex cathedra? - przekomarza się ksiądz Marek. - Nie boję się przekazywać poważnych treści w sposób lekki, łatwy i przyjemny. Nie chcę ludzi straszyć, wolę ich zaprosić do wspólnej zabawy, a przy tym sprowokować do myślenia. Kiedy Karol Wojtyła był wikarym w Niegowici, przygotował z teatrem parafialnym "Gościa oczekiwanego" Zofii Kossak-Szczuckiej. Skoro on, który tak znał się na teatrze, zdecydował się na dość prostą sztukę, coś musi w tym być. Kazanie nie może być za trudne.

Zdaje sobie sprawę, że widzowie ich parafialnego teatru także dorastają. Dlatego zastanawiał się nad przygotowaniem "Brata naszego Boga", dramatu Karola Wojtyły o bracie Albercie Chmielowskim. - Ale nie wiem czy już czas - mówi.

NIEUSTANNE IGRASZKI Z DIABŁEM

Święty Augustyn mawiał, że kto dobrze śpiewa, dwa razy się modli. A ten, kto gra w teatrze? - pytam księdza Marka. - Ten pokazuje jak mądrze żyć - mówi po dłuższej chwili zastanowienia. - Proszę zwrócić uwagę, że cała światowa dramaturgia oparta jest na walce dobra ze złem. Na zderzeniu pozytywnych i negatywnych bohaterów. Nasze życie też jest taką igraszką z diabłem. Mierzeniem się z dobrem i złem. W teatrze pokazuję widzom różne postawy, różne możliwości, do czego prowadzi dobro i zło. Wybór należy do nich.

W sobotę i niedzielę

W najbliższą sobotę i niedzielę o godzinie 19 w kościele Świętego Józefa Ro-botnika w Kielcach zostaną wystawione dwa ostatnie spektakle "Igraszek z dia-błem". Wstęp wolny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie