MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Horror w ciasnej windzie

Sylwia BŁAWAT
57-letni mężczyzna został zaraz po dramatycznych zajściach zatrzymany przez kieleckich policjantów
57-letni mężczyzna został zaraz po dramatycznych zajściach zatrzymany przez kieleckich policjantów policja
Artur Radwański, szef kieleckiej policji: - Dziewczynki zachowały się najlepiej, jak się dało, zadzwoniły na policję i powiedziały, co się dzieje, podając
Artur Radwański, szef kieleckiej policji: - Dziewczynki zachowały się najlepiej, jak się dało, zadzwoniły na policję i powiedziały, co się dzieje, podając nam wszystkie niezbędne informacje, dzięki którym mogliśmy zareagować natychmiast. Policjanci wykonali swoje zadanie profesjonalnie i precyzyjnie, człowiek, który skrzywdził dziecko został zatrzymany. Przecież na tym polega ich praca. Dawid Łukasik

Artur Radwański, szef kieleckiej policji: - Dziewczynki zachowały się najlepiej, jak się dało, zadzwoniły na policję i powiedziały, co się dzieje, podając nam wszystkie niezbędne informacje, dzięki którym mogliśmy zareagować natychmiast. Policjanci wykonali swoje zadanie profesjonalnie i precyzyjnie, człowiek, który skrzywdził dziecko został zatrzymany. Przecież na tym polega ich praca.
(fot. Dawid Łukasik)

"Sąsiad chciał całować moją koleżankę, która schowała się u mnie w domu. On chciał wejść do mojego domu. W końcu udało nam się zamknąć drzwi. Ale on mówi, że jeszcze tu wróci. Boje się" - tak brzmi nagranie z rozmowy, jaką 12-letnia Karolina przeprowadziła z oficerem dyżurnym kieleckiej policji.

Zaczęło się przerażająco nie tylko dla 12-letniej Ani z Kielc i jej rodziców, ale też dla każdego chyba dziecka, bo każde dziecko mogłoby się znaleźć w takiej sytuacji.

Skończyło się szczęśliwie. Dlatego, że dziewczynce udało się uciec, a jej koleżance zachować na tyle zimnej krwi, by precyzyjnie powiedzieć, co i gdzie się stało. Także dlatego, że policjanci dotarli w samą porę i człowieka, podejrzanego o skrzywdzenie dziecka zatrzymali. W tym samym bloku, do którego Ania pewnie już nigdy nie wejdzie.

KAROLINA

Karolina - filigranowa, śliczna blondyneczka - ma 12 lat, jest koleżanką Ani, chyba bardzo bliską, skoro gdy zachorowała, to właśnie Ania miała przynieść jej zeszyty. A tak się stało w ubiegły czwartek.

Karolina mieszka w wieżowcu w jednej z kieleckich dzielnic z mamą, tatą, który pracuje poza Kielcami i malutkim braciszkiem. W czwartek mama była w pracy, a Karoliną opiekowała się babcia. Wyszła około godziny wpół do trzeciej. Wtedy mama Karoliny - pani Izabela wracała już do domu. Była akurat na przejściu dla pieszych, kiedy zadzwoniła jej komórka. Widziała, że telefon jest z domu, ale odrzuciła połączenie.

- Dzieci przez chwilę były same w domu, więc sądziłam, że nie mogą się mnie doczekać, dlatego Karolina dzwoni. A skoro już byłam przed blokiem, uznałam, że nie ma sensu odbierać, skoro zaraz dotrę do mieszkania - opowiada pani Izabela. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że ten telefon to błaganie o pomoc.

STEFAN

Stefan ma 57 lat. Sąsiedzi mówią o nim tak: - Kiedy jest trzeźwy, nie ma problemu. Porządny, czyściutki, pachnący. Tylko, że rzadko jest trzeźwy.

Stefan, według sąsiadów, mieszka w tym samym wieżowcu, co Karolina, tylko że piętro wyżej, u swojej byłej żony. Ona zaprzecza. - Przychodzi tu czasami, to go przyjmuję. Z litości - precyzuje. Po czystym niewielkim mieszkanku biega radosny pies, bokser Rafik, dla którego kobieta akurat coś gotuje. O Stefanie jego ślubna opowiada: - Znam go przeszło 40 lat, byliśmy małżeństwem przez pięć lat dawno, dawno temu, pobraliśmy się w 1967 roku. Potem żeśmy się rozeszli. Czemu? On mnie nawet nie zdradzał, jego kobiety nie interesują. On po prostu pił od początku. Niż do dziewczyn, bardziej ma pociąg do bójek, wyzwisk - mówi.

W to, że Stefan mógł skrzywdzić dziecko, napastować seksualnie dziewczynkę, jego była żona nie wierzy: - Może żartował tak sobie, może jej powiedział, że ma ładne cycuszki? - sugeruje, a gdy mówię, że to nie o słowa chodzi lecz czyny, jakich Stefan miał się dopuścić, kobieta zaczyna się zastanawiać: - A może faktycznie jemu po gorzale tak korba odbiła?

ANIA

W tamten czwartek około godziny 14.30 Ania miała przynieść Karolinie lekcje. Wsiadła do windy w jej wieżowcu. Razem z nią do windy wsiadł Stefan. Co tu się stało? Policjanci mówią, że gdy słuchali tego, co dziewczynka opowiada, pięści same im się zaciskały. Ustalili, iż kiedy winda już ruszyła, Stefan w wyjątkowo ciasnej kabinie przycisnął Anię do ściany. W ręku trzymał metalowy pręt. Mówił - opowiadają - że ją zgwałci, kazał się rozbierać, a potem zaczął całować, wciąż przyciskając własnym ciężarem.

Ania musiała być przerażona. Kiedy kabina zatrzymała się na piętrze, na którym mieszka Karolina, Ania wypadła z windy i dobiegła do drzwi mieszkania dziewczynki. A Stefan za nią.

KAROLINA

- Usłyszałam pukanie do drzwi, wyjrzałam przez wizjer. Ale widziałam w nim tylko sąsiada, który mieszka piętro wyżej. Był schylony - opowiada Karolina. Jej też jeszcze wtedy nawet przez myśl nie przeszło, co się stało i co jeszcze ją czeka. Wtedy Ania zapukała raz jeszcze i odezwała się. Drzwi się uchyliły i dziewczynka wskoczyła do bezpiecznego - wydawałoby się - domu. Ale Stefan też zrobił krok naprzód.

- Wsadził nogę i rękę między drzwi, chciał wejść do mieszkania. Zaparłyśmy się, próbowałyśmy za wszelką cenę je zamknąć - opowiada Karolina. W końcu, szczęśliwie, udało się. Poczuły się bezpiecznie, ale tylko na chwilę.

- Zabiję cię, k… powiedział do mnie - dodaje 12-latka. I mówi o tym, co jej mówiła Ania: - Opowiadała, jak w windzie sąsiad mówił: "zgwałcę cię! Boisz się? Możesz się już rozbierać".

To właśnie wtedy, po słowach Ani i po tym, jak udało się już zamknąć drzwi, Karolina dzwoniła do mamy po pomoc. Dziewczynki bały się, że mężczyzna wróci. Ale mama nie odbierała. Więc Karolina wykręciła numer policji.

OFICER DYŻURNY

- Dzień dobry. Komenda miejska policji w Kielcach. Słucham? - powiedział standardowo dyżurny. W słuchawce usłyszał dziecięcy głosik. Mogło mu przejść przez głowę, że ktoś sobie robi żarty. Policjanci odbierają tysiące telefonów od rozmaitej maści żartownisiów, także nudzących się dzieci. Ale tym razem było inaczej i dyżurny wiedział o tym od pierwszych słów dziewczynki.

- Dzień dobry. Nazywam się Karolina. Mieszkam w Kielcach przy ulicy (tu pełny adres). Proszę pana, sąsiad chciał całować moją koleżankę, która się schowała u mnie w domu. On chciał wejść do mojego domu. Przycięłyśmy mu rękę, w końcu udało nam się zamknąć drzwi, ale on powiedział, że jeszcze wróci - mówiła Karolina. Rzeczowo, spokojnie, po prostu wzorcowo. - Dzwoniłam do mamy, ale ona nie odbiera telefonu. Boję się.

Dyżurny dokładnie odpytał dziewczynkę, a potem tylko spojrzał na ekran, na którym widzi, gdzie są poszczególne radiowozy, bo każdy z nich ma zainstalowany GPS - system nawigacji satelitarnej. Wysłał ten, który był najbliżej wieżowca Karoliny.

IZABELA

Pani Izabela, mama Karoliny, chwilę po tym, jak nie odebrała telefonu z domu, już była w klatce schodowej swojego wieżowca. Wsiadła do brudnej windy. Kiedy kabina zatrzymała się na jej piętrze, wysiadła. I tu minęła się z 57-letnim sąsiadem z góry Stefanem. Nie miała, bo niby skąd, pojęcia, że ów człowiek dosłownie moment wcześniej próbował na siłę dostać się do jej domu. Domu, w którym były tylko dzieci.

- Miał w ręce metalowy pręt, próbował mi go włożyć między nogi. Powiedziałam mu, gdzie go sobie może wsadzić - opowiada pani Izabela. W ogóle się nie przejęła tym, nazwijmy to, incydentem. Wystraszyła się dopiero w mieszkaniu, kiedy o wszystkim powiedziały jej dziewczynki.

- Zmartwiałam - mówi. - Nie wiem, co by się stało, gdyby dziewczynkom nie udało się zamknąć drzwi, a on wszedł do domu. Boję się o tym myśleć.

POLICJANCI

Po tym, jak Karolina zadzwoniła na policję, pierwsi na miejscu byli wywiadowcy - 26-letnia policjantka i jej partner. Oboje po cywilnemu. Wjechali na piętro, na którym zameldowana jest żona Stefana. Jego samego zastali na klatce schodowej. Ale wtedy już nie miał metalowego pręta. Skuli go kajdankami - to przynajmniej widzieli sąsiedzi. Ale czy było to takie łatwe, trudno powiedzieć. Policjanci bowiem opowiadają, że mężczyzna próbował się szarpać, więc za chwilę przez policyjną stację nadawany był komunikat: "Policjant w niebezpieczeństwie", po którym do bloku pomknęły kolejne radiowozy.

57-letni Stefan wylądował na policyjny dołku. W wydychanym powietrzu miał ponad dwa promile alkoholu. Później, kiedy wytrzeźwiał, nie przyznał się do ataku na Anię ani do tego, że chciał się dostać do mieszkania. Przedstawiono mu zarzut próby zgwałcenia dziewczynki i molestowania jej, a za takie przestępstwa grozi do 12 lat więzienia. Decyzją kieleckiego sądu Stefan został aresztowany na trzy miesiące.

SĄSIEDZI

Ludzie, mieszkający na tym samym piętrze wieżowca, co Stefan, nie chcą o nim rozmawiać. Dlaczego? O tym opowiadają remontujący tu coś panowie.

- Awanturuje się po pijanemu, to i wszyscy go unikają. W czwartek już raz była tu policja - mówią. - Ten pan ma zatarg z jednym z sąsiadów z tego samego piętra. I dobijał się do niego do mieszkania, czy nawet go czymś uderzył. Policjanci wlepili mu 200 złotych mandatu - mówią robotnicy. Jedna z sąsiadek pokazuje to, co widziała. Jak na klatce schodowej stał Stefan z rękami skutymi kajdankami, a przy nim policjanci. Ale za co go zabrali, tego nikt tu nie mówi.

KAROLINA

Które dziecko wie, pod jaki numer trzeba dzwonić, gdy dzieje się źle? Które wie, jak poprowadzić taką rozmowę? Porozmawiajcie państwo ze swoimi dziećmi, myślę że niewiele z nich będzie znało numer alarmowy policjantów.

Skąd Karolina wiedziała, jak trzeba się zachować? Nikt w jej rodzinie nie służy w policji, choć tata Karoliny ma pewien epizod z nią związany - służbę wojskową odsługiwał właśnie w policji. Ale to by było na tyle.

Pytana o to, skąd wiedziała, jak się zachować, dziewczynka zaskakuje: - Chciałabym wstąpić do policji, jak już dorosnę - mówi. A mama, pani Izabela, uśmiecha się: - Rzeczywiście, ciągle to słyszę - albo policjantką, albo nauczycielką. Ostatnio częściej, że jednak policjantką.

- Ale nie taką w mundurze, co w patrolu chodzi - precyzuje Karolina. - Ja bym chciała być taką policjantką, która prowadzi dochodzenia. Kryminalną…

ANIA

Jak dojdzie do siebie 12-letnia Ania po tym, co spotkało ją w windzie? Czy kiedykolwiek jeszcze wsiądzie z obcym do jednej kabiny? Pewnie nie, bo po takich przeżyciach strach zostaje na długo. Mama Ani nie chce rozmawiać o tym, co spotkało jej córkę. Uzasadnia: - Jak o tym pomyślę, chce mi się ryczeć…

Niektóre imiona zostały zmienione

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie