Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I wojna światowa samobójstwem Europy. Niezwykły wykład profesora Andrzej Chwalby w Kielcach

Piotr BURDA
Profesor Andrzej Chwalba był gościem Instytutu Historii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego.
Profesor Andrzej Chwalba był gościem Instytutu Historii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego. Aleksander Piekarski
I wojna światowa była samobójstwem Europy. Jedynym wygranym tej wojny były kobiety, mężczyźni się skompromitowali.

Profesor Andrzej Chwalba

Profesor Andrzej Chwalba

Ma 65 lat, pochodzi z Częstochowy. Historyk i nauczyciel akademicki specjalizujący się w historii XIX i XX wieku oraz historii Krakowa. Wielokrotnie nagradzany za swoje publikacje historyczne. W 2000 roku był kandydatem na prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Po ujawnieniu jego przynależności do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej zrezygnował z tej funkcji. Obecnie pracuje na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Opowiada o tym profesor Andrzej Chwalba, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, który w ubiegłym tygodniu był gościem Instytutu Historii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. W Kielcach profesor opowiadał o swojej nowej książce "Samobójstwo Europy".

TO SAMOBÓJSTWO

Najpierw zaczął od wyjaśnienia tytułu swojej książki. Na początku XX wieku w Europie nastąpił "chłodny pokój" pomiędzy aliantami, Niemcami i Austro - Węgrami. - Wydawało się, że tak będzie przez dziesięciolecia. Równowaga sił sprawiała, że nie było faworyta tej wojny, bo żadna z sił nie miała potencjału, który pozwoliłby na szybkie zwycięstwo. Była to wojna na wyniszczenie - mówi profesor Chwalba. Wojna zaczęła się w 1914 roku, zakończyła się po czterech latach. Dopiero włączenie się Amerykanów do wojny przesądziło o zwycięstwie aliantów w 1918 roku. Bezsensowna wojnę zakończyli ludzie. Zapasy żywności się wyczerpały, zamiast masła ludzie dostawali porcje margaryny, zamiast cukru sacharynę, o daniach mięsnych można było zapomnieć. W powietrzu wisiała rewolucja. - Do Petersburga docierało trzydzieści wagonów żywności, a przed wojną było ich 250. Rewolucję zaczęły kobiety, które nie miały co włożyć do garnka, za nimi poszły dzieci. Mężczyzn nie było, bo byli na froncie. Nie było czym grzać w piecu, wycinano miejskie skwery. Czy to nie było samobójstwo Europy? - pyta profesor.

GRA EMOCJI

Do 1914 roku Europa panowała na świecie, robiło z nim wszystko, co chciała, świat ulegał europeizacji. - Stary Kontynent dominuje w świecie nauki, myśli i idei. Tu się narodził konserwatyzm, liberalizm, a także nacjonalizm, który później przenika do innych krajów. W Europie narodziła się emancypacja kobiet, a także syjonizm, czyli kwestia żydowska. Nic nie mogło wydarzyć się bez zgody Europejczyków - podkreśla profesor Andrzej Chwalba. Po 1918 roku było już tylko gorzej. II wojna światowa była "dogrywką" do pierwszej. - Po zakończeniu II wojny światowej, twórcy Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej i Unii Europejskiej wiedzieli, że trzeciej wojny Europa już nie przetrzyma. Mam nadzieję, że nie dojdzie już do trzeciej wojny światowej. Nie jest tak, że historia lubi się powtarzać, bo historia nigdy dosłownie się nie powtórzy. Powtarzają się okoliczności i zachowania ludzi i mechanizmy. Każda wojna jest gra ludzkich emocji, żadne prawo jej nie zatrzyma - mówi profesor Andrzej Chwalba. Upadek Europy zaczął się dokładnie sto lat temu, z chwilą wybuchu pierwszej wojny światowej. - Nadal tak się dzieje, bo Europa jest marginalizowana, ona się kurczy - uważa profesor.

BYLE SIĘ BIĆ

Dlaczego w ogóle doszło do wybuchu wojny? - W XIX wieku w Europie panował spokój, poza lokalnymi konfliktami, nie było poważnej wojny. - Stwierdzono wtedy, że Europa musi się ponownie odrodzić, potrzebuje mocnego starcia, bo gnuśnieje, niewieścieje. Dotyczyło to głównie mężczyzn. Ich natura mówi, że od czasu do czasu muszą się bić. Wojna dała im taką możliwość - uważa profesor. Na początku ubiegłego wieku prawie wszystkim zależało na wojnie, na poważnej bijatyce. - Wyjątkiem byli rolnicy, którzy po prostu nie mieli czasu na wojnę - mówi profesor. W ówczesnych badaniach sondażowych, większość była za wojną, choć nie do końca wiedziała, z kim się będzie bić i o co. Dochodziło do zabawnych sytuacji. - Brytyjski korpus ekspedycyjny, który znalazł się we Francji był przekonany, że ma się bić z Francuzami, a nie z Niemcami. Nie ważne było, z kim się bijemy, byle się tylko bić - opowiada profesor. Nikt nie myślał o wojnie czteroletniej, miała zakończyć się jesienią 1914 roku, kiedy liście spadną z drzew. - Ludzie, którzy wyjeżdżali z naszych terenów na wojnę uważali, że zaraz wrócą. W listach z frontu pisali żeby pilnować spraw domowych, bo oni za kilka wracają - mówi profesor. Do tego czasu tak właśnie wyglądały wojny. Było kilka bitew, które przesądzały o wyniku.

KOLEJOWA PAMIĄTKA

- Tak myśleli też Niemcy, którzy liczyli, że po poważnym starciu pod Paryżem, zajmą Francję i w glorii zwycięzców wrócą do swoich domów - mówi Andrzej Chwalba. Mieli wrócić pociągami, bo to właśnie sieć kolejowa była decydująca o losach wojny. - Nie rozumiała tego Rosja, która kończyła swoje linie kolejowe w polu, nie łącząc swojej sieci z sąsiednimi państwami. Cały transport trzeba było sprowadzić na polne drogi, co znacznie ograniczało możliwości bojowe - podkreśla profesor. Pamiątkę po takiej taktyce przez wiele lat mieliśmy w naszym regionie. Kolej warszawska, która wiodła przez Kielce i Radom, kończyła się w szczerym polu pod Tunelem, nie docierała do Krakowa. - Chodziło o to, aby Austriacy musieli te kilkadziesiąt kilometrów pokonać pieszo, zanim przesiądą się do wagonów jadących na front wschodni - mówi. Rosjanie się przeliczyli. - Takie rozwiązanie okazało się "pięta Achillesową" armii carskiej. Rosjanie w znacznej mierze przegrali wojnę prze niewydolność systemu komunikacyjnego - uważa profesor Chwalba. Jesienią 1916 roku średnie tempo poruszania się rosyjskiej kolei wynosiło 25 kilometrów na dobę. - Pociąg się zatrzymywał, pasażerowie wychodzili, zbierali kwiatki, biesiadowali, spędzali miło czas. Po czym wracali do wagonów - mówi.

WYGRAŁY KOBIETY

Wygranymi I wojny światowej były kobiety. Do momentu jej wybuchu było im trudno. Zajmowały się domem, pracowały głównie w fabrykach włókienniczych, miały trudny dostęp do edukacji, ograniczone prawa wyborcze. - W czasie wojny to się zaczęło zmieniać. Miał na to wpływ "ocean głupoty" mężczyzn, jak mówiono o przedłużającej się wojennej bijatyce - opowiada profesor. Do 1914 roku samotna kobieta na ulicy oznaczała służącą, albo prostytutkę. Dziewczęta z dobrego domu nie mogły samotnie wychodzić na ulicę, nie mogły samodzielnie skorzystać z telefonu. Świadkiem takiej rozmowy był ojciec. W 1917 roku grupa londyńskich feministek przyszła do pubu i zamówiła sobie piwo. - Doszło do przepychanek z barmanem, klientami pubu. Uważano to za prowokację. Wtedy je wyrzucono, ale za kilka dni poszły do innego pubu. Krótko obcięte włosy, skrócone spódniczki, panie zapaliły papierosy i zamówiły piwo. W końcu stało się to normalne. To jedna z największych zdobyczy wojennych - mówi profesor Chwalba. Panowie już nie protestowali, bo pojechali na wojnę. A ci, którzy już wrócili z frontu, wiedzieli, że świat nie może wyglądać jak przed 1914 rokiem.

DRAMAT MILIONÓW

Wielu nie udało się powrócić z frontu. - W czasie I wojny światowej zginęło 9,5 miliona osób, dwa razy tyle było rannych, do tego dochodzi kilkaset tysięcy inwalidów. Tysiące osób na wózkach, niewidomi, to było coś trudnego do zrozumienia i akceptacji przez Europę. Ludzie uważali, że skoro jesteś inwalidą, to twoja wina i nie chcieli pomagać niepełnosprawnym - mówi profesor. Aż 300 tysięcy żołnierzy nie wróciło do swoich żon czy matek. Mieli zniekształcone twarze przez odłamki pocisków. - Zakładano dla nich specjalne domy. Patrzyli tylko na siebie, bali się wyjść na zewnątrz. Nie chcieli konfrontacji ze zdrowymi. Obydwie strony nie były do tego przygotowane. Nawet żonaci bali się powrotu do domu - mówi profesor. Efektem wojny był wirus grypy "hiszpanki". - Zabrała ona życie od 20 do aż 50 milionów ludzi, jak niektórzy twierdzą. To największy zabójca, od czasów "czarnej śmierci" w XIV wieku - podkreśla profesor Chwalba.

GORZEJ NIŻ W 1945

To była też mordercza wojna dla zwierząt. - Zabito 9,5 miliona koni, podobnie jak ludzi. Po wojnie zabrakło koni i nie było kim pracować w polu - mówi Andrzej Chwalba. Doszło do sytuacji, że do zaprzęgu trafiały... kobiety. Najgorzej było w Galicji, czyli okolicach Krakowa, Tarnowa czy Lwowa. - W lepiankach mieszkało tam 660 tysięcy rodzin, bo miasteczka i wsie zostały zrównane z ziemią. Straty polskie w czasie I wojny światowej były dużo większe niż w czasie drugiej wojny. Patrzymy na nią przez pryzmat zniszczonej Warszawy, ale przecież ani Kielce, ani Częstochowa, ani Kraków nie zostały zniszczone. Niemcy szybko uciekali na zachód i zaczęli bronić dopiero Wrocławia i Szczecina, które były ich miastami. Dlatego jeśli chodzi o zniszczenia wsi i miasteczek, to pierwsza wojna światowa była dużo większym źródłem zniszczenia niż druga - uważa profesor Andrzej Chwalba.

Dla cywilizacji europejskiej wojna była samobójstwem, ale dla Polaków była odrodzeniem. - Z wojennego popiołu narodziła się wolna Polska, która w 1918 roku wróciła na mapę Europy, po długich latach zaborów - kończy profesor Andrzej Chwalba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie