Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Łukawski, autor pierwszego w historii "chęcińskiego" kryminału: - Chęciny skradły moje serce

Lidia Cichocka
Jacek Łukawski w Chęcinach, które - jak mówi - skradły jego serce.
Jacek Łukawski w Chęcinach, które - jak mówi - skradły jego serce. Magdalena Łukawska
Jacek Łukawski napisał pierwszy w dziejach miasta „chęciński” kryminał. Akcja „Odmętu” rozgrywa się w chęcińskich zaułkach, klasztorach, na rynku, zamku i kirkucie. Trup ściele się gęsto a główny bohater, warszawski dziennikarz próbuje wraz z policją dopaść mordercę. Wcześniej Jacek Łukawski wydał trylogię z gatunku fantasy „Kraina martwej ziemi”, pisał opowiadania, także motocyklowe.

Skąd ta zmiana gatunku, przejście z kreowanego wyobraźnią świata fantasy do bardzo realnego świata kryminału?

To było zgodne z drogą jaką odbyłem jako czytelnik. W młodości zacząłem od fantastyki a zaraz potem pojawiły się kryminały i kiedy po latach postanowiłem spełnić swoje marzenie i napisać książkę, to także zacząłem od fantastyki. Okazało się, że te moje książki zostały dobrze przyjęte więc zdecydowałem się napisać jako następne to, o czym od dawna myślałem – kryminał.

Który gatunek okazał się trudniejszy?

Wydawałoby się, że trudniejsza jest fantastyka, która daje pole wyobraźni, gdzie musiałem wymyślić cały świat od początku do końca. A jednak okazało się, że to jest łatwiejsze. Bo tam ja sam projektowałem świat tak, by umożliwić sobie pewne rozwiązania. Czytelnik porusza się w tych wyznaczonych przeze mnie ramach. W kryminale opisuję rzeczywistość, którą wszyscy znają. Wplatając w nią jakąś historię, by była ona realna muszę się liczyć z fizyką i ograniczeniami tego świata.

Czy intryga przedstawiona w „Odmęcie” była zainspirowana realnymi wydarzeniami?

Jest to fikcja, ale starałem się stworzyć wrażenie, że te wydarzenia mogły mieć miejsca. Dlatego wykorzystałem wiele znanych faktów, to legendy i prawdziwe wydarzenia, ale także detale opisujące rzeczywistość. Akcja rozgrywa się w Chęcinach w 2016 roku jest więc mowa o remoncie S7, jest zmodernizowany chęciński rynek, działające tu lokale a mieszkańcy, którzy znają kościół, klasztor franciszkanów czy komisariat bez trudu je rozpoznają. Wplotłem takie smaczki jak chęcińskie określenie dawnych mieszkańców i przybyszy: krzaki i ptaki. To buduje klimat i wielowymiarowość miejsca. Jednak sama intryga i bohaterowie są zmyśleni.

A historia ze zjazdem hippisów na chęcińskim zamku zakończona milicyjnym pogromem?

Takich zjazdów było kilka, jeden zakończył się pałowaniem i aresztowaniami. Nie dotarłem do uczestników akurat tego zjazdu, znam go z opisu, ale fakt miał miejsce. Co ciekawe w tych zjazdach brała udział Kora z Maanamu. Tak więc to prawda, podobnie jak skandal wywołany sesją zdjęciową na kirkucie.

Długo pan pracował nad „Odmętem”?

Dwa lata. Zawsze pisząc staram się jak najlepiej przygotować. To wynika z szacunku do czytelnika, bo sam nie lubię, kiedy w czytanych książkach natykam się na głupie błędy. Dlatego kładę ogromny nacisk na research. Przygotowując się do tego kryminału zacząłem od nawiązania kontaktów z funkcjonariuszami policji, odbyłem z nimi wiele rozmów o tym jak wygląda ich praca i jak przebiega śledztwo. Z podobną prośbą zwróciłem się do prokuratury i jestem zaszczycony i zachwycony tym, że wprowadzono mnie w tajniki pracy prokuratora, potem mogłem konsultować na bieżąco praktycznie każdą scenę. Mogę więc powiedzieć, że książka powstała we współpracy z kielecką prokuraturą. Ta pomoc była nieoceniona, bo powszechna wiedza o pracy prokuratury jest bardzo mała. Konsultowałem się też z przewodnikiem czy lekarzem, bo w innych scenach potrzebna była mi ich wiedza. Wszystko po to, by uniknąć błędów, by potem osoby pracujące w prokuraturze czy policji czytając tę książkę mogły czerpać z tego przyjemność a nie zżymać się.

W takim razie samo pisanie szło łatwo czy trudno?

Praca nad nią była trudna. Nie szedłem na skróty i starałem się by to była najlepsza książka jaką jestem w stanie napisać w tym momencie. Bywało, że jedną scenę zmieniałem kilkakrotnie, bo nie byłem zadowolony. Czasami przerabiałem całe wątki przez co bywałem sfrustrowany. Na szczęście na każdym kroku wspierała mnie żona.

Czy od początku wiadomo było, że akcja rozgrywać się będzie w Chęcinach?

Mam dwa ukochane miasta: Kielce w których się urodziłem i Chęciny, które skradły moje serce. Jesteśmy z żoną szczęśliwi, że kilka lat temu udało nam się zamieszkać w pobliżu, z widokiem na zamek. Wybrałem Chęciny, bo mamy je bliżej, bo są piękne, malownicze i przede wszystkim bardzo ciekawe. Drugi tom dzieje się za to głównie w Kielcach.

Tę pana sympatię widać w opisie miasta, ale też ludzi. W tym kryminale nawet mordercę jesteśmy w stanie zrozumieć i rozgrzeszyć...

Autor zawsze staje przed wyborem kreacji świata. Wiem, że jest moda na to by, szczególnie pracę policji, opisywać brudno, brutalnie. Mogłem tak zrobić, ale doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu. Zwłaszcza, że mając styczność z policjantami, nie tylko przy zbieraniu materiału, ale i wcześniej, wiem, że to są normalni ludzie. Uznałem, że pokazywanie ich ze złej strony to tylko tania sensacja, której chcę uniknąć. U mnie ma to być wyważone, a siła opowieści ma tkwić w niej samej. Może się spodoba, może nie, ale jest po mojemu.

A ten wizerunek pięknych Chęcin?

Mogę zwalić to na miłość, bo ta jest ślepa, ale Chęciny naprawdę wypiękniały. Pamiętam jakie były przed laty, gdy do nich przyjeżdżałem, dzisiaj są zachwycające. Zresztą jednym z celów mojej książki jest zachęcenie czytelników do odwiedzin Chęcin. By pospacerowali tymi uliczkami, poszli na zamek, na naleśniki czy pizzę, zajrzeli na Miedziankę czy nad zalew w Lipowicy. Te miejsca istnieją naprawdę. Mam nadzieję, że gdy przyjadą też się zakochają w Chęcinach.

Nie zadrżała panu ręka, gdy w tych pięknych miejscach uśmiercał pan kolejne osoby?

Seryjny morderca to seryjny morderca... A poza tym, po fantastyce, po bitwach w których ginęły tysiące, to już nie robi takiego wrażenia.

Kto był pierwszym czytelnikiem „Odmętu”?

Wydawnictwo, nie daję nikomu do czytania swoich prac. Z kilku zainteresowanych tekstem, wybrałem takie, które specjalizuje się właśnie w wydawaniu kryminałów, czyli Czwarta Stronę.

Książka już w przedsprzedaży w Empiku, premiera 17 czerwca, ma pan tremę?

Ogromną. To kawałek mojego życia, takie dziecko, które się wypuszcza w świat. Czekam więc z niepokojem jak czytelnicy ją odbiorą, czy się spodoba. Mam nadzieję, że będzie to książka z którą miło spędza się czas zwłaszcza w kontekście nadchodzących wakacji.

Już powiedział pan, że będzie ciąg dalszy...

Tak, planuję na razie napisanie trzech kryminałów, ich akcja będzie się rozgrywała w regionie świętokrzyskim, łączyć je będą także postaci bohaterów. Ten cykl, którego pierwszą część stanowi „Odmęt”, roboczo nazywa się „Krąg Painera” od nazwiska prokuratora.

Mam też pomysł na inne kryminalne historie osadzone u nas, ale także innych bohaterów np. młodą bibliotekarkę rozwiązującą detektywistyczne zagadki. Po prostu uważam, że świętokrzyskie zasługuje na swoje kryminały, a skoro ich nie było, to ja je napiszę.

Pisze pan codziennie, w weekendy, godząc to z pracą?

Staram się pisać codziennie i poświęcać więcej czasu w weekend, ale nie zawsze to wychodzi. Pisanie traktuję o wiele poważniej niż hobby, ale to wciąż uzupełnienie tego, co robię na co dzień. Nie wierzę by w obecnych czasach i przy tej ilość autorów na rynku udało mi się żyć z pisania książek.

A ma pan czas na swoje dawne hobby: sport, bractwo artyleryjskie, motocykle?

Kiedyś rzeczywiście byłem aktywny. Czasu było więcej więc próbowałem ciekawych rzeczy: podróżowania czy strzelania, bo strzelałem z łuku oraz broni pneumatycznej i sportowej, starowałem w zawodach LOK-owskich, brałem udział w zawodach sprawnościowych i to było fajne. Człowiek mógł się wyrwać z domu, coś ciekawego zobaczyć, przeżyć. Starałem się maksymalnie wykorzystać czas. Nie bardzo wiedziałem co chcę robić dalej, myślałem o szkole morskiej, ale interesowały mnie też komputery więc skończyłem informatykę a ponieważ miałem zdolności plastyczne zostałem grafikiem komputerowym. To też było związane z pasją, ale takie bardziej praktyczne niż np. historia. Udział w bractwach to już przeszłość.

Ale chyba nie motocykle? To dosyć ważny etap w pana życiu.

Miałem chyba 13 lat, gdy wpadła mi w ręce gazeta Świat motocykli. Czytałem ją przez miesiąc od deski od deski, potem były marzenia, pierwsze jazdy. Motocykle to miłość, która trwa mimo upływu lat. Nie wyobrażam sobie życia bez nich. Zaczynałem od takich, nad którymi trzeba było bardzo długo pracować by móc jeździć, później były różniste a teraz w domu są dwa. Jeżdżę nimi rekreacyjnie, sam lub w grupie znajomych, żona też lubi ze mną jeździć.

Z powodu motocykli założył pan wydawnictwo, które wydało jedna książkę...

Najpierw postawiłem stronę internetową poświęconą czeskim motocyklom, która stałą się największym archiwum w polskim internecie o tych motocyklach. Wtedy też zaczęły powstawać opowiadania motocyklowe, różnych autorów i razem z kolegą założyliśmy wydawnictwo by je wydać. Było to tak słodkie i naiwne, że do dzisiaj wspominam z rozrzewnieniem, tę naszą wiarę, że to może się udać. Książka się ukazała, pięknie wydana, ale nie mieliśmy pojęcia o rynku, dystrybucji. Książki motocyklowe to nisza, a nasza była niszą w niszy. Projekt był z góry skazany na porażkę, ale bardzo miło go wspominam. Przez 2 lata prowadziliśmy też, na szczęście w wersji elektronicznej, gazetę motocyklową. Doświadczenie z książką się przydało i była to wspaniała przygoda. A dzisiaj ledwo mam czas by pojeździć na motocyklu. Praca zawodowa i pisanie to wystarczająco dużo. A przecież jest jeszcze dom i żona, z którą chcę pobyć i która na szczęście dzieli ze mną tę motocyklową pasję

Dziękuję za rozmowę.
Lidia Cichocka

Jacek Łukawski

Urodzony w Kielcach, rocznik 1980, polski pisarz, publicysta i wydawca. Grafik komputerowy.

W 2012 roku współtworzył antologię „Gawędy Motocyklowe” wydaną nakładem Wydawnictwa Motocyklowego, którego był współwłaścicielem. W latach 2012–2014 był współwydawcą kwartalnika motocyklowego Swoimi drogami. W 2016 roku ukazała się „Krew i stal”, pierwsza część trylogii fantasy „Kraina Martwej Ziemi”jego autorstwa , wydana nakładem wydawnictwa SQN. Mieszka z żoną w pobliżu Chęcin.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie