Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacy byliśmy 20 lat temu? Wspominamy 4 czerwca 1989 roku. Zobacz zdjęcia z tamtych czasów. Pobierz Echo Dnia i Słowo Ludu z 4 czerwca 1989 roku (wideo)

Bożena SMORAWSKA
Przed przewrotem kolejki ustawiały się we wrześniu po podręczniki szkolne przed księgarnią przy ulicy Sienkiewicza.
Przed przewrotem kolejki ustawiały się we wrześniu po podręczniki szkolne przed księgarnią przy ulicy Sienkiewicza. Grzegorz Romański
W 1989 roku większość Polaków była z pewnością bardziej wyspana niż teraz. Oba - jedyne! - programy telewizyjne kończyły się przed północą, a kolejny dzień dla wielu zaczynał się o magicznej godzinie 13.

Przed sklepami z alkoholem ustawiały się kolejki, a w knajpach niecierpliwie czekali spragnieni obywatele.

W 1982 roku władza wprowadziła zakaz sprzedaży alkoholu przed 13, żeby naród na trzeźwo budował socjalizm, ale Polacy oczywiście znaleźli sposoby na to, żeby się napić od rana. Na przykład w Kielcach, w rejonie centrum i Herbów, zamieszkałym przez 22 tysiące mieszkańców, były wprawdzie tylko dwa sklepy z alkoholem, ale także 43 meliny i 14 tak zwanych domów schadzek, służących głównie do konsumpcji ognistych napitków. Można się też było napić przed 13 w zaprzyjaźnionej knajpie, wprawdzie ze szklanki i butelki po oranżadzie, ale za to z dreszczykiem emocji. - Wódka smakowała wówczas o niebo lepiej niż dzisiaj - wspomina dziś z sentymentem pan Krzysztof z Kielc.

MILIONERZE, DO KOLEJKI!

Najwięcej dobra materialnego ludzie mieli w portfelach. Przeciętna pensja wynosiła w 1989 roku 200 tysięcy złotych. Pięknie to dziś brzmi, bo szybko można było zostać milionerem - wymiana pieniędzy to dopiero 1995 rok!. Czar pryskał, gdy szło się z tym majątkiem do sklepu. W gazecie z czerwca '89 znaleźliśmy taką dramatyczną reporterską relację ze spożywczego przy ulicy Wojska Polskiego w Kielcach: "Do godziny 8 nie dowieziono jeszcze pieczywa. Wybór serów żaden - jest wprawdzie twaróg na wagę, ale z żółtych oferuje się klientom jedynie zagraniczny, bardzo drogi. Krajowy tylko topiony. Masło - chłodnicze. Cukru brak. Herbata tylko ekspresowa chińska. Społemowskiej musztardy nie ma".

Gdy pojawiał się atrakcyjny towar, przed sklepami ustawiały się gigantyczne kolejki milionerów. Spragnionych na przykład oleju, który w jednym ze sklepów stał się powodem wielkiej awantury. Część klientów była za tym, aby go sprzedawać bez ograniczeń, ile kto chce. Reszta kolejki była za tym, żeby po litrze dawać, bo nie starczy dla wszystkich...

KARTKI SZCZĘŚCIA

Wtedy nie było już kartek - twierdziła większość pytanych przeze mnie osób, pamiętających tamte czasy. A jednak! Do sierpnia 1989 uchowały się kartki na mięso. "Umysłowi" dostawali kartki z symbolem M I, dające prawo do zakupu 2,5 kilograma mięsa miesięcznie. Pracownicy fizyczni (kartki M II) mogli dostać 3,9 kilograma mięsa i wędlin. Najbardziej uprzywilejowani byli górnicy - na kartki z symbolem "G" mogli kupić aż 7 kilogramów mięsa i wędlin.

Na odcinek "woł.-ciel. z kością" oferowano: rąbankę wołową, kurczaka lub podroby. Za odcinek "mięso bez kości" można było kupić łopatkę wieprzową z kością (albo szynkę, ale tylko teoretycznie, bo zwykle jej nie było).

Lecz sama kartka, to dopiero obietnica szczęścia. 23 czerwca 1989 roku kilkadziesiąt osób w sklepie na Słonecznym Wzgórzu w Kielcach stało po 8 kilogramów kiełbasy toruńskiej, 6 kilogramów szynki i 25 kilogramów parówek. Walka o te rarytasy wymagała silnych łokci, bo do lady ustawiały się niekiedy aż trzy ogonki. W tak zwanej uprzywilejowanej stali inwalidzi I i II grupy, kobiety w ciąży lub z dziećmi na ręku, osoby powyżej 75 roku życia, siostry Polskiego Czerwonego Krzyża, osoby opiekujące się inwalidami. Zdrowi sterczeli w kolejce zwykłej, a poza wszelką kolejnością obsługiwano inwalidów wojennych i wojskowych.

Ależ to były emocje, zwłaszcza dla kobiet z brzuchem! Najgoręcej było, jak kończył się towar. Ludzie warczeli na siebie, atakowali też sprzedawczynie, które podejrzewano o odkładanie na zapleczu towaru dla znajomych - wspomina Teresa Wójcik z Kielc.

Można też było kupić mięso na bazarze albo od "baby", chodzącej jak za okupacji od drzwi do drzwi. Tyle, że w cenach trzy razy wyższych niż w państwowych sklepach. W maju 1989 roku na kieleckim targowisku miejskim kilogram schabu kosztował 3000 złotych, a w sklepach (na kartki) 980.

Choć inne kartki (były nawet takie na garnitur i buty dla nieboszczyka, ale dopiero po okazaniu aktu zgonu) wycofano wcześniej, niektórzy ich żałowali. - Jak były kartki na benzynę, to przynajmniej wiedziałem, że kupię te parę litrów na miesiąc bez problemu. Teraz mogę kupić, ile bak pomieści, tylko gdzie? - narzekał kierowca, z którym dziennikarz "Echa Dnia" rozmawiał przy pustych dystrybutorach jednej ze stacji benzynowych.
CZAR TURECKIEJ ALEI

Gazety donosiły, że hitem 1989 roku są szerokie spodnie, tak dla kobiet, jak i panów. Najmodniejsza dziewczyna - wysportowana, o szerokich ramionach (poduszki!), latem z odkrytymi plecami i małej kamizelce do miniówki albo długiej do ziemi spódnicy. Ale po modne ciuchy trzeba było jechać do Warszawy. Nastolatki najlepiej do słynnego "Hofflandu" w Domach Centrum, a bardziej dojrzałe panie do "Mody Polskiej", gdzie dyktatorem był legendarny Jerzy Antkowiak.

Nie każdego jednak było stać na wojaże do stolicy. Wtedy pozostawały miejscowe sklepy. W obuwniczym na Sienkiewicza w Kielcach, wiosną 1989 roku, na stoisku damskim królowały... ranne pantofle i zimowe kozaki. - Odwiedzam już trzeci sklep i nie ma co kupić. W czym mam chodzić?! - żaliła się dziennikarzowi klientka.

Jak się pokazały modne mokasyny z Portugalii po 24 tysiące złotych, to tłum wykupił cały towar w ciągu dwóch godzin. Nie lepiej było z ciuchami. Te najbardziej pożądane przez miejscowe elegantki sprzedawano w tak zwanej tureckiej alei na targowisku miejskim przy Seminaryjskiej w Kielcach. W kącie niejednej szafy leżą jeszcze hitowe tureckie swetry czy kurtki z gniecionego ortalionu...

"DYNASTIA" KRZEPI

Po mniej lub bardziej udanych zakupach można było się wyłożyć przed telewizorem i napawać pięknymi strojami noszonymi przez demoniczną Alexis. To jedna z głównych bohaterek "Dynastii", najsłynniejszej opery mydlanej w historii telewizji amerykańskiej, którą zakupili też szefowie polskiej telewizji, a nasi widzowie pokochali. Współczesnym dzieciakom pewnie trudno w to uwierzyć, ale wtedy do wyboru były tylko dwa kanały. Państwowe, grzeczne, bez żadnej erotyki, z dwoma programami kończącymi się około godziny 23 - 24.

W sobotni wieczór, przed wyborami 4 czerwca, zafundowano narodowi naprawdę świetną komedię amerykańską - "Tootsie" z Dustinem Hoffmanem. Wcześniej o tym, jak prawidłowo oddać głos na kandydatów do parlamentu, instruowano w "Dzienniku Telewizyjnym", który dla wielu był symbolem propagandy PRL. Dopiero 18 listopada 1989 roku zastąpiły go "Wiadomości".

LAWINOWE PODWYŻKI

Czerwiec '89 to nie tylko pierwsze wolne wybory, ale także gigantyczne podwyżki cen. Lodówki zdrożały o 67 procent, pralki automatyczne Polar - o 37, wyroby spirytusowe średnio o 50 procent, papierosy - 83 procent. Drogie towary też błyskawicznie znikały ze sklepów. Można je było kupić na czarnym rynku, tyle, że jeszcze drożej. Na przykład za telewizor czarno-biały w maju trzeba było zapłacić w sklepie 85 tysięcy złotych, w czerwcu - 135 tysięcy, a z ogłoszenia, czyli od handlarza - ponad 170 tysięcy złotych. Telewizor kolorowy na czarnym rynku kosztował ponad milion złotych.

Jeszcze szybciej niż ceny, rosły płace, więc trzeba się było nieźle nagłowić, co zrobić z gotówką: - Jak nie można było kupić potrzebnego towaru, kupowało się złoto albo dolary - wspomina pan Grzegorz z Kielc. - Przed "Jubilerem" można było codziennie spotkać młodych ludzi w tureckich ciuchach, z nawiniętymi na dłonie łańcuszkami. Trochę dalej, przed siedzibą Narodowego Banku Polskiego, mimo uruchomienia oficjalnych kantorów wymiany walut, kwitł na czarno handel zielonymi...

15 marca, gdy wprowadzono legalny obrót dewizami, kurs dolara wahał się w granicach 2900-3000 złotych. 31 sierpnia cena 1 dolara amerykańskiego przekroczyła 10 tysięcy złotych...

"WYPIJMY ZA BŁĘDY"

Gdy w 1989 roku Madonna szokowała światową opinię publiczną teledyskiem do piosenki "Like a Prayer", u nas mieliśmy jubileuszowy, XXV Festiwal Piosenki Radzieckiej, na którym, jak donosiło "Echo Dnia", Zloty Samowar zdobyła kielczanka Edyta Mikita, uczennica V Liceum Ogólnokształcącego. O "Chabrach z poligonu" śpiewano na Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu. A na festiwalu w Opolu wygrała śpiewana przez Ryszarda Rynkowskiego piosenka "Wypijmy za błędy", która jakże często przydawała się Polakom także w późniejszych latach, przy różnych okazjach...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie