Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Kargulowa z Pawlakową. Wielka kłótnia jak z filmu "Sami swoi"

Iwona ROJEK [email protected]
Błażej Wosik nie może pojąć jak wzięcie do ciągnika rolniczego syna może być jego demoralizacją.
Błażej Wosik nie może pojąć jak wzięcie do ciągnika rolniczego syna może być jego demoralizacją.
Konflikt między panią sołtys, a jej sąsiadką przypomina spór Kargula z Pawlakiem. Trwa walka na śmierć i życie i nie ma ani jednego dnia spokoju. Dwie strony zapowiedziały, że razie niepomyślnego wyroku będą szukały sprawiedliwości w Kielcach i Warszawie.

Robert Karcz, adwokat:

Robert Karcz, adwokat:

- Wszczęcie sprawy o demoralizację w związku z rzekomym prowadzeniem przez nieletniego ciągnika wydaje mi się dość nietrafnym sformułowaniem. Demoralizacja powszechnie kojarzy się z czymś innym. W tym wypadku chodziło może bardziej o niewłaściwe wykonywanie władzy rodzicielskiej.

Obie rodziny mieszkają niedaleko Domu Pomocy Społecznej, który prowadzi znana siostra Małgorzata Chmielewska. Znają się kilkadziesiąt lat, wcześniej nawet się przyjaźnili, ale obecnie pozostała jedynie nienawiść. To co się dzieje między nimi porusza całą wieś. Dochodzi do kłótni, wyzwisk, bijatyk i spraw sądowych.

- Teraz najbardziej boję się o mojego 12 letniego syna Mateusza - mówi Danuta Wosik, sołtys Zochcinka. - Najpierw sąsiadka z zemsty oskarżyła go o to, że sam jeździł ciągnikiem rolniczym po drodze publicznej, co było nieprawdą, bo ojciec wziął go na chwilę do maszyny i pojeździli po polu, a potem z tego zrobiły się dwie poważne afery. Oskarżono nas o demoralizację syna i z urzędu wystąpili o ograniczenie nam praw rodzicielskich. Przez nami sądowe sprawy, wcześniej nie mieliśmy w ogóle do czynienia z sądem. Syn bardzo to przeżywa, boimy się, żeby sobie coś nie zrobił, mało to się słyszy o takich historiach, że dziecko przejęło się czymś, poszło do stodoły i się powiesiło.

Ojciec Mateusza nie może pojąć co ma jazda ciągnikiem do demoralizacji i usiłowania ograniczenia im praw rodzicielskich za ten czyn. - To jakaś paranoja - uważa Błażej Wosik. - Chociaż nie było żadnych świadków na to, że mój chłopak sam jeździł ciągnikiem, to dali wiarę zeznaniom sąsiadki i policja założyła nam sprawę o wykroczenie. Najpierw ukarali nas grzywną 300 złotych, a jak się odwołaliśmy od tego postanowienia, to dołożyli nam jeszcze 200 złotych, w sumie mamy zapłacić 500 złotych. A potem ten drugi sędzia, który prowadził sprawę odwoławczą założył nam dwie kolejne w sądzie rodzinnym. Właśnie o demoralizację i ograniczenie praw rodzicielskich. Pytamy się za co?

NIE CHCĘ IŚĆ DO DOMU DZIECKA

12 letni Mateusz, który właśnie wrócił ze szkoły też jest bardzo przygnębiony. - Bardzo się martwię tym wszystkim - mówi cicho. - Już prawie cała szkoła o tym wie. Boję się, że mogą mnie umieścić w Domu Dziecka, a ja kocham rodziców i nie chcę nigdzie być zabierany. Niesamowicie się tym wszystkim przejmuję.

Siostra chłopaka, która studiuje na kieleckiej uczelni też jest bardzo przybita tym co ma miejsce w ich rodzinie - Nie mogę patrzeć na ciągle przygnębioną i płacząca mamę - mówi młoda kobieta. - Z tamtymi ludźmi nie da się żyć w zgodzie, ciągle coś na nas wymyślają.

Danuta Wosik mówi, że w zasadzie wszystko zaczęło się od pewnego wydarzenia. - Ja nie mam czasu na żadne intrygi, funkcja sołtysa jest społeczna, na co dzień pracuję w Domu Pomocy Społecznej, w sklepie w Opatowie i jeszcze chodzę zbierać maliny w sezonie, żeby sobie dorobić - wylicza. - Ta sąsiadka nigdzie nie pracuje, wychowuje kilkoro dzieci i ma konflikty z wieloma mieszkańcami. Ale moją osobę sobie szczególnie upatrzyła, żeby mnie wykończyć. Współczułam jej bardzo, gdy kilka lat temu przydarzyła jej się tragedia, w wypadku zginął jej syn. Teraz ma dwoje swoich dzieci i dwoje w rodzinie zastępczej. Córka jest już samodzielna, mieszka w innym mieście, trójka dzieci razem z nią i mężem. I kiedyś było tak, że pojechała na cztery dni na wesele do swojej rodziny, wzięła ze sobą tylko własne dzieci, a te przybrane, wtedy jedno z nich miało sześć lat zostawiła same. Martwiłam się o nie i poszłam je kilka razy odwiedzić, zaniosłam im coś do jedzenia. I z tego zrobiła się awantura, bo jak sąsiadka wróciła nakrzyczała na mnie, że po co się wtrącam i mieszam w ich rodzinę. A ja zauważyłam wielokrotnie, że ona niezbyt dobrze traktuje te dzieciaki, zawsze faworyzowała swoje, a tamte były na drugim miejscu. I kiedyś napomknęłam o tym kuratorowi w sądzie, ale tak delikatnie, miałam na uwadze tylko dobro tych dzieci. Od tego czasu mści się na mnie.

CHCIAŁA WOJNY, TO MA

Sąsiadka Stefania, na którą skarży się pani sołtys mieszka nieopodal. Kiedy ją odwiedzamy wraca akurat do domu z młodszym, 9 letnim przybranym dzieckiem. Robi mu kanapką z parówką i zgadza się na rozmowę. - To sołtysowa rozpoczęła walkę ze mną - mówi wzburzona. - Naskarżyła, że źle wychowuję przybrane dzieci i teraz wzywają mnie do sądów. Chciała wojny, to będzie ją mieć. Ona już niedługo będzie sołtysem, bo się do tego nie nadaje, jeszcze tydzień i nowe wybory będą. Nikt jej nie wybierze, bo wieś się na niej poznała. Wyzywała moje dzieci od Cyganów, najmłodszy ma taką śniadą urodę, od narkomanów, jej mąż się rzucił na naszą rodzinę do bicia, sama tak popchnęła moją córkę, że miała wstrząs mózgu. I jeszcze pobiła swoją teściową. A to, że jej syn akurat sam jeździł ciągnikiem to jest prawda. Nikt w tej kwestii nie kłamie, a to jest prawnie zakazane.

Pytamy kobietę czy ma to związek z demoralizacją chłopca i czy istnieje konieczność ograniczenia praw rodzicielskich tej rodzinie. - O tym zadecyduje sąd, ale oni nie umieją wychować dzieci i chłopakowi można wiele zarzucić - odpowiada. - Myślą, że mój mąż będzie konkurował z nią w wyborach na sołtysa, tak jak to było zeszłym razem i ja ją chcę pogrążyć, ale on się do tego wcale nie garnie i już nie będzie startował - wyjaśnia.

- Niech się opamiętają. Między nami zgody nie będzie nigdy, jak oni tak się skandalicznie zachowują.

WIEŚ ZNA KONFLIKT

Józef Kałucki, starszy wiekiem mieszkaniec Zochcinka mówi, że dobrze zna ten konflikt, ale racja jest po stronie pani sołtys. - To kulturalna kobieta, nie byłoby jej stać na takie wybryki, o jakie jest oskarżana. A ta druga kobieta jest z połową wsi skłócona.

NIE SPOCZNĄ

Ale obie strony tego konfliktu mówią, że jak nie uda się go rozwiązać sprawiedliwie, będą odwoływać się do Sądu Okręgowego w Kielcach i pisać do rzecznika praw obywatelskich do Warszawy. Każda z rodzin czuje się skrzywdzona.

Wosikowie nie mogą pojąć tego wszystkiego. - Przecież na wsiach połowa chłopaków garnie się do przejechania się ciągnikiem i wsiadają na chwilę do niego, ale nikt z tego afery nie robi, ani nie wzywa policji - denerwują się. - A nas obwiniają za wszystko. Za to, że bus nie zatrzymuje się koło ich domu, tylko nieco dalej, za jakieś dziwne pobicia, awantury. A to my nie możemy spokojnie wyjść na podwórko, nasz syn jest ciągle prześladowany i wyzywany. Tu już nie da się żyć. - Ja bym się stąd chętnie wyprowadziła, tylko nie mamy gdzie - załamuje się Danuta Wosik. - Na pewno przypłacę to własnym zdrowiem. Już mam załamanie nerwowe.

- Ja też mam dosyć takich sąsiadów - mówi Stefania. - Z nimi nie da się wytrzymać. Gnębią nas.

Wczoraj obie sprawy o demoralizację i ograniczenie władzy rodzicielskiej zostały umorzone. Sędzia prowadzący je, mówi, że ta o demoralizację była niejawna i nie może powiedzieć nic o szczegółach i o tej drugiej też nie.

- Bardzo cieszymy się z tego wyroku, ale kłótliwa sąsiadka zapowiedziała, że i tak mnie zniszczy, żebym nie została sołtysem - rozpacza Danuta Wosik. - Już nie wiem do kogo się odwołać, może do starosty, żeby sprawiedliwie osądził co tu z nami wyprawiają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie