Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak komuniści niszczyli legendę "Ponurego" - nieznane fakty

Doktor Marek Jedynak Delegatura Instytutu Pamięci Narodowej w Kielcach
Meldunek banderii z 8 Krakowskiej Konnej Drużyny Harcerzy, Rataje 12 czerwca 1988 roku
Meldunek banderii z 8 Krakowskiej Konnej Drużyny Harcerzy, Rataje 12 czerwca 1988 roku Jerzy Niedbał
Przez ponad 20 lat od zakończenia II wojny światowej, postać majora Jana Piwnika "Ponurego" - cichociemnego i Komendanta Zgrupowań Partyzanckich Armii Krajowej w Górach Świętokrzyskich - była demonizowana i pomawiana o współpracę z Gestapo, a także o zbrodnie bratobójcze. Był to czas, w którym nie przyszło nikomu na myśl, by starać się o ekshumację i sprowadzenie jego prochów z Ziemi Nowogródzkiej na Kielecczyznę, w rodzinne strony.

W latach sześćdziesiątych, po zrewidowaniu poglądów na temat roli "Ponurego", Rada Państwa Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej uhonorowała partyzanckiego dowódcę. W marcu 1967 roku podczas uroczystego posiedzenia Zarządu Okręgu Związku Bojowników o Wolność i Demokrację w Kielcach na sesji wyjazdowej w Opatowie przedstawiciele władz wręczyli rodzicom majora "Ponurego" Krzyż Srebrny Orderu Wojennego Virtuti Militari. Tym samym czynniki polityczne uznały jego zasługi wojenne.

Rok później ukazała się książka Cezarego Chlebowskiego "Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie". Zmiana stosunku władz do osoby Jana Piwnika dodała wiary jego rodzicom. Pod wpływem rozmów z Chlebowskim i za namową podkomendnych działających w Środowisku Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich Armii Krajowej "Ponury"-"Nurt", 3 marca 1969 roku niemal dziewięćdziesięcioletni Zofia i Jan Piwnikowie wystąpili za pośrednictwem Wojewódzkiego Zrzeszenia Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej przy Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Kielcach do Ministerstwa Gospodarki Komunalnej o wyrażenie zgody na sprowadzenie prochów syna z Wawiórki na Kielecczyznę.

Przekazując prośbę do Warszawy, Eugeniusz Wójcik - Dyrektor Wojewódzkiego Zrzeszenia Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej wyraził stanowisko, iż docelowym miejscem pochówku na koszt państwa byłby cmentarz partyzancki w Kielcach.

Dwa miesiące później podczas jednego ze spotkań autorskich Cezary Chlebowski podzielił się z czytelnikami swoją wizją uroczystości pogrzebowych: "wyobrażam sobie, że jeżeli nastąpi ekshumacja zwłok »Ponurego« […] i jeżeli okaże się, że strona radziecka nie ma żadnych zastrzeżeń to sprawa dla mnie jest oczywista. Jeżeli »Ponury« jest człowiekiem absolutnie zrehabilitowanym, jeżeli jest oczyszczony z niesłusznych zarzutów, no to chyba dostąpi [tytułu] bohatera naszej Ojczyzny. W naszej historii mieliśmy wiele takich powrotów z Paryża, różnych Kościuszków, nie Kościuszków, Mickiewiczów i innych".

Wniosku Piwników nie poparło jednak Prezydium Zarządu Okręgu Związku Bojowników o Wolność i Demokrację w Kielcach w Kielcach. Stanowisko Związku Bojowników o Wolność i Demokrację w Kielcach zrewidował natomiast generał dywizji Mieczysław Moczar, Przewodniczący Zarządu Głównego Związku Bojowników o Wolność i Demokrację w Kielcach i 22 maja 1969 r. Biuro Opieki nad Grobami Obcokrajowców poinformowało wnioskodawców, że ich pismo zostało przesłane do Ambasady Polskiej Republiki Ludowej w Moskwie z prośbą o uzyskanie stosownego pozwolenia.

Po roku milczenia, placówka w Moskwie poinformowała, że zwróciła się do Radzieckiego Czerwonego Krzyża z prośbą o ustalenie miejsca pochówku. Z kolei po pewnym czasie Radziecki Czerwony Krzyż powiadomił o niemożliwości dokonania ekshumacji, gdyż według ich ustaleń "Ponury" spoczywał w masowej mogile i po 25 latach od zakończenia wojny niemożliwe było zidentyfikowanie zwłok. W tej sytuacji z pomocą przyszedł Cezary Chlebowski. Posiadał w swoim archiwum szkic cmentarza w Wawiórce z zaznaczoną pojedynczą mogiłą skrywającą szczątki majora. Dzięki tym ustaleniom, 23 maja 1970 roku Piwnikowie skierowali do Radzieckiego Czerwonego Krzyża i ambasady Polskiej Republiki Ludowej w Moskwie wyjaśnienie dotyczące pochówku syna. Pomimo tego, sprawa ekshumacji zastopowana została na trzy lata.

Piwnikowie zmarli na początku lat siedemdziesiątych. Jan zmarł 12 lutego 1971 roku w wieku 94 lat, rok później 26 czerwca 1972 roku w wieku 84 lat - Zofia Piwnik z domu Kłonica. Całość obowiązków spadła na ich najmłodszą córkę Katarzynę Borkowską. W związku ze zbliżającą się 30. rocznicą śmierci "Ponurego", podjęła kolejne działania. Wiosną 1973 roku w Mińsku otworzony został Konsulat Generalny Polskiej Republiki Ludowej. Razem z bratem Józefem Piwnikiem "Topolą" wystosowali pismo do Mińska. 11 czerwca 1973 roku Konsul Generalny Polskiej Republiki Ludowej w Mińsku za pośrednictwem Departamentu Konsularnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych poprosił Ministerstwo Gospodarki Terenowej i Ochrony Środowiska o informację, kiedy przedstawiciele BOnGO mogą przybyć do Wawiórki. Okazało się, że władze republiki Białoruskiej wyraziły zgodę na ekshumację. Ministerstwo natychmiast powiadomiło o zaistniałej sytuacji Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Kielcach.
Decyzja strony radzieckiej spowodowała nagły zwrot akcji na poziomie zarządu województwa. Nikt nie spodziewał się takiej reakcji radzieckich towarzyszy. Dokumentacja wniosku trafiła do rąk Ryszarda Dziekana - Wiceprzewodniczącego Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Kielcach, który pojechał z teczką do Warszawy. Na wniosek władz województwa kieleckiego w gabinecie I Sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Edwarda Gierka zapadła decyzja negatywna. Sytuacja była o tyle nietypowa, że cztery lata wcześniej Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Kielcach wyraziło pełne poparcie dla omawianego wniosku. Oficjalnie rodzina nie została poinformowana ani o piśmie Konsula Generalnego Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w Mińsku, ani o odmownej decyzji władz wojewódzkich. Wyszło to na jaw dzięki prywatnym kontaktom Chlebowskiego.

W zaistniałych okolicznościach Józef Piwnik 23 sierpnia 1973 roku ponownie napisał do Konsula Generalnego Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w Mińsku. Po dwóch tygodniach, nadeszła odpowiedź, w której konsul Kazimierz Maciejkowicz "uprzejmie informuje, że w poruszonej przez Obywatela sprawie proszę zwrócić się do Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Kielcach". Tam zaś Antoni Połowniak - Przewodniczący Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Kielcach w Kielcach (a następnie wojewoda kielecki) poradził rodzeństwu, by zrezygnowali z dalszych starań, zaś Ryszard Dziekan w zamian zaproponował wybudowanie stosownego pomnika na cmentarzu w Wawiórce i pomoc w wyjazdach na grób brata. Były to oferty nie do przyjęcia. Do końca lat siedemdziesiątych rodzeństwo Piwników próbowało wszystkimi dostępnymi sposobami zrealizować ostatnią wolę rodziców.

Odwołując się od decyzji administracyjnych, zaskarżając kolejne pisma i wskazując na niefrasobliwość urzędników państwowych, Katarzyna Borkowska i Józef Piwnik w latach 1973-1976 wystosowali monity do kilkunastu najważniejszych osób w kraju. Wśród adresatów znaleźli się między innymi generał dywizji Mieczysław Grudzień - Szef Urzędu do Spraw Kombatantów, Aleksander Zarajczyk - I Sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Kielcach, Janusz Wieczorek - Szef Urzędu Rady Ministrów i Przewodniczący Rady Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa, a także Edward Gierek - I Sekretarz Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Po fiasku na szczeblu centralnym, kolejne pisma wysłane zostały do Urzędu Wojewódzkiego w Kielcach, skąd otrzymano odmowną decyzję administracyjną. Spowodowało to kolejne odwołania do Tadeusza Bejma - Ministra Administracji, Gospodarki Terenowej i Ochrony Środowiska oraz Stanisława Kani - członka Biura Politycznego i Sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Zaskarżona negatywna decyzja w 1978 roku, po 2 latach "analizowania" sprawy, została utrzymana w mocy.

Katarzyna Borkowska w kwietniu 1978 roku po raz kolejny zwróciła się do Janusza Wieczorka z prośbą o interwencję. Odpowiedź przyszła dopiero w sierpniu 1979 roku. W piśmie poinformowano wnioskodawczynię, że sprawę skierowano do… Ministerstwa Administracji, Gospodarki Terenowej i Ochrony Środowiska, które po raz kolejny podtrzymało w mocy swoją negatywną decyzję.

Rok później, w sierpniu 1980 roku na fali strajków ogarniających cały kraj, rodzina Piwników podjęła kolejną próbę. Borkowska skierowała pisma do Stanisława Wrońskiego - Przewodniczącego Zarządu Głównego Związku Bojowników o Wolność i Demokrację i członka Rady Państwa oraz do Witolda Gadomskiego - nowego I Sekretarza Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Kielcach. Wroński przekazał je do rozpatrzenia Włodzimierzowi Sokorskiemu, nowemu Prezesowi Zarządu Głównego Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, a z Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Kielcach trafiło do Józefa Stańskiego - wojewody kieleckiego, który znów je odrzucił.

Po 12 latach starań, 29 maja 1981 roku Katarzyna Borkowska skierowała list do Włodzimierza Pasternaka - nowego wojewody kieleckiego, kopię wysyłając do wiadomości Zarządowi Regionu Świętokrzyskiego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność", z prośbą o poparcie. Na jej apel odpowiedziały przede wszystkim koła zakładowe "Solidarności" w Skarżysku-Kamiennej i Starachowicach.

Po kolejnym przeanalizowaniu problemu, we wrześniu 1981 roku prośbę rodziny Piwników poparła w końcu Egzekutywa Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Kielcach, a 21 października 1981 roku Stanisław Rap - wicewojewoda kielecki wydał decyzję zezwalającą na sprowadzenie szczątków zwłok Jana Piwnika i pochowanie na cmentarzu wyznaniowym w… Końskich [sic!]. Również nagle swoje dotychczasowe stanowisko zmienił Zarząd Wojewódzki Związku Bojowników o Wolność i Demokrację w Kielcach, na czele z majorem Leonem Pająkiem. Organizacja kombatancka wystąpiła do wojewody kieleckiego z wnioskiem popierającym ekshumację, oficjalnie przypisując sobie pomysł sprowadzenia prochów Piwnika.

W związku z przełamaniem wieloletniego impasu, 17 listopada 1981 roku odbyło się specjalne posiedzenie Rady Starszych Środowiska "Ponury"-"Nurt". Do Warszawy zjechało 20 osób z całej Polski. Tematem spotkania, któremu przewodniczył kapitan Stanisław Pałac "Mariański", było sprowadzenie prochów "Ponurego". Na miejsce wiecznego spoczynku wybrano klasztor ojców Cystersów w Wąchocku. Gdyby nie udało się uzyskać zezwolenia od władz kościelnych, miała być to rodzinna parafia w Mominie lub Nagorzycach. Powstały wówczas trzy zespoły robocze: warszawski, starachowicki i nowogródzki, które podlegały Seniorowi Środowiska "Mariańskiemu", zaś sprawy ważne rozstrzygać miało grono oficerów - byłych dowódców oddziałów i kompanii. Przygotowania do ekshumacji niecały miesiąc później pokrzyżowało na 2 lata wprowadzenie stanu wojennego.

20 czerwca 1983 roku Katarzyna Borkowska wystosowała pismo do generała dywizji Włodzimierza Oliwy - Ministra Administracji, Gospodarki Terenowej i Ochrony Środowiska. Tym razem wnioskodawczyni otrzymała uspokajającą odpowiedź, iż "czynione są starania o sprowadzenie ze Związku Radzieckiego do Polski zwłok majora Jana Piwnika pseudonim »Ponury«".

Po odwołaniu stanu wojennego w Polsce, 10 września 1983 roku major Leon Pająk, Prezes Zarządu Wojewódzkiego Związku Bojowników o Wolność i Demokrację w Kielcach na posiedzeniu aktywu niespodziewanie zakomunikował, że Związek Radziecki po raz drugi wyraził zgodę na ekshumację prochów "Ponurego" z cmentarza w Wawiórce (choć zgoda wydana w 1973 roku nigdy nie została cofnięta). Według Pająka, ze strony Związku Bojowników o Wolność i Demokrację poczynione zostały pierwsze kroki do włączenia się w organizację pogrzebu. Już 20 września 1983 roku okazało się, że wiadomość o sprowadzeniu zwłok była fałszywa. Kombatanci z Armii Krajowej podejmowali zatem kolejne próby, o czym pisali także do Prymasa Polski księdza kardynała Józefa Glempa.

Minęła także i 40. rocznica śmierci Piwnika. Odsłonięty został tylko pomnik z jego popiersiem (pierwszy w Polsce figuratywny pomnik oficera Armii Krajowej), a informacji o ekshumacji nadal nie było. W lipcu 1985 roku całe rodzeństwo: siostry Agnieszka Sokołowska, Katarzyna Kulczykowska (wcześniej Borkowska) i Józef Piwnik zwrócili się bezpośrednio do Konsula Generalnego Polski Rzeczypospolitej Ludowej w Mińsku z prośbą o przyspieszenie formalności.

W ten sposób minęły kolejne dwa lata. Rodzina i przedstawiciele Środowiska zdecydowali się ominąć oficjalne struktury i dotrzeć do osób mogących podjąć wiążące decyzje. W ten sposób trafili do generała brygady Jana Mazurkiewicza "Radosława" (ostatniego Komendanta "Kedywu" Komendy Głównej Armii Krajowej), pełniącego przez wiele lat funkcję Wiceprezesa Zarządu Głównego ZBoWiD. Około 27 sierpnia 1986 roku, z okazji 90. rocznicy urodzin Mazurkiewicza doszło do jego spotkania z generałem armii Wojciechem Jaruzelskim. Jubilat poprosił I Sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej o poparcie starań rodziny Piwników o sprowadzenie prochów "Ponurego" do Polski. Dopiero pozytywne przyjęcie prośby i interwencja szefa państwa zakończyły zabiegi rodziny i Środowiska. Opór ZBoWiD, władz wojewódzkich i centralnych nie miał już żadnego znaczenia.

Wydawało się, że sprawa zostanie już sfinalizowana. W marcu 1987 roku w Urzędzie Stanu Cywilnego w Waśniowie rodzina uzyskała odpis aktu urodzenia. Dokument został przetłumaczony na język rosyjski, by uzyskać stosowne pozwolenia w Związku Radzieckim. Spodziewano się, że prochy komendanta sprowadzone zostaną przed czerwcową koncentracją Środowiska (z tej okazji przygotowano między innymi medal pamiątkowy). Ekshumacja jednak nie odbyła się. We wrześniu 1987 roku niemal wszyscy najaktywniejsi kombatanci wyjechali na zorganizowaną przez nich pielgrzymkę do Włoch. W tym czasie władze Związku Sowieckiego niespodziewanie wydały zezwolenie na przewiezienie szczątków "Ponurego" do Polski.

Na Białoruś udali się jedynie pracownicy BOnGO. 16 września 1987 roku Konsulat Generalny Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w Mińsku potwierdził decyzję, wydając własne pozwolenie. Jeszcze tego samego dnia na cmentarzu parafialnym w Wawiórce, w obecności radzieckiej komisji, przedstawiciele konsulatu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i pracownicy BOnGO zidentyfikowali właściwy grób. W grobie znaleziono czaszkę, piszczele oraz drobne kawałki kostne. Doczesne szczątki Jana Piwnika złożone zostały w ocynkowanej skrzyni, która spoczęła w drugiej drewnianej. Całość została zaplombowana przez radzieckie władze sanitarne i polskie konsularne. Następnego dnia służbowym samochodem BOnGO urna wyjechała do Polski.

Nim delegacja przekroczyła granicę kraju, o sprowadzeniu prochów "Ponurego" wiedziało już duże grono osób, na czele z kielecką Służbą Bezpieczeństwa. 16 września 1987 roku meldunek operacyjny w tej sprawie został wysłany z Kielc do Wydziału V Departamentu III Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (niestety nie znamy jego treści; zachował się wyłącznie zapis w książce korespondencji). Wiedzieli także kombatanci. Już na przejściu granicznym prochy "Ponurego" powitało 14 żołnierzy z Okręgu Poleskiego Armii Krajowej. Kilkadziesiąt kilometrów dalej, auto ponownie zostało zatrzymane. Urnę z prochami próbowali bezpodstawnie przejąć przedstawiciele Zarządu Głównego ZBoWiD, na co pracownicy BOnGO nie wyrazili zgody.

Po ponad 18 latach starań rodziny i Środowiska, 17 września 1987 roku (w rocznicę agresji Związku Radzieckiego na Polskę w 1939 roku) major Jan Piwnik "Ponury" powrócił w rodzinne strony. Tak wspominał ten moment Marian Świderski "Dzik": "dnia 17 września Roku Pańskiego 1987 o godzinie 22.15 specjalny samochód BOnGO zajechał do klasztoru Cystersów do Wąchocka. Z samochodu wysiada kierowca ekipy o nazwisku Rończy i melduje ojcu proboszczowi Aniołowi, że przywozi prochy »Ponurego«, które komisyjnie zostały pobrane na cmentarzu w Wawiórce na Ziemi Nowogródzkiej. Otwiera boczne drzwi samochodu i ukazuje skrzynkę drewnianą o wymiarach 70x39x35 centymetrów. […] Obok skrzynki są wiązanki kwiatów. Jedna z Wawiórki i jedna świeża z napisem na szarfach »Chłopcy od Zenona - Ponuremu«. My składamy swoje".

W Wąchocku na urnę z prochami oczekiwały tylko siostry Katarzyna Kulczykowska i Alicja Sokołowska oraz Marian Świderski "Dzik", powiadomieni w ostatniej chwili. Wieczorem w klasztorze odprawiona została msza święta za duszę "Ponurego", którego prochy w murach świątyni oczekiwały na uroczysty pogrzeb do czerwca 1988 roku.

Nazajutrz Polska Agencja Prasowa opublikowała krótką depeszę prasową, która ukazała się w najważniejszych gazetach w całym kraju: "w wyniku starań rodziny i ZBoWiD, sprowadzone zostały do kraju prochy majora »Ponurego« - Jana Piwnika; złożono je w klasztorze cystersów w Wąchocku, województwo kieleckie". Nie podano informacji o walce rodziny z władzami, ani wieloletniej zmowie władz i ZBoWiD.

Pomimo medialnego zgrzytu, sukces został w pełni osiągnięty. Należy jednak zwrócić uwagę, że przełamanie wieloletniego okresu odmów wydania zgody na ekshumację ewidentnie wpisywało się w klimat "pieriestrojki" panujący również w Polsce w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Aprobata generała Wojciecha Jaruzelskiego dla starań kombatantów była jednym z pierwszych kroków w tej kwestii.

O sprowadzeniu prochów majora "Ponurego" do Polski natychmiast zrobiło się głośno. 28 listopada 1987 roku w klasztorze Cystersów w Wąchocku ojciec Benedykt Matejkiewicz, ojciec Kapusta i ksiądz Józef Słaby oficjalnie odprawili mszę świętą dziękczynną za sprowadzenie prochów "Ponurego" do Polski. Tego dnia zawiązał się Komitet Honorowy Pogrzebu w składzie: Józef Piwnik "Topola", Mieczysław Sokołowski (syn Alicji Sokołowskiej), pułkownik cichociemy Henryk Krajewski "Trzaska", Marian Świderski "Dzik" oraz doktor Cezary Chlebowski. Przewodniczącym komitetu został podpułkownik Wojciech Borzobohaty "Wojan", były szef sztabu Okręgu Radomsko-Kieleckiego Armii Krajowej. Równolegle działał komitet organizacyjny, w skład którego weszli przede wszystkim członkowie Środowiska "Ponury"-"Nurt".

Uroczystości pogrzebowe zaplanowane zostały na 10-12 czerwca 1988 roku, na tydzień przed planowanymi wyborami do rad narodowych. Była to data najbliższa rocznicy śmierci Komendanta. Okres 9 miesięcy oczekiwania na powtórny pochówek w ojczystej ziemi zbiegł się z czasem przemian społecznych. Z perspektywy lat można również zauważyć, że uroczystość zaplanowana została na czas krótkiej stabilizacji politycznej. W kwietniu i maju przez kraj przetoczyła się pierwsza fala strajków, związanych z żądaniami podwyżek płac i ponownej legalizacji "Solidarności". Druga fala strajków miała miejsce dopiero w sierpniu 1988 roku.

Piwnikowie pragnęli zorganizować pogrzeb o charakterze rodzinnym, bez nagłaśniania i bez udziału władz. Organizatorzy nie zastosowali się jednak do tego stanowiska, ustalając z rozmachem przebieg trzydniowych uroczystości. Zgodnie jednak z wolą najbliższych postanowiono, że "zanim urna z jego prochami na zawsze spocznie w wąchockim klasztorze, odwiedzi najdroższe mu miejsca: Janowice, Michniów i Wykus.

Na prośbę Komitetu Honorowego, w przygotowania do uroczystości od początku zaangażował się Kościół katolicki w osobach gospodarzy diecezji, na których terenie zaplanowano poszczególne etapy eksportacji - ordynariusza kieleckiego księdza biskupa Stanisława Szymeckiego i sandomiersko-radomskiego księdza biskupa Edwarda Materskiego. Wzięli na siebie odpowiedzialność za charakter pochówku i zaproszenia kościelnych dostojników. Działania władz kościelnych umożliwiły ominięcie oficjalnej cenzury i spotęgowały liczbę uczestników z obu diecezji.

W tym samym czasie do organizatorów zwrócili się przedstawiciele władz. Widząc zakrojone na szeroką skalę przygotowania, reprezentanci Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Kielcach podjęli próbę włączenia się w nie. 28 marca 1988 roku w Klubie MPiK w Starachowicach odbyło się kurtuazyjne spotkanie. Na zaproszenie Józefa Uzmiarskiego [?], Sekretarza Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Kielcach i Aleksandra Gołoszczukowa, Kierownika Wydziału Ideologicznego Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Kielcach przybyli Marian Świderski, Zdzisław i Edmund Rachtanowie, Andrzej Kasten i Cezary Chlebowski. Strona rządowa przedstawiła rodzinie i Środowisku propozycję współpracy. Pragnęła zaangażować się w organizację uroczystego pogrzebu tak, aby cały ceremoniał miał charakter państwowy, a nie religijny.

Weterani byli nieugięci. W toku pertraktacji, przedstawiciele partii chcieli w tej sytuacji uzyskać przynajmniej zgodę na ich udział w mszy świętej w Michniowie. Nie doszło jednak do porozumienia. Kombatanci oznajmili, że rodzina "Ponurego" zdecydowała, iż pogrzeb ma mieć wyłącznie charakter religijny. Ponadto zwrócili sekretarzom uwagę, że mieli wątpliwości odnośnie ich intencji i wiarygodności, chociażby dlatego, że kilka dni wcześniej w Wojewódzkim Sztabie Wojskowym w Kielcach przedstawiciel Środowiska spotkał się z odmową rozmowy ze strony szefa sztabu pułkownika Bąka. Pomimo klęski, komuniści do końca próbowali osiągnąć sukces, organizując "konkurencyjne" obchody w Szkole Podstawowej w Janowicach, której tydzień przed pogrzebem nadano imię Jana Piwnika "Ponurego".

Uroczystości pogrzebowe obyły się jednak bez pomocy państwa. Kombatanci posiadali wieloletnie doświadczenie w organizowaniu zjazdów i spotkań. Poradzono sobie także z dużą liczbą uczestników. W sukurs żołnierzom Armii Krajowej przyszli ich następcy z działającego w Związku Harcerstwa Polskiego nielegalnego Ruchu Harcerskiego, którzy w liczbie 1 700 harcerek i harcerzy podczas pogrzebu pełnili służbę porządkową, medyczną, informacyjną, łączności i liturgiczną.

Przebieg powtórnych uroczystości pogrzebowych "Ponurego" został szczegółowo przedstawiony w innych publikacjach, uwzględniających zarówno przemówienia, jak i ciekawe fotografie (na przykład "Ostatnia droga komendanta Ponurego" Warszawa 1990). Należy jednak wspomnieć, że trzydniowy zjazd w Górach Świętokrzyskich rozpoczął się 10 czerwca 1988 roku oficjalnym złożeniem prochów Komendanta w przygotowanej trumnie. Z klasztoru Cystersów w Wąchocku kondukt żałobny wyjechał w ponad stukilometrową trasę. Przejechał do Mominy, gdzie na kilka chwil trumna spoczęła na grobie rodziców "Ponurego". Pierwszy dzień zakończył się w domu rodzinnym Piwników w Janowicach, gdzie całą noc trwało modlitewne czuwanie. 11 czerwca w oddalonej o 2 kilometry wsi Nagorzyce odprawione zostało nabożeństwo koncelebrowane przez księdza biskupa Zbigniewa Kraszewskiego. Stąd kolumną samochodową, przez Nową Słupię, Bodzentyn i Wzdół, kondukt dotarł do Michniowa. Przy zbiorowej mogile zamordowanych przez Niemców 204 mieszkańców wsi liturgię sprawował ksiądz biskup Edward Materski.

Trzecia msza święta tego dnia odbyła się przed kapliczką Matki Boskiej Bolesnej na Wykusie, w pobliżu partyzanckiego obozu, w którym w 1943 roku biwakował "Ponury". Ta część uroczystości zgromadziła tysiące osób. Także liderzy Ruchu Harcerskiego położyli największy nacisk na ten etap. Harcerze zabezpieczyli opiekę medyczną, porządek i ruch drogowy na wszystkich dojazdach do miejsca koncentracji.

Tak przygotowane uroczysko stało się w dniu 11 czerwca 1988 r. miejscem, w którym nastąpiło symboliczne przejęcie pałeczki w sztafecie pokoleń. Zgodnie z programem uroczystości, tuż przed godziną 17 jadący z Michniowa kondukt dotarł do lasu drogą od strony Siekierna. Na przedzie kolumny jechał samochód wiozący trumnę z prochami "Ponurego". Naprzeciw wyruszył sześcioosobowy konny patrol z 8 Krakowskiej Konnej Drużyny Harcerzy imienia 8 Pułku Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego. Po meldunku złożonym Zdzisławowi Rachtanowi "Halnemu", harcerze przejęli komendę nad uroczystościami. Kawaleryjska banderia prowadziła kondukt aż do samego Wykusu, gdzie czekali specjalnie dobrani pod względem wyszkolenia i umundurowania harcerze starsi, którzy ponieśli trumnę w kierunku polany. W gronie asystujących znaleźli się między innymi członkowie 10 Bydgoskiej Drużyny Harcerzy i 3 Skarżyskiej Drużyny Harcerzy.

Moment ten doskonale opisał Tadeusz Karolak: "przed Wykusem kondukt zatrzymuje się wśród drużyn starszoharcerskich. Sześciu rosłych harcerzy bierze trumnę na ramiona i otoczeni rojem harcerek i harcerzy ruszają w stronę polany. Patrzę na nich i oto widzę scenę - symbol. Przecież to oni mają ponieść w przyszłość prawdę i legendę o Armii Krajowej i jej walce. Czy udźwigną ten święty depozyt, składany na ich barki przez tych, dla których »domem był las«?".

Brnąc w wiecznie zalegającym w lasach siekierzyńskich błocie, harcerze przenieśli trumnę aż do kapliczki Matki Boskiej Bolesnej. Na całym odcinku asystował im szpaler ustawiony przez wszystkie środowiska Ruchu Harcerskiego biorące udział w zlocie. Na placu przed kapliczką honory powracającemu na Wykus "Ponuremu" oddawał oboźny zlotu Marek Różycki. Trumna ustawiona została na brzozowym katafalku, po czym obok niej zaciągnięto harcerskie warty honorowe.

Następnie Senior Środowiska "Ponury"-"Nurt" Marian Świderski "Dzik" rozpoczął uroczystości od złożenia "Ponuremu" symbolicznego meldunku. Ten krótki raport ukazał, jak ważną rolę dla odchodzącego pokolenia żołnierzy Armii Krajowej stanowiła młodzież, licznie przybyła na uroczystości. Świadomość, że jest grupa ludzi, dla których ważne są te same ideały, budowała wiarę kombatantów w przyszłość. Dowodem zawierzenia młodemu pokoleniu było podjęcie współpracy nie tylko na polach niezbędnej służby, lecz także w momentach ważnych i honorowych. Chwilę po meldunku "Dzika", patrol oficersko-harcerski na czele z przewodniczącym Komitetu Honorowego podpułkownikiem Wojciechem Borzobohatym "Wojanem" udekorował trumnę Złotym Krzyżem Orderu Wojennego Virtuti Militari, przyznanym pośmiertnie "Ponuremu" 16 maja 1988 roku przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie Kazimierza Sabbata.

W tym miejscu należy dodać, że harcerze, w których pokładali nadzieję kombatanci, nie pozostawali dłużni w swoich działaniach. Prawdopodobnie z inicjatywy biura informacji i propagandy Ruchu Harcerskiego, pod kierownictwem harcmistrza Jerzego Bukowskiego, powstała ulotka "Vademecum". Harcerze ze służby informacyjnej dyskretnie rozprowadzali ją wśród zgromadzonych na Wykusie tysięcy osób. Druk zawierał apel do Sejmu Polskiej Rzeczypospolitej Lodowej o zbadanie i ujawnienie całej prawdy o zbrodni katyńskiej i wysiedleniach ludności polskiej w głąb Związku Radzieckiego. Nawoływał do umieszczenia nazw miejsc kaźni Narodu Polskiego na Grobie Nieznanego Żołnierza, "aby czas nie zatarł i niepamięć!". Ulotka nawiązywała do niebezpiecznego dla ustroju Polskiej Rzeczypospolitej Lodowej rozwiązania, jakim mogło być przejęcie obowiązku walki o niepodległość Polski przez młode, sprawnie zorganizowane pokolenie, które odważnie podpisało się pod apelem: "Żołnierze Niepodległości - Harcerki i Harcerze".

Po części świeckiej na Wykusie odprawiona została msza święta polowa, koncelebrowana przez gospodarza diecezji kieleckiej biskupa Stanisława Szymeckiego i przybyłych na uroczystości biskupów z Radomia i Warszawy. Służbę liturgiczną podczas mszy pełnili harcerze. Po eucharystii Cezary Chlebowski przedstawił historię 18 lat starań o sprowadzenie prochów Piwnika do kraju. Na zakończenie program artystyczny zaprezentowali znani aktorzy scen polskich - między innymi Anna Nehrebecka, Tomasz Budyta, Józef Duriasz, Andrzej Łapicki, Maciej Rayzacher, Andrzej Szczepkowski i Mieczysław Voit, przypominający w poezji o prawdziwej historii Polski, Jałcie, Katyniu, losach Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego.

Gdy uroczystości na Wykusie dobiegły końca, harcerze ponownie wzięli na swoje ramiona trumnę i ponieśli ją do drogi, gdzie czekała podwoda. Harcerze złożyli trumnę na wóz, pozostając przy nim jako asysta honorowa i ruszyli w kierunku Wąchocka. Na całym odcinku około 10 kilometrów od Wykusu aż do kaplicy świętej Zofii w Ratajach rozstawiony był harcerski szpaler z płonącymi pochodniami.
Nocne czuwanie w Ratajach 11/12 czerwca zakończone zostało poranną zbiórką. Na apelu stanęło 70 sztandarów jednostek z okresu II wojny światowej. Uformowana została kolumna defiladowa. Harcerze pełniący służbę porządkową zabezpieczyli drogę przemarszu do klasztoru Cystersów w Wąchocku. W samym miasteczku ruch na drodze krajowej łączącej Skarżysko-Kamienną ze Starachowicami zamknęła Milicja Obywatelska, wsparta przez patrole harcerskiej służy porządkowej (był to jedyny przykład współpracy Milicji Obywatelskiej ze Środowiskiem). Wąchock wypełniony był ludźmi. Tłumy zgromadziły się na rynku, ulicach dojazdowych, ulicach wokół klasztoru, sąsiadujących ze świątynią ogrodach, a nawet dachach pobliskich domów. Według szacunków organizatorów, w uroczystej mszy świętej w wąchockim klasztorze wzięło udział około 10 000 wiernych, zaś według Służby Bezpieczeństwa - aż 30 000 (są to najnowsze ustalenia autora niniejszych słów).

Defiladę z Ratajów do klasztoru w Wąchocku otwierał harcerski patrol konny. Za nim znalazły się: krzyż niesiony w pięcioosobowej asyście, wieńce, orkiestra dęta, sztandary oraz stuosobowa harcerska kompania honorowa prowadzona przez Naczelnika "Szarych Szeregów" harcmistrza Stanisława Broniewskiego "Orszę". Za kolumną harcerską znajdowała się trumna z prochami "Ponurego", poprzedzana przez harcerkę niosącą na poduszce odznaczeniowej Złoty Krzyż Orderu Wojennego Virtuti Militari oraz przez czuwającego nad wszystkim harcmistrza Jerzego Bukowskiego. Za nimi podążała rodzina Piwników. Szyk zorganizowany zamykały reprezentacje poszczególnych okręgów i obszarów Armii Krajowej oraz innych formacji wojskowych (Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, "Szarych Szeregów", "ludowego" Wojska Polskiego i innych), na czele z kombatantami Środowiska Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich Armii Krajowej "Ponury"-"Nurt".

Przed wejściem do Wąchocka, trumna z prochami "Ponurego" została przepuszczona na czoło kolumny, by spocząć w rynku pod pomnikiem Komendanta. Major Piwnik pośmiertnie odebrał pierwszą po zakończeniu II wojny światowej defiladę żołnierzy Armii Krajowej. Przechodzące przed jego prochami sztandary salutowały mu i kierowały się do klasztoru Cystersów. Na koniec, przechodząc pomiędzy wielotysięcznym tłumem, dotarła tam trumna. Uroczystą mszę świętą poprowadził metropolita wrocławski ksiądz kardynał Henryk Gulbinowicz - kapelan oddziałów Armii Krajowej na Wileńszczyźnie w asyście 7 biskupów - ordynariusz kielecki biskup Stanisław Szymecki i jego sufragani biskup Jan Gurda i biskup Mieczysław Jaworski; ordynariusz sandomiersko-radomski biskup Edward Materski i jego sufragani biskup Marian Zimałek i biskup Adam Odzimek; wikariusz generalny archidiecezji warszawskiej biskup Zbigniew Kraszewski, 3 opatów klasztorów cysterskich - ojciec Benedykt Matejkiewicz z Wąchocka, ojciec Bogumił Salwiński z Mogiły, ojciec Hubert Kostrzański ze Szczyrca. Służbę liturgiczną sprawowali członkowie Ruchu Harcerskiego oraz Harcerskiego Ruchu Liturgicznego "Ruchu Zawiszackiego" z Lublina. Po mszy miały miejsce okolicznościowe przemówienia przedstawiciela Komitetu Honorowego, rodziny oraz podziękowanie w imieniu młodzieży, złożone przez nieznanego harcerza z Lublina.

Po zakończonej oficjalnej części uroczystości, trumna z prochami "Ponurego" ruszyła w ostatnią drogę. Wzdłuż harcerskiego szpaleru wniesiona została do przyklasztornego kościoła. Tu Zdzisław Rachtan "Halny" i Andrzej Kasten "Zulejka" w asyście harcmistrza Jerzego Bukowskiego złożyli urnę do krypty na krużgankach. Po 44 latach major Jan Piwnik "Ponury" spoczął w Ojczyźnie. W ostatniej drodze towarzyszyła mu cała rodzina, a także jego podkomendni z "Wachlarza", Gór Świętokrzyskich i Ziemi Nowogródzkiej, mieszkańcy Kielecczyzny i całej Polski oraz harcerze skupieni w niejawnym Ruchu Harcerskim.

Trzydniowa manifestacja w Górach Świętokrzyskich dla wszystkich jej uczestników miała różne znaczenie i była emanacją całej gamy uczuć. W pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę na członków rodziny cichociemnego. Dla rodzeństwa "Donata" - Katarzyny, Agnieszki i Józefa Piwników było to przede wszystkim spełnienie ostatniej woli rodziców.

Dla kombatantów Armii Krajowej stał się swoistym zadośćuczynieniem za 45 lat niedoceniania wysiłku setek tysięcy obywateli walczących o niepodległość Polski. Środowisko "Ponury"-"Nurt" organizując uroczystości, zaprosiło do Komitetu Honorowego Pogrzebu przedstawicieli wszystkich formacji, w których walczył ich Komendant (cichociemni, "Wachlarz", VII batalion 77 pułku piechoty Armii Krajowej, Okręg Radomsko-Kielecki Armii Krajowej), zaś do udziału - przedstawicieli wszystkich okręgów bojowych Armii Krajowej oraz kombatantów innych sił zbrojnych walczących o niepodległość Polski. Pogrzeb stał się pierwszą od zakończenia II wojny światowej ogólnopolską uroczystością kombatancką i manifestacją znaczenia Polskich Sił Zbrojnych w Kraju. Rok później działania podjęte przez podkomendnych "Ponurego" zintegrowały wszystkie środowiska akowskie w Polsce i na emigracji, dając jeden z impulsów do powstania Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

Dla młodszych pokoleń, zafascynowanych historią Polskiego Państwa Podziemnego i czynu zbrojnego Armii Krajowej, uroczystości były miejscem, w którym pod opieką byłych partyzantów rozwijały się działania opozycji demokratycznej. W skali regionu w latach osiemdziesiątych była to jedna z większych okazji do swobodnego, pokojowego, otwartego zamanifestowania przekonań i postaw. Dzięki zdjęciom wykonanym przez wielu fotografów amatorów możemy dziś zobaczyć, że pogrzeb "Ponurego" obfitował w liczne transparenty i symbole środowisk opozycyjnych. Wymienić tu należy między innymi Duszpasterstwo Ludzi Pracy z warszawskiego Mokotowa, łódzka i małopolska organizacja Konfederacji Polski Niepodległej, Niezależne Zrzeszenie Studentów z Kielc, "Solidarność" z Dolnego Śląska, Kielc, Lublina, Łodzi, Małopolski, Mazowsza i Wybrzeża oraz lubiński, wrocławski i warszawski oddział "Solidarności Walczącej" z olbrzymim transparentem.

Z perspektywy uczestnika wspominał ówczesny działacz Niezależnego Związku Studentów Krzysztof Lipiec: "pogrzeb potrzebny był z pewnością tym wszystkim, którzy przybyli wtedy do Wąchocka z całego kraju i z zagranicy tylko po to, aby idąc w kilkukilometrowym kondukcie za trumną majora »Ponurego« zamanifestować swoje przywiązanie do wolności i niepodległości Ojczyzny, a więc do wartości, których wtedy tak bardzo nam brakowało. Byli tam nie tylko zawsze wierni żołnierze »Ponurego«, ale także ci, którzy nigdy nie przestali kontynuować ich wielkiego dzieła - harcerze, działacze podziemnej wówczas »Solidarności« oraz tysiące bezimiennych, pragnących oddać ostatni pokłon Wielkiemu Komendantowi, który powrócił w swoje ukochane Góry Świętokrzyskie. W tamte czerwcowe dni Wąchock i pobliski Wykus stały się skrawkiem wolnej i niepodległej Polski. Jestem przekonany, że wtedy jeszcze niewielu uczestników tego wydarzenia zdawało sobie do końca sprawę z ogromnej wagi tego, w czym uczestniczą. […] To było zwycięstwo nie tylko majora »Ponurego«, który spoczął na wieki w wąchockim klasztorze. To było także zwycięstwo wszystkich, którzy przez kilkadziesiąt lat panowania w Polsce ustroju komunistycznego nigdy nie pogodzili się z brakiem wolności, terrorem i odbieraniem godności narodowi polskiemu".

Pogrzeb "Ponurego" zbiegł się w czasie z zachodzącymi zmianami społecznymi i politycznymi. Dla lokalnej społeczności był wydarzeniem o doniosłym znaczeniu. Oprócz zorganizowanych uczestników w ostatniej drodze Komendanta "Ponurego" towarzyszyli mu również zwykli mieszkańcy Kielecczyzny. Nie każdy bowiem angażował się w działalność opozycyjną, jednak przeważająca większość była w latach Polski Ludowej praktykującymi katolikami. Zapowiedziana wizyta hierarchów kościelnych, w tym arcybiskupa, była wyjątkową sposobnością do uczestnictwa w wielkiej wspólnej Eucharystii. Dla niektórych była to okazja do zobaczenia z bliska głów Kościoła. Z drugiej strony zaś dawało to niepowtarzalną możliwość wzięcia udziału w masowej demonstracji uczuć religijnych i patriotycznych, jaka odbywała się podczas większości nabożeństw za Ojczyznę, odprawianych w tym czasie w całym kraju.

Dla mieszkańców miejscowości, które były etapami uroczystości lub przejeżdżał przez nie kondukt pogrzebowy, było to ważne święto. Świętokrzyskie wsie nie co dzień gościły przedstawicieli Kościoła, mediów, bohaterów walk. Nazwy miejscowości niecodziennie były wymieniane w gazetach, radiu czy przed kamerami. Dla zwykłych mieszkańców Kielecczyzny pogrzeb ten był formą nobilitacji człowieka prostego - takiego jak przybyli na uroczystości mieszkańcy wiosek - a jednocześnie bohatera narodu. Dla mieszkańców Janowic, Nagorzyc, Wzdołu, Michniowa, Ratajów, Wąchocka było to otwarcie okna na świat. Na te kilka dni to świętokrzyskie wsie i miasteczka stały się sceną ważnych wydarzeń.

Uroczystości pogrzebowe majora Jana Piwnika "Ponurego" nie w skali, lecz w zasięgu oddziaływania można porównać do pielgrzymek Ojca Świętego do Ojczyzny. Dla wiernych była to okazja do licznego udziału w mszach świętych. Siostrzenica "Ponurego" tak oceniła uroczystości: "Była to taka sama demonstracja polityczna, jak wszystkie spotkania z papieżem Janem Pawłem II w okresie, kiedy budziła się świadomość narodowa, poczucia siły i zjednoczenia w dobrym kierunku. Wtedy wszyscy się cieszyli, że można było zorganizować taką demonstrację. Wystarczy przejrzeć album, żeby zobaczyć jakie były tłumy. Z całej Polski ludzie przyjechali. Do tego momentu nie przypominam sobie takich wielkich tłumów na tego typu »imprezach«, które byłyby uczczeniem ludzi zasłużonych, poległych w czasie wojny, a wywodzących się z Armii Krajowej".

Wydarzenia z czerwca 1988 roku były sygnałem dla władz politycznych kraju. Udział dziesiątek tysięcy ludzi z całej Polski ukazał wzrost nastrojów poparcia społeczeństwa dla opozycji demokratycznej na rok przed (nieprzewidywanym wówczas) upadkiem systemu komunistycznego w Polsce. Uroczystości nie były zarzewiem, lecz odbywały się przed ważnymi dla kraju wypadkami. Poprzedziły falę ogólnopolskich strajków w sierpniu 1988 roku, które doprowadziły do rozmów strony rządowej z przedstawicielami "Solidarności", a w następstwie do obrad "okrągłego stołu". Protesty zasięgiem i liczbą uczestników przewyższyły pogrzeb "Ponurego", jednak swym charakterem nie równały się z inicjatywą pokolenia Kolumbów. Powtórny pogrzeb majora Jana Piwnika było wydarzeniem mniejszym niż protesty, lecz niósł ważne przesłanie, które na stałe zapisało się w pamięci społeczeństwa Ziemi Kieleckiej.

Mieczysław Sokołowski, odpowiedzialny za kontakty Komitetu Honorowego z mediami, wspominał: "Była to jakaś lekcja historii, było to przypomnienie nie tylko »Ponurego«, ale w ogóle żołnierzy Armii Krajowej i innych dowódców Armii Krajowej nie tylko tu na Kielecczyźnie, ale i dalej, bo to się rozniosło. Pomimo cenzury powstały publikacje, albumy, filmy o Armii Krajowej. Etos AK, historia walk na Kielecczyźnie, postawy dowódców czy głośnych partyzantów utrwaliły się w świadomości Polaków. To jedno wielkie dziedzictwo tamtych uroczystości miało to też wpływ na postawy wielu osób w schyłkowym okresie PRL".

Podsumowując, należy zwrócić uwagę na wpływ uroczystości pogrzebowych na nastroje społeczeństwa Kielecczyzny. Dla zwyczajnych uczestników było to wydarzenie ważne, lecz bezpośrednio ich nie dotyczące. Natomiast olbrzymie znaczenie miało dla środowisk weteranów Armii Krajowej. Dla nich było to nie tylko pożegnanie z honorami towarzysza broni, ale pierwsza w dziejach powojennej Polski defilada zwycięstwa. Dla podkomendnych Piwnika stała się ona wstępem do przebudowy świadomości środowisk kombatanckich. Ten uroczysty pochówek miał także znaczenie dla lokalnego i regionalnego oporu społecznego. Ukazał wspólnotę wartości, jaka wówczas się wytworzyła. Trwale odcisnął ślad na mieszkańcach Ziemi Świętokrzyskiej, wywodzących się z różnych grup społecznych, zapisując się na stałe w pamięci uczestników tych wydarzeń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie