Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak zabić karpia? Nożem czy prądem?

Paweł WIĘCEK
Najpopularniejsza technika to walnąć mocno w łeb trzonkiem nożna. Ale Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami nazywa tę metodę "okrutną". I proponuje pozbawiać karpia życia wiązką prądu. Ten sposób określa "humanitarnym".

Główne danie wigilijnej kolacji może głosu nie ma, ale ma swoje prawa. Obrońcy praw zwierząt apelują, by o tym pamiętać.

"Święta Bożego Narodzenia są świętami radości, miłości i przebaczenia. Czy godzi się, aby w sposób drastyczny i nieludzki uśmiercać te ryby tylko dlatego, że nie mają możliwości wydania głosu cierpienia" - tak brzmi część "Apelu wigilijnego karpia".

Autorami odezwy jest Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Jak napisano w piśmie, które trafiło do wszystkich punktów handlowych w Polsce, gdzie sprzedaje się karpia, inspektorzy tej organizacji każdego roku notują tysiące przypadków uśmiercania ryby z naruszeniem przepisów ustawy o ochronie zwierząt.

KARP NA PRAWIE

W tym akcie prawnym w kwietniu zaszły pewne zmiany. Do listy wymienionych tam zwierząt dopisano karpia. A to pociąga za sobą poważne poważne konsekwencje zarówno dla hodowców, handlarzy, jak i kupujących.

Koniec ze sprzedawaniem karpia w pojemnikach bez wody lub zbiornikach, w których są ściśnięte jak śledzie w beczce bez możliwości swobodnego ruchu. Rybie należy zapewnić godziwe warunki bytowania w ostatnich godzinach przed śmiercią. Sam akt zabicia karpia oraz patroszenia powinien odbyć się za parawanem, by chronić przed tym okropnym widokiem dzieci. Określono również sposób zgładzenia: w grę wchodzi tylko uderzenie w łeb. Ale Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami proponuje włożenie do pojemnika z wodą, przez którą jest przepuszczony stały prąd, co powoduje błyskawiczną i bezbolesną śmierć. Kupujący musi pamiętać także, że nowe przepisy zabraniają pakowania żywego karpia do torebki foliowej. Najlepiej poprosić o zabicie ryby na miejscu lub przybycie z wiaderkiem, w którym kręgowiec wróci razem z nami do domu.

PRZEPISY SĄ CHORE

Ryszard Zawadzki, wiceprezes Świętokrzyskiego Zrzeszenia Producentów Ryb Hodowanych Metodą Naturalną, które zawiązało się w tym tygodniu, twierdzi, że przepisy ustawy są chore. - Dziennie zabijamy dziesiątki tysięcy świń, krów i kurczaków. Nikt się ich losem nie przejmuje - zauważa. - Zgadzam się, by karpia nie zabijać na oczach dzieci, ale żeby wymyślać takie cuda, jak przychodzenie z wiadereczkiem po rybę? - dziwi się. Dodaje jednak, że należący do zrzeszenia hodowcy pokornie dostosują się do litery prawa.

Bo ustawie rzeczywiście nie warto uchybić. Za naruszenie przepisów grozi kara pozbawienia wolności do lat 2, ograniczenie wolności lub grzywna. Połączone siły inspekcji weterynaryjnej i sanitarnej będą w przedświątecznym okresie przeprowadzać kontrole związane z przestrzeganiem przepisów. - Wreszcie możemy zająć się karpiem pod kątem racjonalnego, w duchu poszanowania praw zwierząt podejścia przy sprzedaży. Nie mieliśmy dotąd takich narzędzi ze względu na lukę w przepisach - mówi Mariusz Gwardjan, zastępca świętokrzyskiego wojewódzkiego lekarza weterynarii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie