Joanna Tkacz: Feministka – trzeba to słowo odczarować

Czym się Pani zajmuje?
Jestem nauczycielką jogi, głównie w Jędrzejowie, ale udzielam też indywidualnych lekcji.

Proszę powiedzieć coś więcej, nie każdy wie jak to wygląda w rzeczywistości.Dzisiaj często, niesłusznie, kojarzymy jogę z gimnastyką. Jakąś tam spokojniejszą, wolniejszą, ale nie. Aby poczuć to, co jest istotne i co rzeczywiście joga niesie ze sobą trzeba zacząć praktykować. Generalnie joga jest to system filozoficzny, który rozwinął się w kierunku pracy z ciałem, umysłem, oddechem. Ma to pomóc uczynić nasze życie przyjemniejszym, lżejszym. Pomaga ukonstytuować nas moralnie, bo praktyki etyczne też są ważne w jodze.

Gdzie się Pani uczyła jogi?Zaczęłam jakieś 20 lat temu. Wtedy nie była tak modna i popularna jak jest teraz. Zaczynałam od książki i kasety video. Potem jeździłam na wakacyjne warsztaty.

Skąd pomysł na organizacje „tanecznego happeningu” przeciw przemocy wobec kobiet w Jędrzejowie?Trzy lata temu na Rynku w Krakowie trafiłam zupełnie przypadkiem na akcję „Nazywam się Miliard”. W wakacje będąc na letniej Akademii Kongresu Kobiet poznałam Joannę Piotrowską z Fundacji „Feminoteka”. Podczas którejś z rozmów zaproponowała mi organizację w Jędrzejowie i bez wahania się zgodziłam.

Pokazany podczas wydarzenia film „Słowa gwałcą” jest szokujący.Z naszych obserwacji wynika, że mocny przekaz dociera. Wulgaryzmy, niewybredne żarty to też jest przemoc. I o tym również mówimy, bo nikt tego za nas nie zrobi. Mężczyźni mogą nas co najwyżej wpierać.

Można o Pani powiedzieć feministka. Nie boi się Pani zaszufladkowania?Można i trzeba, bo musimy to słowo odczarować. Ma w Polsce bardzo złą renomę.