MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jolanta Malec z tytułem Kobiecej Twarzy Roku 2024. Choroba jej nie zniszczyła, a wręcz dodała sił do życia. Kocha siebie, jest amazonką

Anna Gwóźdź
Anna Gwóźdź
Jolanta Malec z Ostrowca Świętokrzyskiego i jej inspirująca historia o walce z nowotworem. Jej motto brzmi: mogę wszystko, o czym przekonuje w poniższym wywiadzie
Jolanta Malec z Ostrowca Świętokrzyskiego i jej inspirująca historia o walce z nowotworem. Jej motto brzmi: mogę wszystko, o czym przekonuje w poniższym wywiadzie Dawid Łukasik
Jolanta Malec, mieszkanka Ostrowca Świętokrzyskiego zwyciężyła w plebiscycie Echa Dnia na Kobiecą Twarz Roku w kategorii "Kobieta Dojrzała". Jury zafascynowała opowieścią o jej walce z problemami zdrowotnymi. Jest po podwójnej mastektomii i poważnej operacji kręgosłupa. Mimo to, zaraża radością i nastawieniem do życia. Marzy o napisaniu pracy doktorskiej, prowadzi własną fundację. Jej mottem jest, by chwytać dzień i zawsze wierzyć w kobiecą siłę. Zobaczcie zdjęcia naszej laureatki.

Jolanta Malec - "Kobieta Dojrzała" w plebiscycie Kobieca Twarz Roku 2024

Ma 52 lata, z zawodu jest pielęgniarką. Na oddziale chirurgii w ostrowieckim szpitalu przepracowała 15 lat. Potem, zdecydowała się zapisać na studia z zakresu kosmetologii praktycznej. Od 14 lat prowadzi swój gabinet kosmetologiczny w Ostrowcu Świętokrzyskim pod nazwą „Spa Med JM Jolanta Malec”.

- Od roku do nazwy dołączam jeszcze jeden człon. „Amazonka” – mówi nasza bohaterka. - Otóż dlatego, że 1,5 roku temu przeszłam zabieg mastektomii obustronnej całkowitej. Nie mam piersi, ale ich rekonstrukcję.

Poznajcie bliżej Jolantę Malec – kobietę, która zainspirowała jury i publiczność i została okrzyknięta „Kobiecą Twarzą Roku 2024”.

Z pewnością świadomość, że ma się usunięte piersi, pewne pierwotne symbole kobiecości, nie była dla pani łatwa, mimo że jak pani mówi – zostały one zrekonstruowane.

- Tak, po zabiegu walka z emocjami była ogromna i nie od razu byłam silna. Cieszyłam się, że się obudziłam, ale miałam poczucie, że nie jestem już kobieca. Pomimo rekonstrukcji biustu, był to dla mnie zimny twór, organ kobiecy, ale bez czucia. Były przepłakane noce i dni. Na początku nie mogłam się sama ubrać, umyć, byłam na silnych lekach przeciwbólowych. Miałam rozszarpana klatkę, bliscy pomagali mi korzystać z toalety. Ale to nie ból fizyczny jest najgorszy, można zniwelować go tabletką. Ból psychiczny – nie wymażą go nawet najmocniejsze psychotropy. Należy pracować nad swoim umysłem i podejściem do życia. Ja tak zrobiłam.

Jak to się stało? Co spowodowało, że nie poddała się pani? Rozumiem, że to podejście zaczęło się wcześniej niż podczas operacji.

- 5 lat temu zmarli moi ukochani rodzice. Na raka. Przez cały okres choroby opiekowałam się nimi, a w jednej chwili zostałam sama. Jestem osobą wierzącą i wierzę, że choć nie mam rodziców tu na ziemi, to są oni w niebie. Pragnę, by byli ze mnie bardzo dumni. Kiedy zmarli, mimo trudu, przewartościowałam swoje życie. Zaczęłam cieszyć się z małych rzeczy. Mam także męża, syna i synową – oni zawsze są dla mnie oparciem.

Jak zmieniła panią operacja? Mówię tu o podejściu, nie czysto fizycznych aspektach.

- Ośmiogodzinna operacja sprawiła, że zrozumiałam, że mam misję do spełnienia, że wszystko dzieje się po coś. Chcę uświadamiać i pokazywać kobietom, że możemy i wręcz musimy chcieć. Rozwijać w sobie pasje, marzenia, być otwarte na nowe role życiowe.

Uświadamia też pani na temat profilaktyki nowotworów.

- Tak. Uważam, że wielkim wstydem XXI wieku jest nie zgłosić się do lekarza, ukrywać chorobę, nie badać się i nie prosić o pomoc. Założyłam fundację „Wyspa Pomocy”. Zajmuje się ona szerzeniem, szczególnie wśród młodych ludzi, wiedzy na temat zapobiegania chorób. Uświadamiam młodzież w wieku szkolnym i chcę zwiększać u nich czujność. Odbyłam już kilka spotkań w ostrowieckich liceach, prelekcje powiązane z warsztatami. Pokazywałam tam jak badać piersi, jakie zmiany – zarówno u chłopców i dziewcząt powinny nas zaniepokoić. Uczulam też, że nie powinniśmy się wstydzić i informuję gdzie należy zgłosić się z takim problemem.

Jak młodzież na to reaguje? Jest zmieszanie albo wstyd? Ludzie, nawet starsi, reagują tak na rozmowy o miejscach intymnych.

- Jest trochę śmiechów, ale koniec końców młodzi traktują moje słowa bardzo poważnie.

Czy któraś z rozmów podczas warsztatów zapadła pani w pamięci szczególnie?

- Podczas prelekcji pewien chłopak zauważył mały guzek wokół swojego sutka. Jego mama zgłosiła się do mnie z podziękowaniem. Kiedy syn jej powiedział o swoim spostrzeżeniu, zabrała go do lekarza i narośl została usunięta. Mama chłopaka była ogromnie i wzruszona. Ja też. To jedno z piękniejszych wspomnień, jakie mam.

Kto zgłosił panią do plebiscytu Kobieca Twarz Roku? Wiemy, że nie pani sama.

- To była któraś z moich klientek, niestety nie wiem która. A ja postanowiłam to kontynuować i pokazać, że po chorobie onkologicznej można normalnie żyć. Każda kobieta jest piękna, mimo że każda inna. Bo piękno to nie tylko ta przysłowiowa okładka, ważne, byśmy starali się czytać wnętrze. Promienie wypływają z serducha.

Mimo tak wielu przeciwności, jest pani niezmiernie radosna i pełna nadziei.

- Szczerze mówiąc, nigdy nie uważałam, że spotkało mnie nieszczęście. To raczej trudne chwile, ale z dobrym zakończeniem. Wielką motywacją do życia i rozwoju są moje klientki. Mówię o nich „moje kobietki”. W szpitalu, po operacji, jeszcze nie do końca przytomna, odczytywałam setki SMS-ów od nich z życzeniami powrotu do zdrowia. Pisały, żebym się nie bała, że nigdzie nie uciekną i czekają aż wyzdrowieję. To mi dało motywację, bo wiara, że ktoś na mnie czeka, jest niewyobrażalną siłą.

Praca jest więc dla pani bardzo ważna.

- Ktoś mnie nawet zgłosił już, zresztą po raz kolejny do plebiscytu na Kosmetyczkę Roku. Zawsze powtarzam swoim klientkom, żeby dawały pokłon w stronę natury, a odchodziły od sztuczności. Nie ważne czy mamy zmarszczki – ja w szpitalu spotykałam kobiety, które nie miały brwi i włosów. Ale były piękne, bo miały błysk w oku i podkreślały, że są wdzięczne, że żyją.

Naturalność zdaje się być niejako zaprzeczeniem medycyny estetycznej.

- Zawsze powtarzam, że gorszy oryginał jest lepszy niż najlepsza kopia. Uważam, że należy patrzeć na dary matki ziemi. To szczególnie ważne w przypadku kosmetologii. Naturalna stymulacja tkankowa przynosi wspaniałe efekty, dlatego też opracowałam autorski masaż twarzy i ciała, korzystający z akupunktury, akupresury i masażu japońskiego. Proszę mi wierzyć, że może on zdziałać cuda. Chylę czoła ku medycynie azjatyckiej.

Doświadczenie w pracy pielęgniarki musi pani pomagać w aktualnym zawodzie.

- Oj tak, jestem z krwi i kości pielęgniarką, „pigułą” chirurgiczną i muszę przyznać – uwielbiam igły. Na igłach opieram dwie trzecie pracy. Może dzięki temu więcej klientek może mi zaufać, zawsze przed zabiegiem prowadzę wywiad medyczny. Raz nawet, podczas masażu, udało mi się wyczuć guzki na tarczycy pewnej kobiety. Wysłałam ją na kontrolę lekarską.

Wygrała pani plebiscyt na Kobiecą Twarz Roku 2024. Czym w takim razie dla pani jest kobiecość?

- Myślę, że to sposób zachowania, pokazanie atutów, ale w sposób subtelny. Kobiecość to nie nagość, wulgarność, ale wrażliwość i zrozumienie świata. My, kobiety mamy bardzo rozwiniętą sferę emocjonalną, powinnyśmy z tego korzystać. Kobiecość to także wspieranie innych. Styl bycia i serdeczność – to powinno wyróżniać nas od mężczyzn. Nie zapominajmy także o przebojowości, ale w dobrym znaczeniu. Kobieta powinna być delikatna, ale z silnym duchem, który może przezwyciężyć wszystko.

Ma pani 52 lata. Muszę przyznać, że pani figura i forma jest fenomenalna. Jak pani to robi?

- Cóż. Bardzo dużo pracuję i naprawdę niewiele robię dla swojej urody. Uważam, że na wygląd wpływ ma pozytywne myślenie. Odżywiam się prawidłowo, może niesystematycznie, ale zdrowo. Nie przestrzegam diet, nie jem dużo, choć przy napadach zapotrzebowania na cukier, potrafię zjeść kilka pączków naraz. Spaceruję - to także dla kręgosłupa. Myślę, że na to jaką mam sylwetkę wpływają także geny, ale najważniejszy jest odbiór świata i pozytywne nastawienie.

Na taki wygląd muszą wpływać jakieś ćwiczenia.

- Od kilku miesięcy regularnie ćwiczę jogę. Daje mi ona wewnętrzny spokój, równowagę i harmonię. Pamiętam, że początkowe spotkania były dziwne, nie rozumiałam, że można skupić się jedynie na oddechu. Ale joga naprawdę daje moc i… „kopa”.

Jakie ma pani marzenia, prócz tych, by szerzyć świadomość na temat profilaktyki raka?

- Powoli przygotowuję się do napisania pracy doktorskiej. Jestem nawet w kontakcie z Uniwersytetem Rzeszowskim. Dotyczyłaby ona mutacji genetycznej w świetle nowotworu piersi. Sama taką miałam i dlatego należało wykonać u mnie mastektomię. Raz już nawet rozpoczęłam pisanie pracy, ale musiałam ją przerwać z powodu operacji kręgosłupa 5 lat temu.

Kocha pani życie, to widać i słychać. Z jakim apelem do czytelników nas pani pozostawi?

- Moi drodzy, naprawdę, spróbujcie cieszyć się z każdego dnia, uśmiechać do życia. To, co często sobie powtarzam to hasło „carpe diem”, czyli chwytaj dzień. Wszczepienie w ludzki umysł, że możemy wszystko, że w pewnym procencie możemy się samouzdrawiać, naprawdę zmienia nastawienie. Tego wszystkim życzę.

Przypomnijmy, że zwyciężczyniami plebiscytu Kobieca Twarz Regionu Świętokrzyskiego, prócz Jolanty Malec zostały: w kategorii "Córki" - Milena Gębska z Krajna-Parcele w powiecie kieleckim, w kategorii "Matki" - Monika Ożóg-Kuziora z Sandomierza. Wkrótce ukażą się wywiady z pozostałymi zwyciężczyniami.

od 12 lat
Wideo

Psycholog odpowiada: Czy wakacyjny romans to dobra rzecz?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie