Kamil Suchański o przetargu na autobusy oraz przystankach

Jako przedsiębiorca od lat bierze Pan udział w różnych przetargach. Jak z perspektywy swoich doświadczeń ocenia Pan zawirowania wokół prowadzonego przez Zarząd Transportu Miejskiego w Kielcach postępowania dotyczącego obsługi komunikacyjnej stolicy regionu?
Moim zdaniem należało podzielić miasto na trzy-cztery obszary komunikacyjne i dla każdego tych rejonów ogłosić odrębny przetarg. Rynek usług komunikacyjnych jest konkurencyjny, więc zgłosiłoby się wiele firm, które rywalizowałyby ze sobą ceną oraz jakością. To korzyść dla budżetu miasta oraz pasażerów. Po drugie - taki model przetargu spowodowałby, że w razie przegranej w jednym obszarze Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji w Kielcach mogłoby wziąć kontrakt w innym. Dziś, jeśli całą obsługę komunikacyjną przejmie firma Michalczewski, dalsze funkcjonowanie MPK na rynku przewozów stoi pod znakiem zapytania. Przed zarządem tej spółki duże wyzwanie polegające na znalezieniu sposobu na zrekompensowanie utraty aż tak znaczących przychodów.

Obecność dwóch-trzech operatorów na rynku byłaby korzystna?Nic tak dobrze nie robi jak konkurencja. Funkcjonowanie dwóch konkurencyjnych podmiotów na jednym rynku spowodowałoby większą rywalizację o jakość usług i cenę przewozu. Niestety, dziś czkawką odbija się nam realizacja długoletniej strategii związanej z wyborem tylko jednego operatora. Z drugiej strony traci także miasto przez wpisanie do specyfikacji wyśrubowanych warunków dopuszczających udział w przetargu, w efekcie czego oferty złożyły tylko dwa podmioty. Nie uzyskaliśmy optymalnej ceny, która mogłaby się pojawić w sytuacji dopuszczenia do postępowania większej liczby konkurentów. Oby się nie okazało, że miasto wyświadczyło sobie i mieszkańcom niedźwiedzią przysługę, za którą zapłacą kielczanie.

Czyli jakie powinny być kryteria?Na pewno nie baza. Co interesuje miasto, skąd autobusy będą dojeżdżać? To koszt i ból głowy nowego usługodawcy. Natomiast liczy się wiek taboru, zabezpieczenie finansowe na możliwość wykonania usługi, odpowiednio wysokie gwarancje należytego wykonania kontraktu. A z punktu widzenia pasażera - klimatyzacja w pojeździe, czystość, sprawność autobusu i ich punktualność na przystankach.

Skoro jesteśmy przy komunikacji miejskiej - wraca temat słynnych przystanków. Okazuje się, że mają wiele usterek.
Powiedzmy sobie szczerze: brak tej, jak mawia pan prezydent, "biżuterii", praktycznie nie wpłynąłby na pogorszenie komfortu pasażerów oczekujących na przystankach na przyjazd autobusu. Tak skonstruowane wiaty zdaniem wielu pasażerów nie chronią przed słońcem, ani przed deszczem - no chyba, że stanie się na ławce, ani też przed wiatrem. W przypadku przystanku estetyka ma pełnić rolę służebną wobec funkcjonalności, a nie odwrotnie.

Jest Pan w gronie tych, którzy oburza też cena: 400 tysięcy złotych za przystanek?
Nie podejmuję się oceny tego. Natomiast co do samych wiat - kupowanie tak niefunkcjonalnych konstrukcji było pomysłem chybionym. Uważam, że nie powinno się ciosać kołków na głowie wykonawcy. On przecież tylko realizował inwestycję na podstawie projektu, jaki otrzymał.

We wrześniu rząd ma ogłosić decyzję o wyborze miejsca pod budowę Centralnego Portu Lotniczego. To będą Obice?
Nie wiem. Nie słychać nic o działaniach ani prezydenta i ani jego służb, ani parlamentarzystów opcji rządzącej. Mam nadzieję, że w zaciszu gabinetów trwa intensywny lobbing. Na pewno nasz region zasługuje na dużą inwestycję centralną. To zresztą wpisuje się w głoszony przez rząd program zrównoważonego rozwoju.