Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kąśliwość po kielecku. Artur Andrus bisował po balladzie ułożonej z tekstów w "Echu Dnia" [WIDEO]

Lidia Cichocka
Na koniec Artur Andrus poczęstował słuchaczy balladą dziadowską  ułożoną z przeczytanych przed chwilą tekstów z Echa Dnia.
Na koniec Artur Andrus poczęstował słuchaczy balladą dziadowską ułożoną z przeczytanych przed chwilą tekstów z Echa Dnia. Aleksander Piekarski
Na niedzielnym VII Festiwalu Piosenki Kąśliwej w Kielcach, prowadzący go od samego początku Artur Andrus wyjaśnił, że kąśliwość w kieleckim wydaniu to raczej życzliwość.

- Z pewnością nie jest to złośliwość, bo tym którzy kąsają chodzi o to by ktoś się uśmiechnął i coś zrozumiał - tłumaczył. Za instytucję najbardziej kąśliwą uznał małżeństwo i na potwierdzenie opowiedział małżeński dowcip.

Pierwszy gość wieczoru, Tomasz Jachimek opowiadał o kłopotach w porozumiewaniu się z nastolatkami. Przekonywał, że jego pokolenie (a w ubiegłym miesiącu skończył 40 lat) ma problemy z powodu bariery językowej i przytaczał swoje rozmowy z 14-letnim Pawłem. Dzięki temu trochę dojrzalsi słuchacze dowiedzieli się co to jest lajkować na fejsie, dlaczego małotal wali esy i woli pofifanić.

Jachimek, ojciec kilkuletniego Igora proponował osobom, które planują dziecko zastanowić się nad tym krokiem, podał im nawet coś, co nazwał mentalna prezerwatywą - był to opis pobytu z synem w supermarkecie. Czy zniechęcił, czy zachęcił nie wiadomo, ale sala pokładała się ze śmiechu.
Jacek Fedorowicz występ zaczął od wspomnień, wyznał, że w Kielcach spędził rok 1944 i część 1945. - Mieszkaliśmy na Silnicznej 9, nic się tam nie zmieniło - stwierdził. On na cel wziął polityków i ich język. Wytykał im, że zamiast mówić ja mówią: moja osoba. - Niedługo usłyszymy: Moja osoba dostała zaproszenie, moja osoba je przeczytała, moja osoba przyszła - drwił. Wyśmiewał też tak popularnie używane: nie posiadam wiedzy zamiast prostego: nie wiem.

Dostało się używającym angielskich zwrotów, także dziennikarzom zapowiadającym jego występ.- Przeczytałem, że zamiast monologu będą jakieś stendupy - mówił. - Nie chcę brać w tym udziału, bo moja jest w dobrym stanie.

Na bis Jacek Fedorowicz dorzucił kąśliwą opowieść o mężu, żonie, psie i kocie, przy czym ten ostatni okazał się największym sojusznikiem pana domu.

Robert Kasprzycki, najłagodniejszy ze wszystkich występujących, porwał publiczność piosenką autorską, ludzie zaśmiewali się słuchając jego muzycznej zemsty na boskim ratowniku i dowcipnych przeróbek szlagierów.

Od kąśliwości odżegnywał się pochodzący z Kielc Andrzej Poniedzielski. - Jestem w wieku mocno pokąśliwym, zęby już nie te, zmarszczki - to nie zmarszczki, ale szkody górnicze - mówił o zmianach w swym wyglądzie i charakterze. - Dzisiaj to ja jestem kurhanem radości.
Nie chciał mówić o polityce, bo jak wyznał polityka to kłopot mentalny, a nawet estetyczny. - Jak ktoś idzie w politykę to tak jakby szedł za potrzebą - tłumaczył. Dlatego uwagę poświęcił paniom i swojemu optymizmowi a publiczność przerywała mu salwami śmiechu.

Na pożegnanie Artur Andrus, który przyzwyczaił kielczan do pisania pod ich dyktando wierszy, ułożył balladę z tekstów wyczytanych w sobotnim Echu Dnia. Powstał z tego zabawny miszmasz i nic dziwnego, że po takim popisie musiał kilka razy bisować.

Festiwal jak zwykłe cieszył się ogromnym zainteresowaniem, chętni siedzieli na parapetach, stali w drzwiach. - A wiele osób musiało odejść z kwitkiem, dlatego w przyszłym roku, jeśli chcecie się bawić z nami postarajcie się o bilety wcześniej - namawiał Ryszard Pomorski, dyrektor pałacyku i pomysłodawca festiwalu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie