W "Lekarzach" jest jednym z pracowników serialowego szpitala. Tu podczas operacji, obok Szymona Bobrowskiego.
(fot. archiwum prywatne)
Artystyczny potencjał tkwił w niej od zawsze. - Pisałam wiersze do szuflady, interesowałam się także aktorstwem. Już w liceum myślałam o tym, by właśnie z tym zawodem związać swoje życie - zdradza Katarzyna Piętowska. - Zamierzałam nawet zdawać do szkoły aktorskiej w Warszawie, byłam w niej na dniu otwartym, kiedy odbywały się pierwsze zajęcia. Niestety tak się niefortunnie zdarzyło, że kiedy ja zdawałam maturę, ukradzione zostały pytania maturalne. Przez to nasz egzamin się opóźnił. Konsekwencje były takie, że już nie mogłam brać udziału w egzaminach wstępnych do szkoły aktorskiej.
PRAWO ZAMIAST AKTORSTWA
Planowała spróbować za rok, ale stało się inaczej.
- Żeby mi się przez ten rok nie nudziło, żeby mi się nie odechciało uczyć, mama wysłała mnie na pomaturalną administrację do Kielc - żartuje. - No a potem poszłam na prawo do Warszawy - wspomina.
Z marzeń o aktorstwie nie zrezygnowała.
- Kiedy byłam na wakacjach u mojej rodziny w Aninie szukałam w książce telefonicznej agencji aktorskiej dla siebie. Pojechałam też do agencji przy ulicy Chełmskiej w Warszawie, gdzie zostawiłam swoje dane - wspomina.
Początkowo telefon milczał. Sytuacja zmieniła się, kiedy Kasia przeprowadziła się do Warszawy.
- Jakieś 10-12 lat temu pojawiły się pierwsze małe role, statystowania, wygrany casting, a nawet kwestia mówiona - wymienia.
Przełomem był rok 2004. Wtedy pojawiła się w show "Mamy Cię" Szymona Majewskiego. Wkręcała Witolda Paszta z grupy VOX. - Pomogły mi znajomości - śmieje się. - Kolega, którego poznałam na wcześniejszym planie filmowym powiedział mi, że poszukuje partnerki do roli niedużej roli. Moja kandydatura została przyjęta.
GRA NEGATYWNE POSTACI
Nie brakuje ról, w których mówi jedno czy dwa zdania, jak na przykład w serialu "Plebania", "Pitbull" czy "Barwy szczęścia". Najwięcej do zagrania miała w jednym z odcinków produkcji "Malanowski i partnerzy".
- Tam miałam ponad 20 stron tekstu i dwa dni zdjęciowe - wspomina. - Grałam Grażynę: kobietę, której mąż się powiesił, matkę 17-letniej córki. Generalnie to była negatywna postać. Zazwyczaj takie właśnie gram. Dlaczego? Nie wiem. Może ze względu na to, że mam mocny głos, który bardziej pasuje do takich ról… - zastanawia się.
Czasami jej praca na planie trwa 1,5 godziny, jak w "Barwach szczęścia", gdzie grała ekspedientkę i jubilera. Zdarza się, że ten czas jest dłuższy.
- Nagranie wygląda tak, że przed zdjęciami i próbami są przymiarki kostiumów. W dniu nagrania mamy wykonywany profesjonalny makijaż na planie, a później już próby, ewentualnie duble. I wszyscy czekają na hasło "po scenie" lub z końcem dnia zdjęciowego "koniec zdjęć". Wtedy jest ogólna radość aktorów i ekipy, gdyż czasem bywa nawet kilkanaście powtórzeń i nie zawsze jest łatwo - dodaje z uśmiechem.
DUŻA KONKURENCJA
Także zdobycie roli, nawet takiej epizodycznej, nie należy do najprostszych. - Bywanie na castingach to codzienność - przyznaje. - Wysyła mnie na nie moja agencja. Dostaję od niej pytanie, czy wybiorę się na casting, bo poszukują takiej, a takiej osoby. Bywa, że idę i spotykam już wstępnie wybraną grupę, ale ostatnio do reklamy było 200 osób. Żeby dostać rolę, potrzebny jest łut szczęścia. On pomógł mi zdobyć rolę w reklamie Perspi-blocka. Obecnie Kasia pojawia się w serialu TVN "Lekarze".
(fot. Dawid Łukasik)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?