Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Każdy człowiek powinien zostawić po sobie pamiątkę

Rafał BANASZEK

Rozmowa z Henrykiem Pakoszem, najdłużej urzędującym sołtysem Kurzelowa

* Jest pan sołtysem Kurzelowa od 17 lat, ale gdyby doliczyć do tego pana przewodnictwo w Radzie Sołeckiej tej miejscowości, to uzbierałoby się w sumie 24 lata. Co trzeba zrobić, żeby być sołtysem przez tyle kadencji pod rząd?

- Przede wszystkim trzeba być sumiennym człowiekiem, współpracować ze wszystkimi mieszkańcami i wysłuchiwać uważnie ich bolączek. Komu można pomóc, to trzeba to zrobić. Trzeba też dawać dobry przykład w każdej możliwej sytuacji.

* W takim razie, w czym zasłużył się pan dla tej miejscowości?

- W 1985 roku obchodziliśmy 700-lecie nadania Kurzelowowi praw miejskich i 400-lecie urodzin Jana Brożka. W tym okresie byłem przewodniczącym Rady Sołeckiej. Wydaje mi się, że razem z radą zrobiliśmy sporo dla Kurzelowa w tym czasie. Przede wszystkim rozpoczęliśmy starania dotyczące budowy nowej szkoły podstawowej. Stara szkoła została odremontowana i powstało na jej miejsce przedszkole. Następna ważna sprawa to budowa wodociągu w Kurzelowie, do czego wielokrotnie namawialiśmy mieszkańców. W 1995 roku gotowy wodociąg został oddany do użytku. W tym samym czasie zlikwidowaliśmy stare przedwojenne zbiorniki wodne w Kurzelowie. Przy rzece biły źródła i rosły dziko olszyny. Do niczego to było. Wykarczowaliśmy je. Pieniądze ze sprzedaży przekazaliśmy na szkołę. A w miejscu tych źródeł zrobiliśmy mały zalew. Kolejna sprawa to drogi, które są remontowane w miarę możliwości finansowych Urzędu Gminy Włoszczowa, pod którą nasze sołectwo podlega. Zrobione zostały chodniki w parku i przy placu 1 Maja. Wielkim sukcesem było również wykonanie drogi do cmentarza, która nie była robiona od czasów powstania placu grzebalnego, jakieś 200 lat temu. Kosztowało nas to wiele zabiegów w gminie i sporo pracy, w tym także społecznej. Prawie 40 mieszkańców Kurzelowa pracowało przy układaniu pustaków przy cmentarzu i wywożeniu piachu. Pomagali nam mieszkańcy z Komparzowa, Międzylesia, Dankowa i Jeżowic.

* Czy wieloletnie sołtysowanie to rodzinna tradycja u Pakoszów?

- Nie, pierwszy ją zapoczątkowałem, pierwszy się wybiłem z rodziny. Bardzo lubię pracę społeczną, żeby coś zrobić dla swojego środowiska, w którym żyję. Każdy człowiek powinien zostawić po sobie jakąś pamiątkę. Nasza rodzinna tradycja to przynależność do Ochotniczej Straży Pożarnej w Kurzelowie. Mój ojciec był w straży, ja byłem, teraz mój syn Bogdan jest prezesem straży pożarnej i wnuczek też do niej należy.

* Czy przypomina sobie pan sołtys jakieś większe pożary, które nawiedzały niegdyś Kurzelów?

- Często się tutaj paliło, szczególnie w okresie przedwojennym. W Kurzelowie na rynku mieszkało w tym czasie około 36 rodzin żydowskich, które prowadziły swoje interesy. Przedtem stawiano dom przy domu i kryto słomą. Pamiętam wielki pożar w rynku, kiedy spaliły się budynki drewniane. Paliło się też na Piaskach (dzielnicy Kurzelowa). Ludzie mówili, że jednemu Żydowi upadła lampa naftowa i od tego się pojawił ogień. Od samych uderzeń piorunów paliło się, jak dobrze pamiętam, chyba z pięć razy. W latach pięćdziesiątych spaliło się dwoje dzieci w jednym z domów, które schowały się za piecem, gdy się paliło. Ich ojciec i matka byli wtedy w lesie. Od kilkunastu lat jest na szczęście spokój. Nie ma już takich dużych pożarów, jak dawniej. Trzeba się też pochwalić, że od 1918 roku działa w Kurzelowie orkiestra dęta, która przetrwała zawieruchy wojny. Młodzieży do grania jest sporo, ale brakuje funduszy na kupno instrumentów. Mamy też remizę strażacką, która została wybudowana w latach 60.-70. Niedawno rozpoczęliśmy rozbudowę Domu Strażaka, chodzi o powiększenie garażu i pokoi socjalnych. Brakło nam pieniędzy na wykończenie. Złożyliśmy do gminy wniosek o dofinansowanie w wysokości ośmiu tysięcy złotych. Czekamy na odpowiedź.

* Jakie są główne problemy Kurzelowa?

- Pierwszy to bezrobocie. Przed wojną funkcjonował w naszej miejscowości tartak Wąsowskiego, który stał za cmentarzem. Upaństwowiono go i rozbudowano stolarnię mebli kuchennych. W tym tartaku pracowało wówczas ponad stu mieszkańców z Kurzelowa i okolic. Po przemianach ustrojowych zakład upadł i ludzie stracili pracę. W Kurzelowie działał też Zakład Gospodarstwa Rolnego, w którym pracę znalazło około 30 kurzelowian. I ten zakład upadł. Część mieszkańców dojeżdżała do różnych firm, które z czasem również zostały zlikwidowane. Obecnie sporo mieszkańców Kurzelowa pracuje we Włoszczowie w mleczarni, "Stolbudzie", u Wypychewicza i u Migacza w Kuzkach. Duży problem Kurzelowa to brak kanalizacji. Po oddaniu do użytku wodociągu, od pięciu lat czynimy starania o budowę u nas kanalizacji. Zebraliśmy podpisy ponad 200 chętnych mieszkańców. Zleciliśmy wykonanie dokumentacji technicznej firmie. Złożyli się na to mieszkańcy i zapłacili 85 tysięcy złotych. Trzy lata była wykonywana dokumentacja. Zaplanowane było pięć przepompowni i doprowadzenie ścieków do Włoszczowy poprzez Danków Duży. Było pozwolenie od starostwa, ale zawsze brakowało pieniędzy w gminie. Kanalizacja miała kosztować wtedy 115 tysięcy. Sprawa była przekładana z roku na rok. I tak jest do dzisiaj. Proponowałem nawet radnym miejskim, żeby odłączyć Kurzelów od gminy miejskiej Włoszczowy, żeby nasza miejscowość była gminą wiejską, jak było przed wojną. Wtedy byłaby większa szansa na jakieś dotacje, tak jak mają chociażby sąsiednie gminy Kluczewsko, czy Radków.

* Co pan planuje zrobić jeszcze dla Kurzelowa?

- Mamy osiemnaście ulic, a tylko pięć ma nawierzchnię asfaltową. Na pozostałych drogach jest piach i błoto. Chodników też nie mamy, oprócz placu 1 Maja. Chciałbym w przyszłym roku położyć nakładki asfaltowe na ulicach Wesołej i Partyzantów i przynajmniej utwardzić kamieniem ulice: Leśną, Składową i Młynarską. Będziemy również przypominać gminie i zabiegać o tę kanalizację, bo póki co, mieszkańcy odprowadzają ścieki do rzeki. Tak nie może być. Nie wymagamy przecież cudów, chcemy chociaż dorównać innym gminom.

* A co pan sołtys sądzi o samych mieszkańcach Kurzelowa i jak się panu z nimi współpracuje?

- Kurzelowianie są ugodowi i posłuszni, po sądach się raczej nie włóczą, nie mogę na nich narzekać. Nie ma u nas złodziejstwa i awantur. Jedynie gospodarka stoi kiepsko. Na terenie Kurzelowa jest zaledwie sześć większych gospodarstw hodowlanych. Ludzie nie chcą pracować w polu, bo im się nie opłaca. Muszę powiedzieć, że bardzo dobrze układa mi się także współpraca z proboszczem Kurzelowa. Co roku moja rodzina robi wieniec dożynkowy na święto plonów w parafii. I to od naszego domu ta tradycja się tutaj zaczęła.

* Dziękuję za rozmowę.

_Henryk PAKOSZ. Mieszka w Kurzelowie. Ma 76 lat. W ubiegłym roku obchodzili z małżonką Anastazją 50-lecie pożycia małżeńskiego. Mają syna Bogdana i córkę Henrykę, doczekali się pięciorga wnuczków i dwóch prawnuczków. Pan Henryk ukończył siedem klas szkoły podstawowej w Kurzelowie. Od 1947 roku jest członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej w Kurzelowie. Pracował na poczcie, później w Gminnej Spółdzielni w Kurzelowie jako referent skupu żywca, następnie był wiceprezesem do spraw obrotu rolnego oraz prezesem GS. Od 1981 do 1988 roku sprawował funkcję przewodniczącego Rady Sołeckiej Kurzelowa, a od 1988 roku do dnia dzisiejszego jest sołtysem tej miejscowości. Na zdjęciu: od rodziny Pakoszów zaczął się w Kurzelowie zwyczaj robienia wieńców dożynkowych, czego przykładem jest ta piękna monstrancja z plonów zbóż wykonana w tym roku na dożynki gminne. _

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie