Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kazimierz Kotliński zadomowił się u nas

Dorota Kułaga
Kazimierz Kotliński na razie sam mieszka w Kielcach, ale żona Monika, która pracuje w Głogowie, i syn Mikołaj w miarę możliwości przyjeżdżają do niego na weekendy.
Kazimierz Kotliński na razie sam mieszka w Kielcach, ale żona Monika, która pracuje w Głogowie, i syn Mikołaj w miarę możliwości przyjeżdżają do niego na weekendy. D. Łukasik
Kazimierz Kotliński pochodzi z Mińska, ale zadomowił się w Polsce. Od tego sezonu gra w Kielcach, za kilka miesięcy dołączą do niego żona Monika, była siatkarka, i syn Mikołaj.

Pochodzi z Białorusi, ale może już powiedzieć, że zadomowił się w Polsce. Mieszka tu piętnaście lat i - jak mówi - czuje się bardzo dobrze. Zresztą u nas spotkał też swoją miłość. Monikę, która pochodzi z Zamościa, poznał w Białej Podlaskiej i szybko okazało się, że razem chcą iść przez życie.

W Kielcach na dwa lata

Jego przygoda z Polską zaczęła się od Białej Podlaskiej. Grał tam przez 5,5 roku. Później wyjechał do Francji, do drugoligowego klubu Willemoble Handball. Umowę podpisał na dwa sezony, ale występował tylko rok. Zaczęły się problemy z wizą, więc wrócił do Polski. -Akurat w Głogowie poszukiwali bramkarza, pojechałem, podpisałem umowę. Występowałem tam sześć lat, potem rok w Legnicy i przyszedł czas na Vive - mówi Kazimierz Kotliński, dla kolegów z drużyny i kibiców po prostu Kazik.

-W Białej Podlaskiej tak się do niego zwracali, a później przyjęło się to w innych klubach - wyjaśnia Monika. -Podoba mi się. To miłe, sympatyczne określenie. Od tej pory na dresie zawsze mam napis Kazik - dodaje bramkarz Vive.

Z kieleckim klubem podpisał dwuletni kontrakt. Jeśli obie strony będą zadowolone, umowa ma zostać przedłużona. Kazik chciałby w Kielcach zakończyć swoją zawodniczą karierę i zacząć się sprawdzać w nowej roli. -Myślę o pracy trenera, wydaje mi się, że dobrze czułbym się w tej roli. A jeśli nic z tego nie wyjdzie, trzeba będzie zmienić plany - stwierdza absolwent wychowania fizycznego - specjalizacja piłka ręczna - na uczelni w Mińsku.

Marzy mu się "złoto"

Do Vive trafił przed tym sezonem, ale przymiarki do transferu były już znacznie wcześniej. -Nie było takiego konkretnego, zdecydowanego człowieka, bo w czasie rozmów zawsze trafiałem na inne osoby niż prezes Bertus Servaas. I tak schodziło. Zresztą w zeszłym sezonie było trzech obcokrajowców. Z menedżerem postanowiliśmy przeczekać, bo nie było sensu, żeby ktoś siedział na trybunach, i jak nic już nie stało na przeszkodzie, trafiłem do Kielc - wyjaśnia Kazik.

Cieszy się, że sportowe drogi zaprowadziły go wreszcie do Vive. -Klub jest bardzo dobrze zorganizowany, w zespole jest świetna atmosfera, mam fajny kontakt z chłopakami, z trenerami - mówi z zadowoleniem. -Tu jest nowa jakość w polskiej piłce ręcznej, w innych klubach tego nie spotkałem. Działacze ze swojej strony robią wszystko, żeby miasto było znane z piłki ręcznej, żeby powstała tu marka, znana nie tylko w Polsce, ale również w Europie i na świecie.

Przyznaje, że duży wpływ na jego decyzję miała osoba trenera Bogdana Wenty. -Nie każdy zawodnik ma szczęście współpracować z tak dobrym szkoleniowcem, selekcjonerem reprezentacji. To zaważyło na moim przejściu do Kielc. Myślę, że razem jeszcze dużo osiągniemy - dodaje z nadzieją.

Jego sportowym wyzwaniem jest, oczywiście, złoty medal mistrzostw Polski. Chce go zdobyć w tym roku. -Na razie jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli. Szkoda, że o wszystkim zadecydują rozgrywki play-off, bo w nich czasem rządzi przypadek. Oby tylko obyło się bez kontuzji. Jak będziemy w komplecie, to myślę, że mamy na tyle dobry zespół, że zawieszą złote medale na naszych szyjach - mówi kielecki zawodnik, który w Polsce zdobył już "srebro", gdy grał w Chrobrym Głogów. Teraz czas na medal z najcenniejszego kruszcu.

Ciężka jest ta rozłąka

W Kielcach na razie mieszka sam. Żona Monika i syn Mikołaj zostali w Głogowie, przyjeżdżają do niego czasem na weekend. -Ja pracuję w szkole, uczę wychowania fizycznego. Jestem w trakcie robienia awansu zawodowego, więc muszę przypilnować tych spraw. Syn chodzi do przedszkola. Takie życie na odległość jest bardzo trudne, ale mam nadzieję, że już od września będziemy z Kazikiem w Kielcach. Ja podejmę tu pracę, a syn pójdzie do szkoły - mówi żona znanego zawodnika Vive.

Jak są razem, to wolny czas spędzają zazwyczaj na wspólnych spacerach. Lubią wyjść do centrum Kielc, na ulicę Sienkiewicza, na Plac Artystów. A jak zostają w domu, chętnie oglądają telewizję, z naszych seriali najczęściej "W11 -Wydział śledczy".

-Bardzo dobrze się tutaj mieszka, ludzie są mili, żyją piłką ręczną. Są takie przypadki, że kibice zaczepiają mnie na ulicy, proszą o autograf, chcą chwilę porozmawiać. Mój sąsiad też przychodzi po meczach na kilka słów, żeby wymienić się uwagami na temat naszej gry - opowiada Kazik. Zresztą teraz w Kielcach nie może być anonimowy. On i jego koledzy z drużyny jeżdżą peugeotami, na których są ich zdjęcia z nazwiskami. -Fajna sprawa. Każdy zwraca na to uwagę. Ludzie pozdrawiają nas na ulicach, czasem ustępują pierwszeństwa. To bardzo miłe - mówi Kazik, który we wszystkich klubach w których grał, cieszył się niezwykłą sympatią kibiców.

Syn chce rzucać bramki

Żona jest jego wiernym kibicem. Jak jest w Kielcach, to nie opuszcza żadnego meczu Vive. Podobnie jak syn Mikołaj. -Będę grał w piłkę ręczną, tak jak tata. Ale nie będę bramkarzem, chcę rzucać bramki - stwierdza z przekonaniem sześciolatek. A po chwili bierze piłkę i prezentuje próbkę swoich możliwości. Rzeczywiście, rzut prawą ręką, jak na swój wiek, ma mocny i precyzyjny.

Syn Kazimierza Kotlińskiego chętnie ogląda też mecze polskiej reprezentacji w telewizji. -Kto jest najlepszy? Bartek Jurecki - mówi Mikołaj. Kołowego biało-czerwonych dobrze zna z występów w Głogowie. A w Vive najlepszy kontakt, i to od początku, ma z Mateuszem Zarembą i Pawłem Piwko.

Kazik i Monika zgodnie przyznają, że chcieliby, żeby ich syn uprawiał jakąś dyscyplinę sportu. Oczywiście, najlepiej piłkę ręczną. Na razie jednak chodzi na zajęcia z tańca. Ten talent odziedziczył akurat po mamie. Wcześniej tańczyła w zespole cheerleaderek, a teraz jest ich trenerką. Jej podopieczne występują na meczach piłkarzy ręcznych Chrobrego Głogów w ekstraklasie.

Najpierw były kajaki

Kazimierz Kotliński nie potrafi sobie teraz wyobrazić życia bez piłki ręcznej. Nie jest to jednak pierwsza dyscyplina, którą zaczął uprawiać. Najpierw były kajaki. -Fajnie było, miałem już pierwsze osiągnięcia, ale w pewnym momencie, chyba na treningu, wziąłem wędkę i wypłynąłem połowić ryby. Trener to zauważył i zdenerwował się na mnie. Powiedział coś niezbyt miłego i ja się zawziąłem, powiedziałem, że nie będę już trenował. Trener chodził później do mojej mamy, przekonywał, żebym wrócił, ale ja byłem uparty i zdania nie zmieniłem - wspomina. -Potem przez parę miesięcy były zapasy, po nich boks, ale zrezygnowałem, bo w jednej walce dostałem przeciwnika z nie swojej kategorii wagowej i skończyło się to złamaniem nosa. Bez namysłu odstawiłem boks.

Do szczypiorniaka trafił przypadkowo. W szkole nauczycielka robiła nabór do tej sekcji i wzięła go, bo był jednym z wyższych uczniów w klasie. Zaczął od występów w polu. -Na jednej grze trener wstawił mnie do bramki. Dość dobrze sobie radziłem i tak zostało do dzisiaj - mówi z uśmiechem Kazik. Na swoim koncie ma około 80 występów w reprezentacji Białorusi. -Ostatnio też miałem propozycję z kadry, ale zdecydowałem, że przeczekałem ten okres. Jest nowy, młody trener, wprowadza zmiany, zobaczę, co z tego wyjdzie - dodaje.
Karkówka a’la Kazik

Mój mąż kocha robić zakupy i gotować - mówi żona Kazimierza Kotlińskiego. Główny zainteresowany przytakuje. -Wcześnie wyjechałem z domu, musiałem się przystosować do życia sportowca. Zacząłem sam gotować, kupowałem książki kucharskie, po swojemu zmieniałem przepisy i jakoś dawałem sobie radę. Ale pamiętam, że jak byłem jeszcze w Mińsku, to chętnie pomagałem mamie w kuchni. Lubię gotować. Jak jest trochę czasu i mały coś chce, to przygotowuję mu spaghetti, bo zazwyczaj taką potrawę sobie zamawia.

-Kazik ma talent kulinarny. Robi przepyszną golonkę w piwie i karkówkę taką, że wszyscy się zajadają - chwali męża Monika. Czasem przyrządza też białoruskie potrawy. -One wymagają więcej czasu. Jeśli już coś robię, to zwykle naszą babkę. Jest to danie z ziemniaków, do tego kroi się na przykład boczek, smaży się, to wszystko zalewa tłuszczykiem. Ziemniaki wymieszane z mąka wkłada się do specjalnego glinianego garnka i zapieka. Do tego podaje się kawałek mięsa, czy jakiś kotlecik i wychodzi pyszny obiad - zachwala swoją rodzimą kuchnię.

Czekając na polski paszport

Tęskni za rodziną, która mieszka w Mińsku, szczególnie za mamą i siostrą, ale dodaje, że w Polsce czuje się jak u siebie. -Brakuje tylko paszportu i prawa głosu w wyborach prezydenckich - mówi Kazik. Ale być może wkrótce uzyska też ten przywilej, bo złożył już odpowiednie dokumenty i czeka na przyznanie naszego obywatelstwa.

-Czy wiedziałby na kogo głosować, gdyby miał taką możliwość? -Chyba ciężko
byłoby mi się zdecydować - przyznaje. -Tak jest w polityce. Ludzie, którzy ostatnio głosowali na swojego kandydata, po kilku miesiącach mówią, że żałują, bo inny byłby lepszy. Na Białorusi jest podobnie. Ja na razie nie widzę tam osoby, na którą można by spokojnie zagłosować i mieć pewność, że dotrzyma obietnic i coś się zmieni na lepsze.

Ciekawostką jest to, że dziadek Kazimierza Kotlińskiego miał polskie korzenie. -Ale, niestety, teraz nie mogę tego udowodnić. Wszystkie papiery zginęły, jak spaliła się nasza cerkiew. Próbowałem coś ustalić przez wujka i ciocię, ale nie dotarłem do tych najważniejszych dokumentów - żałuje Kazimierz Kotliński z Vive. Jego tata też miał na imię Kazimierz. -Jak mieszkałem w Mińsku i siedziałem z tatą na podwórku, to mama musiała krzyczeć przez okno junior, albo senior, żeby było wiadomo, o kogo chodzi - uśmiecha się kielecki bramkarz.

Marzenia? -Żeby cała rodzina była zdrowa, ta w Polsce i ta na Białorusi. I żebyśmy znowu byli razem, z żoną i naszym małym Mikołajem, bo ciężko jest tak żyć na odległość - stwierdza popularny Kazik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie