Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kielczanie uwięzieni w Tunezji. "Dookoła nas strzały, wybuchy, ogień i dym"

/Lid/
Dymy nad kurortem Sousse po ulicznych walkach.
Dymy nad kurortem Sousse po ulicznych walkach. Fot. Mateusz Dudzik
Wybuch rewolucji w Tunezji wprawił w popłoch turystów, którzy przybyli na wypoczynek. Biura podróży ewakuują swoich klientów. Wśród uwięzionych w Sousse są także kielczanie.

Dwójka redakcyjnych kolegów, Mateusz Dudzik i Agata Kowalczyk, wybrali się na zimowy urlop do Tunezji. - Wiedzieliśmy, że w tym kraju coś się dzieje, ale nie spodziewaliśmy się rewolucji - mówi Mateusz. W Sousse wylądowali w czwartek wieczorem. Tego dnia z Polski przyleciały dwa samoloty wypełnione turystami.

- Przed wyjazdem słyszeliśmy, że w Tunezji nie jest zbyt spokojnie, ale pewnie wszystko będzie dobrze. Zapewniano nas, że będą organizowane wycieczki. Tymczasem tuż po przyjeździe zakomunikowano nam, by nie wychodzić poza teren hotelu. Słuchaliśmy tego z dystansem, trochę jak bajki - przyznaje Mateusz.

UZBROJONA ULICA

Następnego dnia chcieli zwiedzić Sousse. Wrażenie było okropne: na ulicach pełno żołnierzy i policjantów. Wszyscy uzbrojeni w karabiny. Sklepy i banki pozamykane. - Nasz spacer skończył się, kiedy trafiliśmy na manifestację. Kobieta mieszkająca w Sousse doradziła nam byśmy jak najszybciej wrócili do hotelu, więc już nie ociągając się posłuchaliśmy jej.

W hotelu najbardziej zaniepokojeni byli ci, którzy przyjechali na urlop z dziećmi. A panika wybuchła w nocy, kiedy rozległy się strzały, słychać było wybuchy. Do tego dochodził swąd spalenizny, dym snujący się nad domami.

Z telewizji - cały czas odbierali BBC i Euronews - dowiedzieli się, że w piątek, po tygodniach protestów, rządzący od 23 lat krajem Ben Ali uciekł z kraju. Władzę przejął dotychczasowy premier, który ogłosił się prezydentem i zapowiedział wolne wybory. Wraz z tymi wiadomościami nie powrócił spokój. Na ulicach nadal słuchać było strzały. - Ktoś próbował pojechać do centrum taksówką, ale po kilkuset metrach zmuszono go do zawrócenia - opowiada Mateusz. Sam widział, że kiedy otwarto sklep, ludzie rzucili się, by zdobyć coś do jedzenia. Spłonął potężny supersam znajdujący się w pobliżu.

INTERNET ODCIĘTY

- Nam w hotelu niczego nie brakuje. Mamy co jeść i względny spokój, nie licząc oczywiście odgłosów strzałów, wybuchów, dymów unoszących się nad płonącymi budynkami. Nie wiemy, kto z kim walczy, jak wygląda sytuacja w mieście, bo nikt tam nie chodzi. Można jednak spacerować plażą, kąpać się, pogoda jest wspaniała. Czasami udaje się dodzwonić do Polski. Niestety, nie działa Internet.

Większość biur podróży już ewakuowała swoich klientów. Francuzi i Niemcy wyjechali w pierwszej kolejności. W hotelu Mateusza zostali tylko Polacy, ale i oni mają wyjechać w poniedziałek wieczorem. Do hotelu docierają wieści o dantejskich scenach rozgrywających się na lotnisku. Nie jest ono w stanie przyjąć tylu samolotów, a ludzie chcą uciekać jak najszybciej.

- Nie jestem strachliwy i właściwie mógłbym tu zostać - twierdzi Mateusz, jednak decyzja zapadła i wracamy.

Czy biuro podróży zwróci klientom za zmarnowany urlop? - Powiedziano nam, że możemy się o to ubiegać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie