MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kielczanin Paweł Gula, który robi karierę w Stanach Zjednoczonych, kręci film w świętokrzyskim. Opowiedział nam o drodze do sławy

Lidia Cichocka
Paweł Gula na planie filmu Warcraft.
Paweł Gula na planie filmu Warcraft.
Pięć razy zdawał do szkoły filmowej, był pierwszym paparazzim pstrykającym zdjęcia z ukrycia na planie filmowym, miał szczęście do ludzi i upór, który pozwala mu realizować filmy, jakie chce.

Paweł Gula

Paweł Gula

42 lata. Absolwent liceum im. J. Śniadeckiego w Kielcach, mieszkaniec Sadów. Ukończył Wyższą Szkołę Filmową w Łodzi. Obecnie mieszka w Los Angeles. Autor scenariuszy filmowych, dokumentalista, operator filmowy. Pracował m.in. na planie "Listy Schindlera". Jego najbardziej znany film dokumentalny to "Damned to Heaven" o ofiarach poligamii i molestowania seksualnego w mormońskiej sekcie, nagrodzony na wielu festiwalach. Reżyseruje też filmy reklamowe.

Kielczanin Paweł Gula, od kilku lat mieszkający w Stanach rozpoczął pracę nad Świętokrzyskim sztetlem, filmem o skomplikowanych relacjach polsko-żydowskich widzianych oczami młodych ludzi.
Paweł wychował się w Kielcach, ale dorastając na Sadach, chodząc do dwóch szkół nie miał pojęcia, że nazwa rodzinnego miasta ludziom na świecie kojarzy się źle.

Dowiedzieć się jak to było

- O pogromie wiedziałem kilka ogólników, a o tym ilu Żydów mieszkało przed wojną w Kielcach nic. Na takie tematy się nie rozmawiało, a ja nie wiedziałem, że nazwa rodzinnego miasta kojarzy się na świecie aż tak źle - mówi- Dotarło to do mnie po spotkaniu w domu syna Isaaka Bashevisa Singera, kiedy jego żona usłyszała nazwę Kielce i o mało nie wypadła jej z wrażenia filiżanka z herbatą, którą mi podawała. Dla niej Kielce kojarzyły się jednoznacznie. Gdy wpisałem w Ameryce w przeglądarkę Google hasło "Kielce" to pierwsze dziesięć wpisów było właśnie o pogromie. Wtedy zacząłem szukać informacji, dowiadywać się jak to było przed wojną: że w Kielcach żyło 20 tysiące Żydów, którzy zostali zamordowani w czasie wojny. To tak jakby z dzisiejszych Kielc nagle znikło 70 tys. mieszkańców. Przeczytałem akta dotyczące pogromu, rozmawiałem ze świadkami. Uważam, że powinniśmy mówić o tym, co się stało, było to złe, ale antysemityzm jest wszędzie, nie zrodził się w Kielcach. O tym ma przekonać mój film - podkreśla Gula.

W kinie Moskwa na wagarach

W czasach kieleckich Paweł Gula nie myślał o robieniu filmów. Do kina Moskwa chodził na wagary oglądając radzieckie filmy. Wiedział jedynie, że chce studiować w Krakowie. Wybrał polonistykę by po trzech tygodniach stwierdzić, że to kompletna pomyłka. Dzisiaj on sam się zastanawia, jak udało mu się przekonać władze Uniwersytetu Jagiellońskiego, że pozwoliły mu się przenieść na filmoznawstwo.

- Wtorki spędzaliśmy w kinie oglądając filmy, w piątki poznawaliśmy produkcje wideo. To były piękne lata. Przez pewien czas razem z Andrzejem Sołtysikiem prowadziliśmy kino Mikro - wspomina. To wtedy zaczął myśleć o robieniu filmów. Na początek kupił aparat marki Zenit. - Statystowałem wtedy w teatrze Słowackiego i załapałem się nagranie dla teatru telewizji. W "Szalbierzu" grali: Tadeusz Łomnicki, Anna Dymna, Jan Nowicki. Same gwiazdy a ja z tym aparatem, nie mając pojęcia o robieniu zdjęć wystartowałem do Tadeusza Łomnickiego.

Nie miał pojęcia o fotografii

Łomnicki pozował cierpliwie i z uśmiechem a nawet zawołał kolegów na wspólne zdjęcia. Paweł był zdziwiony, kiedy ktoś z ekipy zaproponował mu by został fotografem planu. - Nie miałem pojęcia o fotografii, ale kupiłem książki i cały dzień się uczyłem by wieczorem w teatrze móc pracować. Zdjęcia trwały cztery dni i była to dla mnie szkoła.
Honorarium za zdjęcia nie pokryło kosztów materiałów ani podręczników, ale satysfakcję miał ogromną a co ważniejsze - poproszono go o fotografowanie kolejnych planów.

Na planie "Listy Schindlera

- Wtedy już zdawałem do filmówki. Dwa razy na reżyserię i nie mam żalu, że mnie nie przyjęli. Potem chciałem być operatorem a zaczęło się od wizyty na planie Listy Schindlera.
Paweł Gula był tam statystą, jednym z 250 dopóki Spielberg nie wybrał 10 do zadań specjalnych. - Nie wiem, jakim cudem znalazłem się w tym gronie - mówi jeszcze dzisiaj podekscytowany. Był nie tylko blisko aktorów, ale także operatora, a zdjęcia kręcił wtedy Janusz Kamiński. Widząc zainteresowanie i pasję Pawła tłumaczył mu filmowe rzemiosło. - Wtedy zapadła decyzja, że zostanę operatorem
Trochę wcześniej Paweł został także fotografem Polskiej Agencji Prasowej. - Kiedy zjawiłem się na przesłuchanie w PAP zastałem około 200 facetów z teczkami, publikacjami - opowiada. Czterem dano szansę w czasie miesięcznego stażu ja byłem jednym z nich i dostałem etat. I już jako pracownik PAP pracowałem jako statysta w Liście Schindlera z poleceniem robienia zdjęć. Nie było to proste, bo każdego, kto chciał cykać wyrzucano.

Zdjęcia z ukrycia

On aparat umieścił w kieszeni i fotografował przez dziurę. - Zdjęcia wyszły świetne, bo nie były niekadrowane. Świadomie nigdy bym takich nie zrobił - śmieje się i przypomina, że po opublikowaniu tych zdjęć nazwano go pierwszym paparazzim. - A ja nawet nie wiedziałem, co to znaczy..
W czasie kolejnego zlecenia z PAP na planie filmowym poznał kolejnego genialnego operatora, Piotra Sobocińskiego -. - To jest człowiek, któremu najwięcej zawdzięczam, który zachęcił do zdawania do szkoły ponownie, bo po kolejnym niepowodzeniu chciałem wyjechać do Stanów. On potrafi człowieka uskrzydlić, powiedzieć coś takiego, że się chce pracować, że wierzy się we własne siły.

Na zaproszenie Piotra Sobocińskiego pojechał do Stanów na plan filmu Randsom z Melem Gibsonem, który reżyserował Ron Howard. - To była bajka, uczyłem się u najlepszych - mówi. Prosto z planu wrócił na egzaminy do szkoły i tym razem został przyjęty. - Trafiłem na dobry rok, w naszyje grupie była Gosia Szumowska. Xawery Żuławski, Łukasz Barczyk, Borys Lankosz.

Dzisiaj ocenia, że miał najwięcej szczęścia z nich wszystkich. Po studiach robił seriale i reklamówki. Mógł z nich żyć dostatnio, ale nie interesowało go to. Zaczął kręcić film fabularny, ale nie dokończył go. Jeździł po świecie realizując teledysk na Bali, film o Islandii. - Działo się wtedy dużo, ale niewiele z tego wynikało - mówi.

W 2001 roku zdecydował się pracować w Stanach. -Ciężko było. Telefony znajomych z planów, którzy zapraszali go do siebie milczały, albo nie mógł się przebić przez asystentki. Nawet, jeśli dostawał propozycję pracy to nie miał potrzebnych papierów, nie stały za nim związki.
- Musiałem znaleźć agenta. Rozsyłałem moje demo i nic. Było ciężko i kiedy zgubiłem telefon ze wszystkimi kontaktami dostałem emalia od największej na rynku firmy ICM, która pisała, że moje demo jest piękne i chcą ze mną pracować. Myślałem, że to żart kolegów, ale kiedy odzyskałem telefon okazało się, że nie.

Drugi w historii z ulicy

Paweł Gula był drugim w historii ICM facetem z ulicy, któremu zaproponowano współpracę. - Trwa ona do dzisiaj, chociaż nie ze wszystkich propozycji korzystam. Jestem za bardzo niezależny.
Wielkim sukcesem Pawła okazał się film o członkach kościoła mormońskiego. - Kiedy w radio usłyszałem audycję o chłopakach wyrzucanych z tego kościoła pod byle pretekstem, bo kobiet jest w nim mniej a warunkiem dostania się do nieba jest posiadanie trzech żon, postanowiłem nakręcić o tym film fabularny. Ci wyrzuceni nie mogli odnaleźć się, popełniali samobójstwa.

Z trudem, ale udało się Pawłowi znaleźć producenta filmu i razem pojechali do Colorado City na pograniczu Utah i Arizony. - Miasto było wymarłe, bo tego samego dnia odwiedziło je FBI szukając przywódcy sekty. Robiło niesamowite wrażenie. Zostaliśmy tam kilka dni i udało się porozmawiać z paroma osobami. Wracałem tam później.
Paweł spędził na rozmowach z mormonami pół roku, kolejne pół montował obraz, który pokazany na festiwalach zbierał nagrody.

Romeo i Julia z życia

Od półtora roku przymierza się do nakręcenia Romea i Julii dramatu, ale nie według Szekspira a życia. Akcja dramatu ma toczyć się w Jerozolimie i opowiadać o zakazanej miłości Palestynki i Żyda. Dla Pawła impulsem do zajęcia się tematem była informacja o karach, jakie czekają na kobiety plamiące honor islamskiej rodziny. - Rodzina ma czas na ukaranie winowajczyni do zachodu słońca. Ta kara to ukamienowanie lub utopienie - mówi.

Film, chociaż wszystko wydawało się dopięte na ostatni guzik, nie doczekał się realizacji. - Ale ja z niego nie rezygnuje. Na pewno go nakręcę - mówi Gula.

Na konkurs w Kielcach, ogłoszony przez Regionalna Organizację Turystyczną złożył innym projekt o stosunkach polsko-żydowskich. Impulsem do zajęcia się nim były nie tylko skojarzenia związane z Kielcami, ale także rozmowa z Boruchem Dorfmanem, ofiarą kieleckiego pogromu, który zmasakrowany przeżył. - Szokujące jest to, że ten człowiek nie ma w sercu nienawiści a Kielce kojarzą mu się z sąsiadami i przyjaciółmi, których tu miał przed wojną - podkreśla Gula. Wywiad z Dorfamnem, dziś liczącym 93 lata ma być punktem wyjścia filmu, którego bohaterami będzie młodzież - uczniowie kieleckich i izraelskich szkól. To oni mają ze sobą rozmawiać, dyskutować, pytać.

- Nie wiem czy to ma sens, ktoś może zapytać, po co kręcę taki film. Nakręciłem ten o mormonach, obejrzało go może 200 tysięcy osób i nie wiem czy to zmieniło ich świadomość. Nie wiem czy Romeo i Julia coś zmieni, ale chcę mówić o poważnych sprawach. Pochodzę z Kielc i nie wstydzę się tego, ale wydarzenia z 1946 roku okryły to miasto piętnem hańby. Trzeba głośno o Pogromie mówić, uczyć o tym w szkołach - tylko w ten sposób można pokazać, że współczesne Kielce to miasto szukające dialogu i propagujące tolerancję. Dlatego też chcę nakręcić film o polsko-żydowskich relacjach. Być może ten film nic nie da, ale ja będę mógł powiedzieć, że chociaż próbowałem. I miałem w życiu szczęście, spotkałem fajnych ludzi i coś mi z nich zostało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie