Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kielczanka jest policjantką w… Australii. Opowiedziała nam o swojej pracy

Elżbieta ZEMSTA
Pochodząca z Kielc Ursula Kryj w mundurze australijskiej policji.
Pochodząca z Kielc Ursula Kryj w mundurze australijskiej policji. Archiwum prywatne
Pochodząca z Kielc Ursula Kryj pracuje jako policjantka w Sydney w Australii, do rodzinnego miasta przyjechała w odwiedziny do taty, który zatrudniony jest w Komendzie Miejskiej Policji w Kielcach. Opowiedziała nam o swojej pracy i o tym, że święta Bożego Narodzenia w Australii spędza się na...plaży.

Po 10 latach

Ursula Kryj na kieleckim Rynku

Ursula Kryj na kieleckim Rynku Łukasz Zarzycki

Ursula Kryj na kieleckim Rynku
(fot. Łukasz Zarzycki)

Po 10 latach

Ursula Kryj wyjechała z Kielc, gdy miała 3,5 roku. Z mamą osiedliła się w Sydney w Australii. Tam chodziła do szkoły i dorastała. Od zawsze marzyła o tym, by wstąpić do policji. Kielce odwiedziła pierwszy raz od 10 lat. - Nie poznałam miasta - mówiła.

Mówi, że odkąd pamięta chciała być policjantką. - Jak miałam osiem lat i był jakiś bal przebierańców w szkole, ja marzyłam o stroju policjantki. Moja mama ma wciąż nagranie mnie w tym przebraniu - śmieje się Ursula Kryj. Ma 24 lata i od 22 lat mieszka w Sydney, urodziła się w Kielcach.

- Wyjechała tam z mamą, gdy miała 3,5 roku. Dokładnie w marcu 1993 roku - wylicza jej tata Robert Mazurski, który jako cywilny pracownik zatrudniony jest w wydziale łączności Komendy Miejskiej Policji w Kielcach. Jego zdaniem w córce odezwały się geny, gdyż rodzina ma tradycje policyjne. - W 1939 roku mój dziadek był komendantem posterunku w Hrebennym na wschodzie Polski. 17 września 1939 roku dostał rozkaz wymarszu i już nigdy nie wrócił. Mój ojciec przez lata walczył o jego prawdę. Był przewodniczącym "Stowarzyszenia Rodzin Policyjnych" i zabiegał o to, aby nazwisko jego ojca i innych policjantów znalazło się na tablicy upamiętniającej ofiary zbrodni katyńskie.

W domu Ursuli, w Australii zawsze mówiło się po polsku, więc doskonale radzi sobie z językiem, nie mniej jednak już od kilku lat jej pierwszym językiem jest angielski. - Rozumiem wszystko po polsku, ale podczas wypowiadania się czasem brakuje mi słowa - dodaje. Gdy mówi jej akcent jest ledwo wyczuwalny.

TE SAME OBOWIĄZKI W KIELCACH I W SYDNEY

Ursula Kryj służy w policji w Sydney od trzech lat. - Aby się odstać do wymarzonej służby musiałam mieć dobre wyniki w nauce i oczywiście spełniać warunku fizyczne. Obecnie mam stopień Constable. Polskim odpowiednikiem jest straszy posterunkowy.

Policjantka nie może za dużo opowiadać o swojej pracy ze zrozumiałych względów, ale odwiedziła kielecką komendę i jak mówi, praca policjanta wszędzie polega na tym samym. - Mamy służyć społeczeństwu, zapewniać bezpieczeństwo i stać na straży prawa. Nasza praca w Australii nie różni się za bardzo od tej, którą wykonują w Kielcach moi koledzy. Może tylko warunki, w jakich pracujemy są nieco różne, ale przecież to nie ściany i biurka wpływają na jakość wykonywanych zadań. Wszędzie musimy wykazywać się skutecznością i odpowiednimi wynikami - mówi Ursula i dodaje, że zwiedziła I Komisariat Policji w Kielcach, po którym oprowadził ją tamtejszy komendant Tomasz Jarosz. - Przywitałam się również z komendantem kieleckiej policji Zbigniewem Kotarskim. Bardzo ciepło mnie tu przyjęto i bardzo za to dziękuję - z uśmiechem kwitowała.

W rodzinie taty są tradycje policyjne. Mój pradziadek był komendantem posterunku policji w Hrebennym we wrześniu 1939 roku. Tata pracuje w Komendzie

W rodzinie taty są tradycje policyjne. Mój pradziadek był komendantem posterunku policji w Hrebennym we wrześniu 1939 roku. Tata pracuje w Komendzie Policji w Kielcach, więc może to geny sprawiły, że zawsze chciałam być policjantką – mówi Ursula na zdjęciu z tatą Robertem Mazurskim. Łukasz Zarzycki

W rodzinie taty są tradycje policyjne. Mój pradziadek był komendantem posterunku policji w Hrebennym we wrześniu 1939 roku. Tata pracuje w Komendzie Policji w Kielcach, więc może to geny sprawiły, że zawsze chciałam być policjantką - mówi Ursula na zdjęciu z tatą Robertem Mazurskim.
(fot. Łukasz Zarzycki)

Jak opowiadała przestępstwa, z którymi ona spotka się podczas swoje służby w patrolach, nie różnią się zbytnio od tych, z którymi walczą nasi policjanci. Jedyne co ich różni to warunki pogodowe. - W Polsce mówi się, że jest gorąco przy temperaturach powyżej 30 stopni Celsjusza. W Australii temperatura dochodzi do 45 stopni Celsjusza! Wtedy bywa naprawdę ciepło, a my musimy wykonywać naszą pracę, nosząc odpowiednie umundurowanie. Z gorącem radzimy sobie podobnie jak wszyscy, musimy pić dużo wody.

NIE TE KIELCE

Po latach spędzonych w Sydney mówi o Australii, że to jej dom. Nie wyobraża sobie mieszkania w innej części świata. - Tam mam przyjaciół. Z moimi kolegami z pracy spotykamy się nie tylko podczas służby, ale i prywatnie. Australijczycy są bardzo wierni w przyjaźni, jeśli kogoś polubią, to jest to przyjaźń na zawsze. Koledzy bardzo pomogli mi w pierwszych miesiącach pracy. Co ciekawe, na służbie przestaje być kobietą. Nie istnieje też w nazewnictwie australijskim coś takiego jak "policjantka" jest po prostu oficer policji.

Do Kielc Ursula przyjechała pierwszy raz od dziesięciu lat. Z tatą ma kontakt głównie przez internet. - Teraz jest łatwiej, bo jest na przykład facebook. Wcześniej rozmawialiśmy przez telefon wysyłaliśmy do siebie listy, które dochodziły z dużym opóźnieniem. Teraz nie muszę taty budzić telefonem, bo zapomnę o różnicy czasu, u nas jest dziesięć godzin do przodu w porównaniu z czasem w Polsce.

Mówi, że z ledwością poznała miasta, w którym się urodziła. - Pamiętałam miejsce, gdzie mieszała babcia, ale już centrum miasta to zupełnie inne miejsce, niż to, które zapamiętałam. Ogromnie dużo się zmieniło na korzyść. No i macie dwie galerie handlowe! Na światowym poziomie - żartowała.

BOŻE NARODZENIE NA PLAŻY

Liczyła na to, że dopisze pogoda i po raz pierwszy od lat w święta będzie oglądała śnieg za oknem. - Niestety prognozy pogody nie są optymistyczne i święta raczej nie będą białe. Byłoby to miła odmiana od tego, co zwykle oglądam w Australii. Bo tam w święta jest bardzo gorąco.

Jej mama przeniosła tradycję świąteczne z Polski więc w Wigilię w ich australijskim domu jadło się tradycyjne potrawy, natomiast reszta świątecznych dni zdecydowanie różni się od tych polskich. - W pierwszy dzień świąt zwykle robi się grilla w ogrodzie podczas którego jada się mięsa i sałatki. W tym dniu i w kolejnym dniu, czyli w drugi dzień świat wszyscy idą na plaże i tam opalamy się i kąpiemy w oceanie korzystając z wolnych dni i upalnej pogody. Poza tym oczywiście mamy choinkę i prezenty - śmiała się.

Podczas pobytu w Polsce skorzystała z możliwości jazdy na nartach. - Byłam z wujkiem w Zakopanem. Uwielbiam narty. W tym roku przez cztery miesiące jeździłam na nartach po górach w Parku Narodowym Kościuszki w ramach śnieżnego patrolu. Było fantastycznie i liczę na to, że w Polsce jeszcze uda mi się założyć narty - dodawała ze śmiechem Ursula Kryj.

Ursula Kryj pochodzi z Kielc, ale mieszka i pracuje w Australii, gdzie święta spędza się na…plaży. Ale w tym roku będą piękne święta w Polsce.
Ursula Kryj pochodzi z Kielc, ale mieszka i pracuje w Australii, gdzie święta spędza się na…plaży. Ale w tym roku będą piękne święta w Polsce.

Ursula Kryj pochodzi z Kielc, ale mieszka i pracuje w Australii, gdzie święta spędza się na…plaży. Ale w tym roku będą piękne święta w Polsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie