Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kieleccy tancerze szaleli w Ameryce (zdjęcia)

Lidia CICHOCKA
Kielecki Teatr Tańca poleciał do Phoenix w stanie Arizona na Polski Festiwal organizowany przez parafię Matki Bożej Częstochowskiej. Impreza jest jedną z większych w mieście i największa polonijną w Arizonie. Tegoroczna gwiazdą festiwalu byli kielczanie.

[galeria_glowna]
- Wyjazd była częścią unijnego projektu promującego Kielce i region świętokrzyski- wyjaśnia zastępca dyrektora Kieleckiego Teatru Tańca Grzegorz Pańtak. - Z tych pieniędzy opłaciliśmy bilety samolotowe, resztę zapewniało biuro festiwalowe.

Polaków przyjęto bardzo serdecznie. Rozlokowano po domach dzięki czemu spragnieni rozmów z rodakami Amerykanie polskiego pochodzenia mogli do woli rozmawiać. - Już pierwszego dnia, po kilku godzinach snu zapakowano nas w samochody i powieziono nad Grand Canyon - opowiada Pańtak. Na wszystkich zrobił on ogromne wrażenie. Niezwykłe formy, kolory i imponujący rozmiar. Nie było czasu by zejść na sam dół, do rzeki, ale tancerze, zwłaszcza panowie, bardzo chętnie robili sobie zdjęcia nad przepaścią udając, że już lecą.

Wesołą minę miała także Małgosia Ziółkowska, która z lotniska wyszła bez walizki. Została w tym, w czym stała: zielonym dresie. W zagubionej walizce były także kostiumy, na szczęście ten najbardziej pracochłonny - z bananami, oddała koleżance, więc on ocalał. Jeden uszyto na miejscu a inne pożyczały tancerki. Z cywilnymi ciuszkami było łatwiej, bo zakupy można było zrobić bez problemu.
- Nasz występ zaplanowano po całym dniu prezentacji, na wieczór. Pokazaliśmy Jazz dance oraz choreografie do piosenek Niemena - opowiada Pańtak. Za Jazz dance dostaliśmy ogromne brawa, ale po Niemenie a tańczyliśmy "Wspomnienie", "Czy to warto", "Dziwny jest ten świat" ludzie się popłakali. Na widowni siedzieli Amerykanie, emigranci sprzed 30 lat. To były piosenki ich młodości.

Na wspólnej kolacji zebrali mnóstwo podziękowań i słów uznania a jeden z panów pobiegł do domu po prezent dla dyrektor Elżbiety Szlufik-Pańtak. Stwierdził, że po takim występie musi ona dostać coś specjalnego i ofiarował oryginalny indiański naszyjnik. - Przy okazji kolacji mogliśmy podziwiać sprawność proboszcza Jacka Wesołowskiego, który doglądał wszystkiego, to wspaniały, serdeczny człowiek - opowiada pani dyrektor.

Z Phenix cała grupa pojechała do Los Angelse, gdzie mieszka tata tancerki Kasi Skrzyniarz. Pan Krzysztof zorganizował występ w domu spotkań tamtejszego polskiego kościoła. - Sala porównywalna z naszą lustrzana w Wojewódzkim Domu Kultury, na widowni było ponad 300 osób i reakcja identyczna jak w Phenix - łzy po utworach Niemena - mówi Pańtak.

W czasie zwiedzania przydała się pomoc znajomego rodaka. - Dzięki temu nie staliśmy w kolejkach - mówi Grzegorz Pańtak. Czasu jeszcze wystarczyło na odwiedzenie plaży w Santa Monica i zakupy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie