13 listopada, oddział penitencjarny obchodzil 30-lecie istnienia i 25-lecie istnienia na tym oddziale grupy Anonimowych Alkoholików Serce. Z tej okazji w Domu Środowisk Twórczych odbyła się konferencja, w której uczestniczyli psychologowie, przedstawiciele służby więziennej, świata nauki, samorządu i administracji państowej.
Kielecki areszt zatrudnia 294 funkcjonariuszy i 29 pracowników cywilnych. Dysponuje 1084 miejscami dla osadzonych, w tym 103 dla kobiet. Więźniowie przebywają w 6 pawilonach położonych na terenie 7 hektarów.
Praca w więzieniu jest naszą pasją, misją, powołaniem - mówią major Agnieszka Pytlasińska i major Andrzej Chrobot. - Jesteśmy świadkami wielu dramatów ludzkich, ale nikogo nie przekreślamy, każdy może naprawić błędy.
Oboje skończyli studia pedagogiczne i dla obojga praca w kieleckim areszcie jest drugą pracą. - Ja najpierw byłam kurato-rem sądowym, ale potrzebowałam mocniejszych wyzwań, praca w areszcie bardziej mnie pociągała, bo lubię skomplikowane sytuacje i ludzi - mówi Agnieszka.
- Ja po studiach wykładałem na uczelni, ale kolega mnie namówił, że z moimi cechami charakteru, otwartością, komunikatywnością, umiejętnością poskramiania emocji, żelaznymi nerwami, przyjacielskim stosunkiem do ludzi, idealnie nadaję się do pracy z więźniami. Zgodnie mówią, że aby obcować z mordercami, złodziejami, sprawcami rozbojów trzeba lubić ludzi i nie nastawiać się do nich negatywnie. - Trzeba odróżniać zły czyn od samego człowieka - podkreśla Andrzej Chrobot. - Jak więzień wyczuje naszą niechęć czy pogardę do niego, to żadnej pracy już z nim nie będzie. Musimy traktować go jak partnera, godnie.
A w kieleckim areszcie na przestrzeni lat, jak mówią funkcjonariusze, wśród więźniów można było spotkać cały przekrój społeczny: adwokatów, księży, biznesmenów, polityków, lekarzy, nauczycieli, hydraulików, kierowców, budowlańców i bezrobotnych.
- W pierwszych dniach byłam tym nieco zaszokowana, ale po latach zrozumiałam, że w pewnych okolicznościach przestępstwo może popełnić każdy - mówi Agnieszka Pytlasińska, zastępca kierownika wydziału penitencjarnego - Kobiety bywają zwykle okrutniejsze od mężczyzn. Na początku pracy bardzo byłam zaskoczona samookaleczeniami więźniów. Pamiętam, że długo zastanawiałam się czy skłonność do złego zapisana jest w genach, ale spotkałam taki przypadek, że w jednej rodzinie matka wychowywała tak samo trzech synów, był lekarz, ksiądz i ten ostatni, który trafił do naszego więzienia, to uznałam, że nic takiego nie istnieje. Ale najbardziej bolało mnie to, jak wykonałam ogromną pracę z jakimś człowiekiem, a on za niedługo znów trafił do więzienia. Trzeba było próbować zresocjalizować go po raz drugi, trzeci i czwarty. W naszej pracy na co dzień uczymy się pokory.
Major Andrzej Chrobot dopowiada, że najczęściej człowieka do popełnienia przestępstwa doprowadzają trzy sprawy, brak miłości ze strony bliskich, trudne dzieciństwo bez uczuć i troski oraz alkohol.
- Jak wynika z akt sądowych, większość kłótni, zbrodni, kradzieży miała miejsce pod wpływem alkoholu - uzupełnia wypowiedź wychowawców kapitan Michał Głowacki, rzecznik prasowy aresztu, który uczestniczy w rozmowie.
- Ludzie robią coś pod wpływem alkoholu albo narkotyków, a potem w ogóle nie pamiętają, że to zrobili. Są zdziwieni i na tym polega ich dramat, bo byli w takim stanie, że nie panowali nad swoimi czynami. Alkohol towarzyszy największej liczbie przestępstw, dlatego wszelkimi siłami trzeba z tym uzależnieniem walczyć. Funkcjonariusze mówią osadzonym wprost, jakie mają największe słabości i nad czym muszą usilnie pracować, jeśli nie chcą wrócić za kraty ponownie. Recydywiści to najczęściej osoby, które nie chcą nic w sobie zmienić i wzbraniają się od jakiejkolwiek terapii. Wychowawcy muszą rewidować swoje podejście do rzeczywistości co rusz, bo co osadzony to inna, często zaskakująca historia. Ich samych w tak ciężkiej pracy wspiera rodzina. Andrzej ma dwie córki, Agnieszka jedną, a rodzice przekazali im miłość do drugiego człowieka i nauczyli chęci pomagania.
- Bez drogowskazów i przykładu ojca może nie umiałbym kształtować innych - przyznaje Andrzej. - Moi rodzice też byli bardzo dobrymi ludźmi - dodaje Agnieszka.
Zarówno Agnieszka, jak i Andrzej mówią, że kieleckie więzienie bardzo się zmieniło na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.
- Dawniej w jednej celi przebywało sześciu osadzonych, dziś najczęściej tylko trzech. Kiedyś mnóstwo więźniów grypsowało, trzeba było się tej grypserki nauczyć - śmieje się Agnieszka. - Obecnie to zjawisko się marginalizuje, więźniowie nie posługują się już w takim zakresie językami nieformalnych grup. - Dawniej na noc osadzeni musieli dla bezpieczeństwa wszystkie swoje rzeczy wynosić poza celę, teraz nie ma takiego wymogu, mogą trzymać je w środku.
Ale najważniejsza zmiana polega na tym, że w minionych latach pobyt w więzieniu był głównie karą i miał charakter dyscyplinujący, osadzeni odliczali dni do wyjścia, dziś służy przede wszystkim zresocjalizowaniu człowieka. Dawniej osadzony chciał jak najszybciej odsiedzieć wyrok i wyjść na wolność, obecnie upatruje pobytu u nas jako szansę na trwałą zmianę osobowości, nastawienia do życia i zdobycia pewnych umiejętności zawodowych - podkreślają Agnieszka i Andrzej.
- Powstał specjalny kierunek wychowawczy, w oparciu o który realizowanych jest mnóstwo bardzo ciekawych programów, finan-sowanych również ze środków unijnych, mamy spotkania z psychologami, jest psychoterapia i chętni ze wszystkich oddzia-łów mogą wziąć w nich udział - mówi Andrzej Chrobot.
- Do każdego więźnia podchodzi się indywidualnie i opracowuje pro-gram, który mógłby mu pomóc dokonać trwałych zmian. Sam stworzyłem program "Radość w rodzinie" i byłem współautorem programu "Patrioci", które osadzonym bardzo przypadły do gustu. Pierwszy umożliwiał spotkania z rodziną, które miały na celu wzmacnianie więzi rodzinnych, popularyzację edukacyjnych form spędzania czasu i były, i są nadal przeznaczone dla rodziców odbywających karę pozbawienia wolności. Warsztaty literackie, plastyczne i kulinarne kształtują umiejętności uczestników programu i budują autorytet rodzica. W czasie drugiego więźniowie mogli zdobyć wiedzę historyczną, wiadomości o Kielcach i regionie, nauczyć się umiejętności społecznych i postaw obywatelskich, przestrzegania porządku prawnego, w tym płacenia podatków.
A więźniowie, którzy mają dobre relacje z bliskimi, o wiele częściej chcą się zmienić na lepsze, niż ci, którzy nie mają dokąd wracać.
- Dla większości więźniów najważniejsze w areszcie jest nie tylko zdobycie konkretnego zawodu, ale także praca.
- Aktualnie na 1000 osadzonych jest zatrudnionych 200 osób - informuje kapitan Michał Głowacki. - Połowa w więzieniu, pozostali na zewnątrz. Za swoją pracę otrzymują wynagrodzenie. Osadzeni lubią się czuć potrzebni, chcą robić coś pożytecznego. Chcemy, żeby był to czas innego życia - mówią wychowawcy.
- Ważne jest to, żeby potem nie dyskryminować tych, co mają więzienną przeszłość. Pracodawcy powinni zatrudniać takie osoby, a bliscy ich nie odpychać, bo jak potem zostaną odrzuceni , to ich resocjalizacja się nie uda.
SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z KIELC
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?