Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kieleckie Pięcioraczki i ich rodzina bez tajemnic! Zobaczcie, jak zareagowali na kolejną córkę. Są nowe zdjęcia

Paulina Baran
Paulina Baran
Kieleckie pięcioraczki - Julia, Maja, Karolina, Natalia i Oliwka razem z mamą Pauliną i ukochaną młodszą siostrzyczką Marcelinką, bez której cała rodzina nie wyobraża sobie już życia.
Kieleckie pięcioraczki - Julia, Maja, Karolina, Natalia i Oliwka razem z mamą Pauliną i ukochaną młodszą siostrzyczką Marcelinką, bez której cała rodzina nie wyobraża sobie już życia. Dawid Łukasik
Kiedy czternaście lat temu przyszły na świat, były na ustach całej Polski, bo taki poród zdarza się raz na 52 miliony narodzin! Kieleckie pięcioraczki - Julia, Maja, Karolina, Natalia i Oliwka 5 kwietnia obchodziły urodziny. Dziewczyny opowiedziały nam o swoich pasjach, a ich rodzice zdradzili, co czuli, kiedy dowiedzieli się, że będą mieć szóstą córeczkę, wyznali także, że pierwszą, bliźniaczą ciążę, pani Paulina poroniła.

Pięcioraczki z Kielc o wspólnym wychowywaniu się

- Siła sióstr daje nam bardzo wiele, choćby to, że w każdej chwili możemy sobie stuprocentowo zaufać, wyznać każdą nawet najskrytszą tajemnicę – uśmiecha się jedna z pięcioraczków, Karolina i patrząc na swoje siostry wyznaje, że razem czują się pewniej i bardziej komfortowo. -Codziennie się wspieramy w tych trudnych, negatywnych chwilach, ale oczywiście także w szczęśliwych sytuacjach. Rodzeństwo to najpiękniejszy skarb – zaznacza czternastolatka.

Trzy dziewczynki chcą zostać lekarkami, dwie pasjonują się fotografią

Dziewczynki zaznaczają, że chociaż każda z nich jest inna to dla wszystkich najważniejsza jest rodzina. - Poza tym jesteśmy zupełnie różne, mamy inne zainteresowania. Jedna z nas jest spokojna, a druga energiczna, wybuchowa. Mimo to wspieramy się nawzajem i to jest najważniejsze – mówi Maja.

Jeśli chodzi o przyszłość dziewczynek oraz wybór szkoły średniej, to ich plany nie są jeszcze sprecyzowane. Maja i Julka interesują się fotografią, Karolina, Oliwia i Natalia w przyszłości chciałyby zostać lekarkami, planują również dużo podróżować, marzą o wyprawie do Stanów Zjednoczonych i Dubaju.

Chociaż kieleckie pięcioraczki są często rozpoznawalne nawet na ulicy, to popularność absolutnie im nie przeszkadza. - Bycie rozpoznawalnym nie jest dla nas męczące, choć czasem niektórzy nam zazdroszczą. To, że jesteśmy zauważalne nie jest niczym złym, lecz we wszystkim trzeba zachować umiar - zaznaczają dziewczynki.

Rodzice zawsze marzyli o dużej rodzinie

Przyjście na świat pięciu córek wywróciło życie pani Pauliny i jej męża do góry nogami. - Kiedy wspólnie z mężem planowaliśmy, jak będzie wyglądać nasza rodzina to widzieliśmy siebie i trójkę naszych dzieci, może nawet czwórkę, ale nie więcej. Na pewno chcieliśmy mieć dużą rodzinę. Oczywiście zarówno córki jak i synów - w tej konfiguracji – śmieją się pani Paulina i jej mąż Piotr dodając, że do głowy by im nie przyszło, że w ciągu jednego dnia ich rodzina tak bardzo się powiększy. - Nigdy także nie sądziliśmy, że to będą same dziewczynki - mówią rodzice.

Druga ciąża i kolejna dziewczynka

Cztery lata temu pani Paulina kolejny raz zaszła w ciążę. - Idąc na USG z mężem, już w 12 tygodniu ciąży z Marcelinką czułam pod skórą, że to będzie córcia. Lekarz w szpitalu na Czarnowie, który gościnnie przyjeżdża z Wrocławia, właśnie wykonywał mi USG i nie wiedział, że to my jesteśmy rodzicami pięcioraczków. Patrząc w monitor wyjaśnił, że przepięknie widać dziewczynkę. Popatrzyliśmy się z mężem na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Lekarz zapytał, czy mamy już córkę, a my jeszcze bardziej się śmialiśmy i odpowiedzieliśmy, że tak. Po chwili lekarz zapytał, czy jedną... Odpowiedzieliśmy, że nie...,To dwie córki? - dopytywał, a my odpowiedzieliśmy, że nie. To trzy? - Usłyszeliśmy, a na twarzy doktora pojawiła się konsternacja i lekkie zmieszanie. W końcu powiedzieliśmy mu, że mamy 5 córek, a on zapytał o przedział wiekowy. Można sobie wyobrazić jego minę, kiedy usłyszał, że wszystkie mają 11 lat - z uśmiechem wspomina pani Paulina.

Kiedy dowiedzieli się o szóstej córce, płakali ze szczęścia

Takich sytuacji i konsternacji wywołanej ilością dzieci było w życiu państwa Szymkiewiczów bardzo dużo. Jedna z nich miała miejsce niedługo po tym, jak pani Paulina dowiedziała się, że jest w drugiej ciąży. - Kiedy byłam w szóstym tygodniu ciąży pojechaliśmy do ginekologa do Warszawy, bo chcieliśmy być anonimowi i tam umówiliśmy się na wizytę. Jechaliśmy i przez całą drogę prawie się z mężem nie odzywaliśmy, tak byliśmy podminowani. W głowach kłębiło nam mnóstwo pytań: czy będzie jedno dzieciątko, tak jak o tym marzyliśmy i pragnęliśmy? - Czy wszystko będzie w porządku? - opowiada pani Paulina.

Kiedy lekarz wykonywał USG, pan Piotr nie wytrzymał i zadał mu pytanie, ile widzi dzieci. - Doktor uśmiechnął się i zaczął pięknie opowiadać i pokazywać, że tu jest domek, a w tym domku widzi...widzi... No ile... ile dzieci pan widzi? - dopytywał mój mąż. Wie pan co? Nie rozumiem pana stresującej postawy. Tak pan przeżywa, a na tym łóżku kiedyś leżała pani z trojaczkami, ale z całym szacunkiem, to nie pana żona - wspomina Paulina Szymkiewicz i wyjaśnia, że na te słowa razem z mężem parsknęli śmiechem. Kiedy lekarz powiedział, że dzieciątko jest jedno, rodzice odetchnęli, po twarzy taty zaczęły płynąć łzy, pani Paulina także zaczęła płakać że szczęścia. - Lekarz patrząc na nas już całkiem "zgłupiał" i pytał, o co chodzi. Nie rozumiał, dlaczego płaczemy, ale wyszliśmy stamtąd nie wyjaśniając mu szczegółów - mówi mama sześciu już dziewczynek.

Państwo Szymkiewiczowie płakali że szczęścia jeszcze długo po wyjściu od lekarza. - Weszliśmy do restauracji, siedliśmy przy stoliku, dostaliśmy karty dań i milczeliśmy patrząc się na siebie. Uśmiechaliśmy się i trzymaliśmy za ręce, a kiedy podeszła do nas kelnerka to znów zaczęliśmy płakać i nie mogliśmy wydobyć z siebie żadnego słowa. Po krótkiej chwili wyszliśmy na spacer i powoli zaczęły opadać z nas emocje. To, co wtedy przeszliśmy to nasze. Znamy się jak łyse konie, kochamy się bardzo i chyba dlatego przetrwaliśmy niejedną już burzę. Myślę, że bardzo pomaga nam też wiara, która wzmacnia nasz związek - zaznacza pani Paulina.

A jak było 14 lat temu?

Wielkie emocje towarzyszyły też małżeństwu 15. lat temu, kiedy okazało się, że pani Paulina jest w ciąży z pięcioraczkami. - To był szok! Taka sytuacja zdarza się raz na 52 miliony porodów. To była radość i szczęście przez łzy - wspominają państwo Szymkiewiczowie.

Jak dowiedzieli się o pięcioraczkach? -Najpierw powiedziano nam, że będą bliźniaki, później trojaczki, a dopiero z kolejnego USG dowiedzieliśmy się, że będą pięcioraczki. Przyznam szczerze, że miałam olbrzymie obawy. Najbardziej bałam się, czy dziewczynki będą zdrowe, o siebie mniej, ale dziś wiem, że ja też mogłam przypłacić taką ciążę życiem. Muszę przyznać, że to był trudny czas, było wiele pytań, jak to będzie, czy sobie poradzimy. Piątka dzieci to nie lada wyzwanie, czasem jedno dziecko wywraca świat dorosłych do góry nogami. Zmienia się codzienność i priorytety. Obaw było dużo, ale zawierzyłam ciążę Bogu poprzez wstawiennictwo Jana Pawła II.

Pierwszą ciążę poroniła, niezwykle znaki z nieba

Pani Paulina pierwszą ciążę poroniła, miała wtedy w brzuszku bliźniaki. -Teraz myślę, że tak musiało być, poroniłam 2 kwietnia, w rocznicę śmierci papieża, modląc się pod pomnikiem Jana Pawła II pod katedrą w Kielcach. Gdy byłam w trzecim miesiącu ciąży z dziewczynkami i byłam w szpitalu, mężowi przyśnił się papież, poklepał go po ramieniu i powiedział, że będzie dobrze. Piotr wstał w nocy zlany potem i włączył telewizor, a w nim był program o papieżu... Kiedy rodziłam dziewczynki także czułam, że Jan Paweł II daje mi znaki. Lekarze komentowali, że mamy pierwszą córkę, a ja spojrzałam na zegar, na którym widniała godzina 9.37, czyli godzina śmierci papieża. To kolejny zbieg okoliczności? Nie sądzę. Można wierzyć lub nie, ale chyba za dużo tych zbiegów okoliczności… My wierzymy, że to nasze cudaki mają wsparcie i opiekę „tam z góry”. Sami lekarze podkreślali, że nie są w stanie wyjaśnić, jak to możliwe, że żadna z naszych córek nie potrzebuje operacji wzroku, bo zazwyczaj u wcześniaków jest ona konieczna. Mogłabym mnożyć wiele takich przykładów, ale to już zostawię sobie na książkę… - zdradza kielczanka.

Rodzina to skarb

Duża rodzina to wysiłek, ale i olbrzymia duma, ale warto zaznaczyć, że wszystkie dziewczynki tworzą niesamowicie zgrany zespół, uwielbiają siebie i swoje towarzystwo. - Często mówię im, żeby szły gdzieś oddzielnie, ale one niestety nie chcą i się śmieją. Ja im opowiadam, że mamusia czy tatuś sami wszędzie chodzili jak byli w ich wieku, ale potem sobie uświadamiam, że to my nie rozumiemy do końca ich więzi. One cały czas do siebie przychodzą, przytulają się, najwyższa Oliwia bierze najniższą Karolinkę pod pachę i obie się śmieją i tulą. Dla mnie jako matki to jest niesamowity obraz miłości i więzi siostrzanej - podsumowuje pani Paulina.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie