Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kieleckie pięcioraczki rosną na piękne panny. Tam, gdzie się pojawią, wywołują sensację

Iwona ROJEK [email protected]
Dziewczynki bardzo lubią spędzać czas przy choince.
Dziewczynki bardzo lubią spędzać czas przy choince. Fot. Aleksander Piekarski
Pięknie się rozwijają, choć rodzicom nie jest łatwo. Dziewczynki niedługo skończą trzy latka.

Maja, Oliwka, Karolinka, Natalia i Julka, słynne kieleckie pięcioraczki, które za trzy miesiące skończą trzy latka, wkroczyły w 2011 rok w świetnym zdrowiu. Są bardzo ładne, wesołe, radosne i rozwijają się znakomicie.

Ostatnią Wigilię i sylwestra spędziły u swoich babć i dziadków na kieleckim osiedlu Barwinek. Babcie przygotowały smakowite potrawy, żeby odciążyć rodziców dziewczynek, którzy na co dzień mają mnóstwo obowiązków. Cała siedmioosobowa rodzinka mieszka w wynajętym domu w Bilczy.

- Odczuwam ogromne zmęczenie, ale gdy odwiedza nas doktor Zdzisław Domagała, który opiekuje się dziewczynkami i za każdym razem patrząc na nie mówi, że to prawdziwy cud od Boga, że są w takiej kondycji zdrowotnej, wtedy od razu mija mi zmęczenie i czuję niesamowitą radość - przyznaje Paulina Szymkiewicz. - Wprost nie chce mi się wierzyć, że to ja je wszystkie urodziłam, że są zdrowe, mądre, ruchliwe, czasami śmieszne i dają nam tyle radości.

TURYŚCI BYLI ZACHWYCENI

Piotr Szymkiewicz opowiada, że niedawno odważyli się pojechać pierwszy raz sami z dziećmi na wycieczkę do Bałtowa, wyjazd udał się znakomicie, a córeczki wywołały wśród turystów większą sensację niż słynne dinozaury. - Ludzie podchodzili do nas i pytali, czy to są pięcioraczki, a niektórzy nawet wiedzieli, że to kieleckie pięcioraczki - wspomina tata. - Tak samo jest zawsze, gdy pojawimy się w supermarkecie czy na ulicy. - Mnie trochę peszy takie zainteresowanie obcych ludzi, ale dziewczynki nie wyglądają wcale na stremowane, lubią tańczyć, rysować, odgrywać różne scenki, pewnie chętnie wystąpiłyby w reklamie telewizyjnej - uważa mama. - Co by tu nie mówić takie narodziny przytrafiają się raz na 52 miliony urodzeń, to rzadkość.

Rodzice chcieliby, aby od września córki poszły do przedszkola, wtedy Paulina mogłaby wrócić do pracy. Byłoby to ważne z dwóch względów - po pierwsze z finansowych, bo trudno utrzymać z jednej pensji tak liczną rodzinę, z drugiej strony mama dziewczynek chciałaby choć na kilka godzin zmienić otoczenie, odreagować stresy, 24-godzinna opieka nad dziećmi jest jednak bardzo wyczerpująca, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. - Teraz nieco zazdroszczę Piotrkowi, że on wychodzi rano na siódmą do pracy i wraca po godzinie siedemnastej, a wszystko zostaje na mojej głowie. Nie mogę narzekać, bo cały czas w praniu, prasowaniu, gotowaniu pomagają nam babcie i dziadkowie, przy zabawie z dziewczynkami siostry cioteczne Jessika i Milena, w ciągu dnia do pomocy przychodzą pielęgniarki, za co jesteśmy wdzięczni prezydentowi Kielc Wojciechowi Lubawskiemu, ale mimo to odczuwam ogromne zmęczenie. Łatwiejsze było jednak pierwsze półtora roku, kiedy córeczki większość czasu spały, jadły i nie były tak absorbujące, jak teraz. Obecnie domagają się coraz większej uwagi, rozmowy, są bardzo żywotne, ujawniły się ich charaktery, nieraz pokazują swój bunt czy niezadowolenie. Najtrudniej jest wtedy, gdy każda córeczka ciągnie mnie w inną stronę albo wszystkie naraz chcą posiedzieć na moich kolanach, wówczas "boli mnie serce", ponieważ w jednym czasie nie jestem w stanie dać siebie każdej córce na wyłączność. Dużym problemem jest dla mnie także moment, kiedy każda chce bawić się inaczej, zdarza się, że wpadam wtedy w rozdrażnienie.

- Mnie prawdę mówiąc też jest trudno skupić się na pracy, gdy Paulina od rana bombarduje mnie telefonami o wydarzeniach w domu, wiadomościami co która córka zrobiła albo jaki problem pojawił się - mówi Piotrek. - Nieraz bardziej boję się o żonę niż o córeczki, bo zdarza jej się wpadać w psychiczne dołki, czemu wcale się nie dziwię.

Dlatego oboje są zgodni co do tego, że gdyby dziewczynki po wakacjach zaaklimatyzowały się w przedszkolu, to byłoby bardzo dobrze dla wszystkich. Oni mogliby nieco odetchnąć, a córki rozwinąć swoje talenty, bo lubią śpiewać, malować, pisać.

ROSNĄ JAK NA DROŻDŻACH

Wszystkie dziewczynki są obecnie podobnego wzrostu, najmniej - 10,5 kilograma waży teraz Karolinka, Natalia, Oliwka i Maja mają po 12 kilogramów, a najwięcej waży Julka, przekroczyła 13 kilogramów. Każda inaczej wygląda i ma zupełnie inny charakter. Rodzice oceniają, że najbardziej płaczliwa i marudna jest Karolinka, a prym w grupie wiedzie Oliwka. Jako pierwsza zaczęła bardzo ładnie mówić, buduje poprawnie całe zdania. Inne dziewczynki wypowiadają tylko pojedyncze słowa. Za to cała piątka korzysta z nocników, pampersy mają zakładane tylko na noc. Lubią układać puzzle, bawić się ciastoliną, Natalka nie rozstaje się z lalką Barbie. Rodzą się pierwsze przyjaźnie, Maja przepada za Julią. - Najbardziej dominująca jest właśnie Oliwka, wszystkimi rządzi, wszędzie jej pełno, chce, żeby siostry jej słuchały - śmieje się mama.

- A po powrocie z pracy rządy twardej ręki przejmuję ja, bo żona jest za bardzo pobłażliwa - dopowiada Piotr. - Niezbyt łatwe jest życie z sześcioma kobietami, ale jakoś do tej pory to wytrzymuję. Zresztą poczucie humoru pomaga mi w wielu momentach. Przy takiej rodzinie, jak nasza jest ono nieodzowne.
- Dziewczynki bardzo lubią się stroić, chodzić w butach na wysokich obcasach, już zaczynają kłócić się o ubrania - dodaje mama. - Zwłaszcza o buty i kombinezony, jak wychodzimy na dwór. Każdego dnia po drugim śniadaniu wychodzimy na spacer, żeby się zahartowały i uodporniły. Przynosi to dobre rezultaty, od dawna w ogóle nie chorowały, nawet nie były przeziębione. Również nie są zbyt wybredne, jeśli chodzi o jedzenie, jedzą to samo, co my, przepadają za słodyczami. Po obiedzie kładą się na krótką, godzinną drzemkę, to jedyny moment w ciągu dnia, kiedy mogę spokojnie zebrać myśli. Nie mam wtedy siły ani czytać, ani oglądać telewizji, z trudem udaje mi się uporządkować chaos, jaki mam w głowie. Potem wraca z pracy Piotrek, zajmujemy się córkami do wieczora, kąpiemy je, za czym przepadają i około godziny 22 powoli usypiają.

- Tęsknię za randką z mężem - śmieje się Paulina. - Już tak dawno nie byliśmy nigdzie sami, tylko we dwoje. Ogrom obowiązków spadł na nas tak nagle. - Życie towarzyskie też się skończyło, oprócz Sławka Gołąbka, mojego kolegi z pracy, nikt nas z taką ilością dzieci do siebie nie zaprasza - uśmiecha się Piotrek. - A u niego w Mąchocicach nasze dziewczynki były pierwszy raz na ognisku i zajadały się kiełbasą. Moja Paulinka spotyka ludzi tylko w telewizji, bo do koleżanek nie ma kiedy chodzić - żartuje. - Znajomi też przestali nas odwiedzać, bo przy takiej ilości dzieci nie można nawet spokojnie kawy wypić.

NIEDŁUGO KOŃCZĄ TRZY LATKA

Szymkiewiczowie mówią, że jak im szczęście dopisze, to za rok będą mogli wprowadzić się do własnego domu na osiedlu Pod Telegrafem w Kielcach. Dziewczynki będą miały w nim trzy własne pokoje. - Przy jego budowie często korzystamy z pomocy życzliwych ludzi, którzy sprzedają nam po tańszej cenie materiały budowlane - wspominają. - A już za trzy miesiące, dokładnie 5 kwietnia nasze córeczki skończą trzy latka. Rodzice podkreślają, że gdy spoglądają wstecz, to oceniają, że najtrudniejsze były trzy pierwsze miesiące życia, kiedy dziewczynki przebywały w krakowskim szpitalu i ważyły się ich losy, bo urodziły się bardzo malutkie. Później w domu były rehabilitowane. W dalszym ciągu najważniejsze jest dla nich ich zdrowie, jeżdżą na kontrole do okulisty, laryngologa, neurologa.

- Ja nie wyobrażam sobie już życia bez moich dzieci - mówi Paulina. - Jestem często wykończona, ale ich uśmiech, radość wypisana na twarzy, całusek, przytulenie wynagradzają mi wszystkie trudy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie