- Nocą z soboty na niedzielę po mszy rezurekcyjnej pojechaliśmy do klubu w centrum miasta. Kierowałem, więc nie piłem alkoholu. Potwierdziło to późniejsze badanie. Po godzinie 3 wracaliśmy do domu - opowiada 26-letni kielczanin.
Jechał BMW Aleją IX Wieków Kielc. W sąsiedztwie ulicy Winnickiej zauważył w lusterku radiowóz dający znaki, by zatrzymał się do kontroli. - Zjechałem, wziąłem dokumenty i wysiadłem z auta. Policjantowi nie spodobało się, że nie zostałem w samochodzie. Sprawdził moją trzeźwość, poświecił latarką w fabrycznie przyciemnione szyby samochodu. Potem zauważył, że naklejka z numerem rejestracyjnym na przedniej szybie jest nieaktualna i oświadczył, że w związku z tym zatrzymuje dowód rejestracyjny samochodu. Wspomniał nawet o holowaniu i 500 złotowym mandacie - skarży się kierowca.
Funkcjonariusz zatrzymując dowód rejestracyjny wystawił pokwitowanie, które - wyjaśnijmy - ma kierowcy czasowo (maksymalnie może to być tydzień) zastąpić zatrzymany dokument. Na druczku jaki dostał 26-latek nie ma pieczątki z której wynikałoby, jaką jednostkę reprezentuje policjant, zaś nazwisko mundurowego, choć wpisane dwukrotnie, nie jest czytelne.
- Nie podlega dyskusji, że brak aktualnej naklejki to moja wina, ale nie zasłużyłem, by być tak surowo potraktowanym. Był środek świąt a policjant wystawił mi pokwitowanie ważne do wtorku 7 kwietnia i dodał, że jeśli do tego dnia się do nich nie zgłoszę, dokument trafi do urzędu miasta. Przecież doskonale wiedział, że w wielkanocny poniedziałek nie załatwię przeglądu technicznego samochodu - mówi 26-latek.
We wtorek kielczanin podjechał do diagnosty, auto przeszło badania. Popołudniem mężczyzna zgłosił się do komisariatu w śródmieściu.
- Było około godziny 15 - twierdzi mężczyzna i opowiada: - Od oficera dyżurnego usłyszałem, że gdybym przyszedł o godzinie 10 to mój dowód rejestracyjny jeszcze by był, teraz zaś został już wysłany do urzędu miasta. Pojechałem tam, ale dowiedziałem się, że dokument idzie z ulicy Paderewskiego na Rynek pocztą i może potrwać nawet tydzień nim go odzyskam. Do tego czasu nie mogę używać samochodu.
Podkomisarz Kamil Tokarski, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach wyjaśnia: - Naklejka z numerem rejestracyjnym jest nieodzowna podczas poruszania się po drogach pojazdem. Policjant podczas nocnej interwencji zgodnie z prawem zatrzymał dowód rejestracyjny. Mógł ukarać mężczyznę nawet 500-złotowym mandatem, ale odstąpił od tego. Według przepisów, zatrzymane dokumenty są niezwłocznie przesyłane do stosownego urzędu, jednak funkcjonariusz chcąc zrobić ukłon w stronę kierującego poinformował go, że jeśli w najbliższy pracujący dzień do godziny 10 zgłosi się z ważnym zaświadczeniem od diagnosty, będzie mógł odebrać dowód rejestracyjny w komisariacie, nim dokument zostanie przesłany dalej. Mężczyzna zgłosił się, ale o godzinie 17. Wtedy dokumentu jego auta już w komisariacie nie było.
Dlaczego interweniujący policjant, choć mógł wystawić pokwitowanie ważne tydzień, wystawił dokument tylko na dwa dni?
- Decyzja należy do interweniującego funkcjonariusza. Nie ma tu taryfikatora. Termin dwudniowy został wyznaczony, by zmobilizować kierowcę. Nie bagatelizujemy kwestii braku aktualnej naklejki, bowiem często spotykamy się z przypadkami, że kierowcy umyślnie nie używają jej, zdejmują tablicę rejestracyjną i w ten sposób chronią się przed identyfikacją, gdy sfotografuje ich fotoradar - mówi podkomisarz Tokarski.
SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z KIELC
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?