Rok później na ścianie domu w którym się urodziła odsłonięto pamiątkową tablicę. Dzięki temu przybywający do Buska Zdroju kuracjusze mogą dowiedzieć się, że najbardziej znane tutejsze sanatorium zostało nazwane Krystyną właśnie na jej cześć.
- Dziadkowie Gołebiowscy prowadzili dwa pensjonaty i na sezon przeprowadzali się do zdroju - mówi córka wielkiej śpiewaczki Krystyna Kuźniak, która w towarzystwie męża, dyrektora festiwalu Artura Jaronia, Alicji Bednarskiej i Piotra Kielawskiego z Uzdrowiska Busko Zdrój złożyła kwiaty przed tablicą przy Rzewuskiego 5.
Od lat 20-tych ubiegłego wieku budynek zmienił się, ale odnowiona część bardzo przypomina ten pierwszy. Zachował się też kawałek ogrodu, w którym dziadek posadził srebrne świerki.
Busko pełne jest miejsc związanych z Krystyną Jamroz, która tutaj zaczynała edukację muzyczną ( od lekcji gry na fortepianie), tutaj pierwszy raz śpiewała przed publicznością w salonie willi Sanato, tej samej w której dzisiaj odbywają się kawiarenki festiwalowe.
Postać Krystyny Jamroz przybliża książka Adama Czopka jej poświęcona. Wielką damę polskiej opery wspominają jej sceniczni partnerzy i przyjaciele a obraz jaki się z tych wspomnień rysuje jest bardzo ciekawy. Pani Krystyna była nie tylko wspaniałą odtwórczynią operowych arii, artystyką obdarzoną fascynującym sopranem dramatycznym, aktorką, która ożywiała każdą z odtwarzanych postaci. Była także piękną, pełną ciepła kobietą. Doświadczyła wielkiej miłości. Jak wspomina jej drugi mąż, Sergiusz Mikulicz zakochał się w niej od pierwszego spojrzenia, spotkawszy ją odprowadzając znajomego na pociąg pociągu. Odszukał piękną nieznajomą a efektem ich spotkania było małżeństwo. On rozwiódł się z dotychczasową partnerką, ona wycofała papiery, które już złożyła do USC planując ślub z innym. Razem przeżyli 22 lata i był to zdaniem pana Sergiusza okres wyjątkowo szczęśliwy a przerwała go śmierć.
Tradycją festiwalu, któremu patronuje Krystyna Jamroz jest koncert jej poświęcony. W tym roku była to Mała msza uroczysta Rossiniego zaśpiewana przez Iwonę Hossę, Annę Lubańską, Adana Zdunikowskiego i Jarosława Bręka z towarzyszeniem chóru Filharmonii Śląskiej.
Przepiękna, poruszająca msza małą jest tylko z nazwy. To monumentalne dzieło prowadzące słuchaczy od jednego uniesienia do drugiego. Podziękowaniem za tak silne przeżycia były długie brawa i kwiaty dla wykonawców a także kolacja, którą ksiądz prałat Zygmunt Pawlik ugościł artystów. Przy okazji pochwalił się zmianami jakie zaszły w zabytkowym Domu Długosza: udało mu się wymienić wszystkie okna. Dzisiaj zdobią je, jak przed wiekami, witraże i dębowe okiennice.
Rodzina Krystyny Jamroz, córka z mężem każdego roku przyjeżdża do Buska by wziąć udział w festiwalu. - Początkowo zaglądaliśmy na rozpoczęcie i zakończenie - mówi Krystyna Kuźniak. Broniliśmy się przed dłuższym pobytem, ale kiedy przestałam pracować, to był 2000 roku, zostaliśmy na festiwal i dopiero byliśmy zmęczeni. Od kilku lat przyjeżdżamy więc na trzy tygodnie by skorzystać z zabiegów, bo Henryk bardzo wierzy w moc tutejszych wód.
- To prawda jestem ich fanem - przyznaje Henryk Kuźniak. - Nie tylko piję je na miejscu, ale zabieram dwa kontenery do Warszawy.
Pobyt w Busku dla państwa Kuźniaków to spotkanie niemal rodzinne z organizatorami i artystami, z którymi przez 15 lat zżyli się jak z bliskimi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?