Końskie. Pożar drewnianego domu. Nie żyje starsza kobieta

Z relacji policji i straży pożarnej wynika, że w niedzielę rano 46-letni syn staruszki napalił w piecu i wyszedł z domu do sklepu. Kiedy wrócił, dach już stał w ogniu. Mężczyzna wezwał pomoc, ale jego matki nie udało się ocalić.

Pożar wybuchł prawdopodobnie po godzinie 9. Sierżant sztabowy Damian Szwagierek z zespołu prasowego świętokrzyskiej policji poinformował, że 78-letnia kobieta mieszkała w drewnianym domu razem ze swoim 46-letnim synem. Według wstępnych ustaleń dotyczących okoliczności tragedii mężczyzna rano napalił w piecu typu "koza".

- Następnie udał się do sklepu. Matka została w domu sama. W drodze powrotnej mężczyzna zauważył, że dom się pali. Powiadomił straż pożarną - mówił Szwagierek.

Młodszy kapitan Mariusz Czapelski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Końskich poinformował, że z ogniem walczyło pięć zastępów. Pierwsi na miejscu pojawili się ochotnicy z Radoszyc. Po chwili dojechali strażacy z Końskich. Opanowanie żywiołu zajęło im dobre 20 minut. Dom częściowo uległ spaleniu. Zawalił się dach.

Gdy ugaszono pożar, strażacy rozpoczęli przeszukiwanie zgliszczy. W jednym z pomieszczeń znaleźli martwą 78-latkę. Jak podkreślił Mariusz Czapelski, na uratowanie życia starszej kobiety było za późno. - Pożar zauważono, kiedy ogień objął dach. Wyszedł tam z pomieszczenia, gdzie znaleziono ciało 78-latki - powiedział Czapelski.

Na miejscu pracowali policjanci, prokurator oraz biegły z zakresu pożarnictwa. Zdaniem Czapelskiego prawdopodobną przyczyną pożaru było zaprószenia ognia.

- Gdy strażacy weszli do środka po ugaszeniu płomieni, drzwiczki od piecyka były otwarte. Kobieta miała ograniczone zdolności poruszania się, leżała na łóżku w okolicach piecyka. Być może chciała dołożyć drewna… - stwierdził.