Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kopyciński zrezygnuje z szefostwa w świętokrzyskim SLD?

Paweł WIĘCEK
Ostatnie 10 lat było dla świętokrzyskiego Sojuszu pasmem porażek. Z kolejnych wyborów partia wychodziła coraz bardziej poobijana i osłabiona. Te niedzielne mogą być gwoździem do trumny. Wściekli działacze żądają głowy dotychczasowego lidera. I dostaną ją. Rewolucja stoi u drzwi.

W zakończonych już wyborach parlamentarnych Sojusz Lewicy Demokratycznej poniósł sromotną klęskę. Wynik, jaki partia osiągnęła w kraju (8,2 procent) oraz województwie świętokrzyskim (9,7), jest najgorszy od 20 lat. Nad obecnym kierownictwem ugrupowania zbierają się czarne chmury. Podobnie jest w regionach. Nieuniknione są powyborcze rozliczenia i zmiana władz.

- Wynik SLD mnie nie zaskoczył. To musiało się stać, skoro na czele partii stoją miernoty polityczne, panuje bylejakość i nieróbstwo. Dotyczy to także naszego województwa - mówi Henryk Długosz, były poseł i były przewodniczący Sojuszu w regionie.

DEKADA UPADKU

W 2001 roku, kiedy stał na czele świętokrzyskich partii, nic nie zapowiadało tak spektakularnego upadku. SLD na fali protestu przeciwko rządom AW"S" i Unii Wolności zdobył 45 procent głosów, co przełożyło się na osiem mandatów poselskich. Mało kto pamięta, że wówczas drugą siłą polityczną w regionie byli ludowcy, a trzecią… Samoobrona. PiS i PO dopiero raczkowały.

Pierwszy i bardzo donośny sygnał ostrzegawczy pojawił się rok później. W wyborach samorządowych lewica wprawdzie wygrała, ale jej kandydaci uzyskali tylko 25,9 procent głosów. Swoją pozycję z mozołem budowały Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość. Krach nastąpił w 2005 roku. Poparcie dla skompromitowanego aferami SLD zjechało do poziomu 12,3 procent. Nastąpiło przesilenie. Starych działaczy zastąpili nowi, którzy mieli odbudować pozycję partii na politycznym rynku.

Przez kolejne wybory samorządowe i parlamentarne SLD nie mogło się jednak odbić od dna. Pewną iskierką nadziei były zeszłoroczne wybory prezydenckie. Prawie 14 procent szefa partii Grzegorza Napieralskiego uznano za wielki sukces. Wieszczono początek ofensywy i powrót Sojuszu do grona największych rozgrywających. Niedzielne wybory odarły działaczy ze wszelkich złudzeń. Okazało się, że będąc na dnie można spaść jeszcze niżej.

Stan na 2011 rok jest taki, że świętokrzyską lewicę w parlamencie będzie reprezentować tylko jedna osoba - poseł Sławomir Kopyciński. Jako szef partii w regionie zapewnił sobie pierwsze miejsce na liście, więc w zdobyciu mandatu nie przeszkodził mu nawet kompromitująco niski wynik - 7003 głosów.

HAŃBA I KOMPROMITACJA

Część kandydatów, którzy poszli z Kopycińskim do wyborów, żąda jego głowy. - Powinien się podać do dymisji. Wynik SLD jest kompromitujący i za to odpowiedzialność ponosi szef. Jaki pan taki kram. W życiu trzeba mieć honor. Czy ma go Kopyciński, zobaczymy - mówi Jan Gierada, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach (7. na liście).

- Czy wyobraża sobie pan dalej Sławomira Kopycińskiego na fotelu szefa partii w regionie? - pytam byłego już posła Henryka Milcarza (2. na liście). - A czy wyobraża sobie pan agenta Tomka jako posła? Tyle rzeczy widziałem w życiu, że nic mnie już nie zdziwi - mówi Milcarz. - To co powinien zrobić Kopyciński? - pytam dalej. - Ja bym się zachował jak przyzwoity człowiek. Przyzwoity człowiek wie, jak się zachować - kończy Henryk Milcarz.

Profesor Jerzy Jaskiernia (5. na liście) unika odpowiedzi na pytanie o przyszłość Kopycińskiego. Jego zdaniem o wyniku SLD zaważyły błędy kampanii na szczeblu centralnym. - To przypominało mecz piłkarski, który nie układa się od początku. Przykro mi, że siedziałem na pokładzie samolotu, który leciał w kierunku katastrofy - mówi metaforycznie.

W bawełnę nie owija Henryk Długosz, człowiek, któremu Kopyciński zawdzięcza karierę w partii. - Jeśli ma odrobinę honoru, powinien złożyć rezygnację zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów. Lider, który otrzymuje siedem tysięcy głosów, to hańba i kompromitacja - ocenia Długosz.

REZYGNACJA. I CO DALEJ?

Poseł Sławomir Kopyciński mówi, że wynik świętokrzyskiego SLD w porównaniu z wynikami partii w innych województwach nie jest zły. Przypomina, że do drugiego mandatu zabrakło niewiele - 935 głosów. - Zrobiliśmy wszystko, co było możliwe, ale nie da się przeskoczyć wyników centralnych - mówi Kopyciński.

Informuje, że niebawem odbędzie się zjazd wojewódzki, który wybierze nowe władze. Czy zgłosi swoją kandydaturę? - Na dziś nie mam takiego zamiaru - mówi. Ma też propozycję dla swoich wewnątrzpartyjnych krytyków. - Formułując zarzuty pod moim adresem, niech najpierw zaczną od siebie. O wyniku SLD zdecydowała kampania centralna. Od odpowiedzialności się nie uchylam. Godnie stawię czoła krytyce. Podkreślam, że rozliczenie, które nastąpi, nie będzie dotyczyć tylko mojej osoby - mówi Kopyciński.

Póki co nikt o tym nie myśli. Do miejsca, które najpewniej zwolni, już stoi cała kolejka chętnych. Jednym z oczekujących na schedę po Kopycińskim jest Andrzej Szejna, były świętokrzyski europoseł. - Po szefowaniu przez Sławka zostaje najgorszy wynik od 20 lat. Jest kilka osób w województwie, które mogłyby w tak trudnej sytuacji pokierować partią - mówi i wskazuje między innymi na swoją - jak to określa - skromną osobę. - Gdyby była taka propozycja, przed odpowiedzialnością nie będę się uchylał - zapowiada Szejna.

O krok dalej idzie Długosz. Jego zdaniem natychmiast trzeba zwołać kongres lewicy, rozwiązać istniejące struktury SLD i powołać nową formację polityczną do życia. - W tym kształcie i z tymi ludźmi SLD nie ma racji bytu - podkreśla. Czy jest gotów stanąć na czele takiej formacji? - Należę do ludzi, którzy nigdy nie mówią nigdy - odpowiada Długosz.

- Po łupniu, jaki dostaliśmy, nie ma co myśleć o tworzeniu nowej partii. Należy zrobić przegląd boiska i szybko zacząć działać, by wyjść z kryzysu z nowym duchem i zapałem - komentuje propozycje Długosza Andrzej Szejna.

Do dyskusji o przyszłości lewicy włącza się jeszcze kielecki radny i były szef SLD w Kielcach, Robert Siejka. Podkreśla konieczność budowy nowej formacji lewicowej. - Ale one nie może być budowana na gruzach SLD. Trzeba powołać kongres nowej lewicy skupiającej wszystkie formacje lewicowe. SLD już niewiele znaczy, a będzie jeszcze gorzej. Szefem tej nowej siły nie może być jednak człowiek pokroju szejny, Długosza czy Siejki. Potrzeba nowej twarzy - uważa Robert Siejka.

Nie ma wątpliwości, że Sojusz czekają najcięższe w jego historii czasy. Spadek po Kopycińskim, choć mocno nadszarpnięty, wciąż jest dla wielu atrakcyjny. Wokół tego przedmiotu pożądania rozegra się jeszcze niejedna polityczna walka. Pytanie co się z tego wyłoni, kiedy bitewny kurz opadnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie