Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Korona dogoniła Polonię Bytom i zremisowała 3:3

/SAW/
Tak cieszyli się piłkarze Korony po golu strzelonym przez Sandera Puriego.
Tak cieszyli się piłkarze Korony po golu strzelonym przez Sandera Puriego. fot. Sławomir Stachura
Piłkarze Korony po dramatycznym i emocjonującym meczu na Arenie Kielc zremisowali z Polonią Bytom 3:3. A miało być zwycięstwo...

[galeria_glowna]

Do soboty Polonia Bytom nie strzeliła nawet gola Koronie na Arenie Kielc w ekstraklasie. Tym razem strzeliła aż trzy i tak na dobrą sprawę kielczanie powinni być zadowoleni, że inauguracji wiosny u siebie nie przegrali.

Przed meczem zapowiedzi były szumne. - Interesuje nas tylko zwycięstwo, to ma być mecz na przełamanie, choć na pewno łatwo nie będzie, bo Polonia nie odda nam punktów za darmo - mówił trener Korony Marcin Sasal. Ale nikt chyba nie spodziewał się, że będzie aż tak ciężko a Korona i jej trener z ulgą przyjmą remis. A mogło być jeszcze gorzej, bo kielczanie wrócili właściwie z piekła. W przerwie sobotniego meczu niewielu już przecież wierzyło, że po fatalnej postawie i przegrywając 0:2, zespół zdoła się podnieść.

KOSZMARNA POŁOWA

Pierwszą połowę można skwitować krótko - tragedia. Poza pierwszymi dwoma minutami, gdy kielczanie mieli dwie okazje, później grali już tylko gorzej. Dziesiątki niepotrzebnych podań, brak zrozumienia między poszczególnymi formacjami, oddany rywalowi środek pola i koszmarne błędy w obronie zrobiły swoje i goście z Bytomia, którzy w poprzednich meczach na Arenie Kielc jedynie przyjmowali ciosy, tym razem robili na boisku co chcieli. Kielecka defensywa praktycznie nie istniała. Przy pierwszym golu Przemysław Trytko dwukrotnie wyprowadził w pole Pawła Golańskiego i strzelił tak, że Zbigniew Małkowski nie był w stanie zainterweniować. Przy drugim po uderzeniu Łukasza Tymińskiego piłka tak odbiła się od nogi Hernaniego, że kompletnie zmyliła Małkowskiego i wpadła mu za kołnierz. Ta bramka to było apogeum niemocy kielczan w pierwszej połowie, który była chyba najgorsza w ich wykonaniu w tym sezonie. Piłkarze Korony człapali wręcz po boisku, jakby mieli w nogach już kilkadziesiąt meczów. A to przecież dopiero pierwszy mecz w Kielcach i zaledwie trzeci na wiosnę!

DZIESIĘĆ MINUT NADZIEI

W przewie trener Sasal zmienił słabo dysponowanego Aleksandara Vukovicia, na boisku wszedł ofensywniej grający Grzegorz Lech, który znacznie prostszymi środkami i długimi podaniami uruchamiał kielecki atak. Kielczanie tylko mocniej natarli i pogubiła się najsłabsza w Polonii formacja czyli defensywa. Miejscowi skrzętnie to wykorzystali, strzelając dwa gole. Ale wtedy zaczęły dawać o sobie znać nerwy. Najpierw Hernani za potraktowanie z łokcia Błażeja Telichowskiego wyleciał z boiska gdyż sędzia pokazał mu czerwoną kartkę, a potem drużynę osłabił Maciej Korzym. Najpierw co prawda dał jej remis, gdy wyrównał stan meczu na 3:3 (tak się cieszył, że zdjął koszulkę i został za to kartkę), a potem w bezmyślny sposób sfaulował rywala w środkowej strefie boiska, dostał drugą i w efekcie czerwoną. Grający w "dziewiątkę" kielczanie, mocno naciskani przez rywala, musieli bronić remisu resztką sił i choć się udało, to satysfakcji nie było. Bo przecież wynik miał być zupełnie inny, a przede wszystkim inaczej miała wyglądać gra Korony. Po przerwie błędów defensywy tak jak w Łodzi z Widzewem również było mnóstwo, a aż siedem straconych bramek w trzech meczach przez drużynę mającą spore aspiracje, musi budzić niepokój. Na szczęście nie wszystko jeszcze stracone, bo inne czołowe zespoły jak Legia, Jagiellonia czy Bełchatów też w tej kolejce straciły punkty. Nie ma jednak wątpliwości, że kielczanie muszą wziąć się do roboty i wreszcie zacząć wygrywać, bo szansa na dobre miejsce na koniec sezonu, wkrótce zniknie bezpowrotnie.

SĘDZIA WIDZIAŁ SPALONEGO

Sobotni mecz nie stał na wysokim poziomie, był za to emocjonujący, choćby dlatego, że padło aż sześć goli. Co prawda zniesmaczeni po pierwszej połowie kibice wygwizdali gospodarzy, ale po meczu bili im brawo za walkę do końca. Wygwizdali za to na koniec sędziów, którzy mylili się w sobotę trochę za często. W końcówce odgwizdali spalonego Macieja Tataja, choć go na pewno nie było i kto wie czy w tym dramatycznym meczu, nie odebrali kielczanom szansy nawet na zwycięstwo.

Sławomir STACHURA, /dor/
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie