O czworonogu uwięzionym w sklepiku przy ulicy Nowaka-Jeziorańskiego w Kielcach, poinformowała nas zaniepokojona jego losem kielczanka Helena Haas. Tłumaczyła, że zwierze od kilku dni chce wyjść, a nie ma jak, więc miauczy rozpaczliwie. W sprawę zaangażowane zostały kielecka Straż Miejska, Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, policja.
- W tym samym dniu, kiedy ukazał się na ten temat artykuł w gazecie, przyjechał właściciel kotka, który wynajmował kiosk i zabrał kocinkę do domu. Mówił, że przywiózł go do tego sklepiku, żeby łapał mu tam myszy. Zwierze wprawdzie miało jedzenie i picie, ale przecież kot nie może być żywą łapką na myszy i siedzieć w zamknięciu. Bardzo dziękuję za zajęcie się tą sprawą. Wszyscy, którzy przejęli się losem tego kotka, odetchnęli z ulgą - mówi pani Helena.
Dagmara Głodowicz - Mazurek z kieleckiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Kielcach tłumaczy, że jeżeli kot nie zostałby zabrany z kiosku, musiałby mieć możliwość wyjścia z niego. - Zaraz będą mrozy, nie można było zostawić go w zamknięciu - kwituje Głodowicz - Mazurek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?