MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krystyna Kielisz nadal w powyborczym szoku. Dlaczego przegrała?

Andrzej NOWAK
Decyzje wyborców bywają zaskakujące. Przekonała się o tym burmistrz Opatowa Krystyna Kielisz. Trzeciej kadencji nie doczekała.

Przegrana Krystyny Kielisz

Przegrana Krystyny Kielisz

- największa sensacja wyborów samorządowych 2010 w Świętokrzyskiem.

Krystyna Kielisz była burmistrzem Opatowa przez dwie kadencje - od 2002 do 2010 roku. W 2006 roku zdecydowanie wygrała wybory w pierwszej turze. W 2010 roku też była faworytką, długo nie było kontrkandydata. Andrzej Chaniecki pojawił się w ostatniej chwili i nie miał poparcia największych partii. Mimo to, wygrał. Porażka Krystyny Kielisz została uznana za największą sensację wyborów samorządowych 2010 roku w województwie świętokrzyskim. Szukaliśmy przyczyn tej spektakularnej porażki.

W gabinecie umieściła duże lustro. Na całą ścianę. Od razu rzucało się w oczy, gdy ktoś przekroczył próg. - A to próżność! - komentowali niektórzy. - Zwykła kobieca chęć podobania się - usprawiedliwiali najbliżsi.

Porażka Krystyny Kielisz została uznana za największą sensację wyborów samorządowych 2010 roku w województwie świętokrzyskim. Szukaliśmy przyczyn tej spektakularnej porażki.

Krystyna Kielisz przez osiem lat była burmistrzem Opatowa. Od początku dbała o swój wygląd. Nawet przed krótką rozmową zawsze przeglądała się w lustrze, poprawiała fryzurę, makijaż. Chciała jak najlepiej wyglądać. Zresztą na wielu zdjęciach widać, jakby przed chwilą wyszła z zakładu fryzjerskiego czy salonu piękności. Zawsze uczesana, umalowana. W wielu środowiskach mogła tym imponować.

Lustro - normalna rzecz. Ale w gabinecie gospodarza gminy, który przyjmuje ludzi w najróżniejszych sprawach służbowych, prywatnych, szukających pomocy, porady, wyjaśnienia, zrozumienia? To szło po okolicy, drażniło, denerwowało, rodziło niepotrzebne komentarze. Bo jak to? Ludzie, zanim zdążyli otworzyć usta, zaraz natykali się na lustro.

Pełne zaskoczenie, przynajmniej na początku. Potem wszyscy już przywykali i wydawało się, że tak musi być. Taki standard opatowski. - Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie - żartuje obecny przewodniczący Rady Miejskiej Tomasz Staniek. - To zna każdy od dziecka. Lustro, sztuczne kwiatki. To rzecz gustu.

Wraz z nastaniem nowego burmistrza lustro z gabinetu zniknęło. Wszyscy odczytali to jako symboliczne zerwanie ze starymi rządami i porządkami.

CZERWONA KARTKA

Była pewna wygranej już w pierwszej turze. Tak jak przed czterema laty. Stało się coś innego. Oficjalnie wszystko przemawiało za tym, że wygra wybory. To być może uśpiło jej czujność i nie prowadziła zbyt aktywnej kampanii. Tymczasem ludzie w oczy mówili jedno, a pochylając się nad kartką do głosowania robili drugie.

Nawet Andrzej Żychowski, wiceprzewodniczący Rady Miasta, radny w kadencjach 1998-2002, 2006-2010, doświadczony samorządowiec, odnosił wrażenie, że tę kampanię sobie odpuściła. Nie miała za sobą drużyny, która by ją wspierała.

Krystyna Kielisz nie może się otrząsnąć po szoku wyborczym. To dla niej mocny policzek. Mieszkańcy dali jej czerwoną kartkę, chociaż wcześniej zawsze mogła na nich liczyć.

- Doszło do druzgocącej klęski pani Kielisz - podaje chłodno przewodniczący Rady Miejskiej w kadencji 2002-2006, obecnie zastępca burmistrza Krzysztof Wróblewski. - Nie przegrała kilkoma czy kilkunastoma głosami, różnica wynosiła 1300 głosów. To dość dużo, jak na warunki opatowskie. Głosowało na nią tylko 2401 osób.

- Za bardzo ją ludzie skrzywdzili w wyborach, za bardzo dostała po tyłku - ubolewa wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Opatowskiej Irena Szczepańska. - Rozumiem, że tak musiało się stać, bo dobry był kontrkandydat. Mogła przegrać, ale nie aż taką różnicą głosów!

CELEBRYTKA

Lubiła błyszczeć, podobać się. Aż rwała się, by występować publicznie. Śpiewała przy różnych okazjach, nagrywała kolędy, tańczyła. Brała udział w nagraniu piosenki "Świętokrzyskie, jakie cudne" i z optymizmem podeszła do całej sprawy. Cieszyła się, że w ten sposób będzie mogła promować swoje strony. Przez 10 lat występowała w Zespole Pieśni i Tańca Ziemia Opatowska. Śpiewała altem, zdobywała nagrody w konkursach piosenki, jej popisowy numer to "Paryskie tango".

Innym razem promowała nagrane przez siebie kolędy. - Pomyślałam, że może to być wspaniały prezent dla mieszkańców Opatowa - mówiła w jednym z wywiadów. - Dlatego podeszłam do tego bardzo profesjonalnie. Stąd większy nakład, pięć kolęd i dograne życzenia świąteczne. Całość sfinansowałam z własnej kieszeni, więc będzie to prawdziwy podarunek.

Przychodziła na festiwale, przeglądy, koncerty, siadała w pierwszych rzędach. Rzucała się w oczy filmowcom. Codziennie w innej garsonce, klipsach, butach. Zdradzała, że miała ich ponad 40 par. - Była celebrytką samorządową - wyjaśnia fenomen pani burmistrz Józefa Zakrzewska, dyrektor Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej w Opatowie i radna. - Coraz częściej ludzie zaczęli ją tak postrzegać. A nasze środowisko jest zachowawcze, konserwatywne, tradycyjne. Nie lubi zachowań wykraczających poza przyjęte kanony, standardy.

- Trzeba znać swoje miejsce w szeregu, by się nie wygłupić - mówi anonimowo doświadczony samorządowiec z sąsiedniej gminy. - Nie wiem, czy miała taki piękny głos, by śpiewać publicznie. Na pewno nie robiła tego profesjonalnie. Zresztą od burmistrza wymaga się trochę innych zdolności, na pewno więcej powściągliwości.

- To była niepotrzebna błazenada, często za pieniądze podatników - dodaje dawny kolega ze szkoły, obecnie na jednym ze stanowisk kierowniczych. - Burmistrzowi nie wypada się wygłupiać.

Ktoś sugeruje, że gdyby w ostatnim czasie skorzystała z rad fachowca od public relations, zupełnie inaczej poprowadziłaby kampanię. I wynik mógłby być inny. A tak to ciągle grała rolę gwiazdy. Zabrakło jej samokrytycyzmu.

Nie zgadza się z krytycznymi opiniami przewodniczący Rady Miejskiej ostatniej kadencji, szef świętokrzyskich harcerzy Dariusz Bińczak. - Inni samorządowcy też tańczą, śpiewają, grają i to sprawia, że ludzie odbierają ich bardzo pozytywnie. Marszałek Adam Jarubas gra na gitarze i śpiewa, dyrygował największą orkiestrą dętą. Były wicewojewoda, a obecnie członek Zarządu Województwa Piotr Żołądek też śpiewa, starosta ostrowiecki Zdzisław Kałamaga gra na akordeonie. Wszyscy są bardzo popularni i tylko zyskują na tym politycznie - argumentuje.

Dbała o swój wizerunek. Zdobywała wiele nagród - Burmistrz Roku, Superburmistrz. Otrzymywała odznaczenia prezydenckie, ministerialne, marszałkowskie medale i statuetki.

Wręcz kultem jednostki nazywa taką postawę Krzysztof Wróblewski. - Autopromocja własnej osoby posunięta do niewyobrażalnych rozmiarów. To miasto powinno być promowane - mówi.

Krystynę Kielisz widocznie zabolały niektóre słowa. - Jak można prowadzić anonimową promocję miasta? - pytała podczas kampanii wyborczej. - Jestem burmistrzem wybranym w demokratycznych wyborach i mam obowiązek reprezentowania samorządu na zewnątrz. To śmieszne, żeby promować gminę incognito. Cieszę się, że chociaż w tej dziedzinie oponenci dostrzegają moją aktywność - mówiła.

NASZA KRYSIA KOCHANA

Ludzie ją wybrali, bo stąd pochodziła. Swoja dusza, nasza Krysia kochana. Miejscowa, znana. I robiła wszystko, by zasłużyć na zaufanie. Jeździła, załatwiała, ściągała pieniądze dla gminy. Wszystko szło w dobrym kierunku. "Gdzie diabeł nie może, tam Kielisz pośle" - takie ukuto powiedzenie zaraz na początku.

Była bardzo operatywna. Żyła problemami miasta, gminy. - Gdy jednymi drzwiami ją wypraszano, drugimi wchodziła - mówi Dariusz Bińczak. - Starała się wszystko trzymać mocną ręką.
Już na pierwszym spotkaniu z pracownikami urzędu uświadomiła im, że muszą być bardziej otwarci na mieszkańców. Zapowiedziała, że jeśli nie dostosują się do zasady "urząd przyjazny dla obywatela", będą im grozić poważne konsekwencje. Uruchomiła Biuro Informacji na parterze magistratu. Cały czas starała się komputeryzować urząd. To wszystko miało ułatwić i przyspieszyć załatwianie spraw.

Chciała pokazać, że potrafi więcej niż inni. - Po naszych uroczystościach często słyszałam: Dobrze, że to zrobiłaś. Niech oni wiedzą, że tak powinno być - opowiada Irena Szczepańska. - To były jej powiedzenia. Miała duże doświadczenie. Wszystkie atuty trzymała w ręce. Wiedziała, gdzie co ruszyć. Jednak w ostatniej kadencji chyba trochę spoczęła na laurach. Może myślała, że jeśli już coś zrobiła, to wystarczy. A tu trzeba nieustannie działać.

Nie było w dobrym tonie zwracać jej uwagę. - Krzywym okiem zaczęła na mnie patrzeć, gdy mówiłam jej, jak powinna postępować - nie ukrywa weteranka opatowskiego samorządu, była dyrektorka liceum Irena Batugowska. - Zależało mi na Krystynie. Zatrudniałam ją, gdy po likwidacji partii znalazła się bez pracy. Potem mnie zwolnili.

Była wysokiego szczebla działaczką w partii za czasów Polski Ludowej, w której zawsze brakowało demokracji i panowała dyktatura. Wielu uważa, że te nawyki przenosiła do swojej pracy samorządowej. - Nie była w stanie wysłuchać innych - pamięta jej znajomy ze szkoły i pracy samorządowej. - Niszczyła ludzi, którzy mówili jej prawdę. Niezależni stawali się jej wrogami. Gdy ktoś miał swoje zdanie, wpadała w furię. U niej brakowało dyskusji. Najlepiej widziani byli pochlebcy. W drugiej kadencji całkowicie podporządkowała sobie radnych. Popełniła błąd z poprzedniego okresu, gdy kierowała partią w Opatowie. O wszystkim chciała sama decydować. To ją zgubiło, bo te czasy już się skończyły.

- Różne rzeczy o niej mieszkańcy mówili, ale ludzie z najbliższego otoczenia, chociaż to słyszeli, to jej pewnie tego nie przekazali - przypuszcza Irena Batugowska. - Tylko same pochlebstwa, pierdoły jej pletli, a ona obrastała w piórka.

DWÓR

Zdaniem wielu osób, Krystyna Kielisz doprowadziła do zachwiania relacji, które powinny występować pomiędzy poszczególnymi szczeblami samorządu. Przeważyła apodyktyczność z jej strony, despotyczne zarządzanie.

Przewodniczący Rady Miejskiej Tomasz Staniek ubolewa wręcz, że doszło do powstania wokół niej dworu. Dzieliła ludzi na lepszych i gorszych.
Wiceprzewodniczący Andrzej Żychowski twierdzi, że brakowało mu otwartych spotkań w samorządzie, na których przemyślenia poszczególnych osób byłyby brane pod uwagę.

Mówili mieszkańcy, pisali w ulotkach: "Gmina to nie rodzinno-towarzyski i polityczny biznes, gdzie określone kwoty grosza publicznego albo nie wpływają do budżetu, albo lokowane są tam, gdzie towarzystwo wzajemnej adoracji może uzyskać coś dla siebie: małżonek - szpital, siostra - publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej, przyjaciółka - przedsiębiorstwo komunalne, przyjaciel - dom kultury, przyjaciel - roboty ziemne, przyjaciel i jednocześnie małżonek przyjaciółki - nadzór nad inwestycjami, i tak dalej".

Zaraz po nominacji męża na stanowisko dyrektora szpitala Krystyna Kielisz wyjaśniała, że to była suwerenna decyzja. Dowiedziała się o niej w ostatniej chwili. I zaraz dodawała, że szpital to trudny odcinek. W imieniu gminy starała się go wspierać w miarę możliwości, bez względu na to, kto był dyrektorem tej placówki. Zapowiadała, że nadal tak będzie.

Szpital, który podlega staroście, wiele razy zalegał z płatnościami wobec gminy i miał umarzane zaległe podatki. Były też problemy z podległym gminie Przedsiębiorstwem Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, które zagroziło odcięciem wody, jeśli nie zostaną uregulowane zaległe zobowiązania. I tę sprawę udało się jednak załatwić.

W gorących dniach kampanii na zadawane coraz głośniej pytania Krystyna Kielisz kategorycznie zareagowała. - Jestem osobą bezpartyjną, stanowiska zależne od gminy obsadzam ludźmi z konkursów. Trzeba mieć kwalifikacje i umiejętności, by je sprawować. W Opatowie wszyscy się znamy, jesteśmy sąsiadami, chodziliśmy do tych samych szkół. W pracy otaczamy się najlepszymi. Czy można się z sobą nie spotykać? To niemożliwe.

- Musiała być wielka zazdrość wśród ludzi - próbuje jej bronić Irena Batugowska. - Nie ma się jednak co dziwić, nasze środowisko jest biedne i od razu widzi, jak ktoś szybko się wzbogaca. To od razu wychodzi.

O tym, że władza musi być transparentna, przypomina miejscowy regionalista, znawca samorządów świętokrzyskich Józef Myjak. - Nie można nawet dawać pretekstów, że wykorzystuje się stanowisko do celów prywatnych - podkreśla. - Nie przystoi nawet samo podejrzenie. Tym bardziej że zarobki władzy są dość wysokie jak na polskie warunki, szczególnie świętokrzyskie. Tu trzeba poskromić swoją rządzę posiadania.
I dalej Józef Myjak mówi: - Jeśli władca lokalny uprawia kumoterstwo, to ma to krótkie nogi. Traci władzę, bo wiarygodność takiej osoby jest mniejsza. Władca ma pokusy, ale powinien je poskramiać, jeśli chce dłużej pełnić swoją funkcję. Ale po to władca ma lepszy rozum, by te pokusy poskramiać.

PRZEKORA

To powoli narastało. Kropla drążyła skałę. Wystarczyło, że komuś nie pomogła i już robiły się niesnaski. Dariusz Bińczak z przekąsem się wypowiada, że cokolwiek zrobił samorząd, ludzie różnie to odbierali.
Przez osiem lat wspólnie z radą wykonała wiele zadań. Widocznie ludzie przyjęli inną optykę oceny. - Zawsze jesteśmy przekorni jako ludzie - z psychologicznego punktu widzenia komentuje Józefa Zakrzewska. - Jeśli widzimy, że komuś się udaje, to poprzez tę przekorę wygrywa inny.

Irena Szczepańska chwali burmistrz, szczególnie za pierwszą kadencję, gdy zaczęła niektóre rzeczy udoskonalać, poprawiać, upiększać i zrobiła naprawdę wiele. Jej sztandarową inwestycją była wtedy rewitalizacja Rynku. - Ona wyprzedziła czas, chciała pokazać, że potrafi działać - komentuje burmistrz Ożarowa Marcin Majcher. - Nie wzięła pod uwagę strony ekonomicznej. Nie uzyskała z zewnątrz pieniędzy na renowację Opatowa, miasta historycznego, atrakcyjnego. Na pewno otrzymałaby 50-60 procent dofinansowania.

O Rynku Krzysztof Wróblewski mówi, że był jej gwoździem do trumny. Przestrzegał ją, by poczekała, bo będą pieniądze unijne. Postawiła na swoim. Do dzisiaj ludzie żartobliwie nazywają Rynek imieniem Krystyny Kielisz. Na drogi dojazdowe były pieniądze unijne, na Rynek poszły pieniądze miejskie z kredytu komercyjnego.

Dodatkowo burmistrz wykonała nowe drogi we wsiach. Miała otrzymać dofinansowanie z pieniędzy unijnych. Niestety, nic nie dostała, Tłumaczyła się, że zmienione zostały zasady przydziału dofinansowania. - Druga kadencja to już stagnacja - ubolewa Krzysztof Wróblewski. - Miasto nie prowadziło żadnych poważnych inwestycji. Gmina przespała cztery lata, w których można było pozyskać jak najwięcej funduszy. A pieniądze, które nie są zainwestowane, tracą na wartości. Dzisiaj jest garb budżetowy, zadłużenie 12-milionowe przy dochodach około 24 milionów.

Krystyna Kielisz broni się przed zarzutami. Twierdzi, że oceny niektórych mijają się z prawdą. - Aby dziś cokolwiek zrobić, trzeba zaciągać kredyty - mówi. - To nieprawda, że nie ściągałam funduszy unijnych. Pozyskałam z zewnątrz do budżetu 23 miliony złotych. Bez tych pieniędzy nie byłoby możliwe wykonanie wielu inwestycji, kanalizacji, hali sportowej, boisk, dróg gminnych. Niezależne instytucje przyznają gminie nagrody za wykorzystywanie środków unijnych, a swoi mieszkańcy tego nie widzą.

OCENA

Gdy zadawano jej pytania, jaką ocenę wystawia sobie za rządzenie gminą, zwykle odpowiadała: - Ocenę wystawią mi wyborcy. Uważam, że powinnam zakończyć rozpoczęte zadania.
Wyborcy już nie dali jej tej szansy. Krystyna Kielisz niemal nigdzie się nie pokazuje. Nie odbiera telefonów. Nie otwiera drzwi do swego mieszkania w Rynku. Gdy wreszcie udało mi się stanąć przed nią i poprosić o rozmowę, odpowiedziała: - Niech trochę się otrząsnę.

- Ale minęło już trochę czasu od wyborów - argumentuję.
- Teraz jestem człowiekiem prywatnym. Nie muszę się wypowiadać. Poza tym, nie mam głowy do rozmów.
Wszystko jej można zarzucić, tylko nie brak ambicji. - To nie ulega wątpliwości - mówi Irena Batugowska. - Zrobiła wiele rzeczy, jedne lepiej, inne gorzej. Nie wszystko się udało. Ludzie z czasem docenią jej wkład. Teraz trochę ją krzywdzą. Jak to wytłumaczyć? Jest takie powiedzenie: "Już jej wystarczy! Już się nachapała na stanowisku! Czas na zmiany!".

Gospodarze gmin rozpoczęli kolejną kadencję w samorządach. Nim się spostrzegą, miną cztery lata. A łaska wyborców na pstrym koniu jeździ. Pokazuje to przykład burmistrz Opatowa Krystyny Kielisz, którą najpierw wynoszono na piedestał, a później odstawiono do kąta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie