Kupcy z targowiska przy ulicy Seminaryjskiej w Kielcach chcą wiedzieć, jak długo będą mogli zostać na placu i czy miasto przygotowało dla nich inne miejsce, jeśli właściciel zlikwiduje bazar.
W czwartek blisko 200 osób spotkało się w tej sprawie z prezydentem Kielc Wojciechem Lubawskim.
Los kupców z placu targowego jest niepewny od kilku lat, ponieważ sąd wydał decyzję o zwrocie nieruchomości byłym właścicielom - rodzinie Siekluckich. Odwołania prezydenta i użytkowników placu sprawiły, że zwrot się przeciąga, ale jest on tylko kwestią czasu.
Prezydent Kielc Wojciech Lubawski zapewnił, że jest z kupcami po jednej stronie. - Jestem za utrzymaniem bazaru - tłumaczył. - Dlatego miasto przystąpiło do opracowania miejscowego planu zagospodarowania terenu, aby zablokować teren pod halę targową. Bez względu na to, kto będzie właścicielem nieruchomości, to musi tam utrzymać taką działalność. Nie postawi osiedla czy supermarketu, a takie zakusy były - zapewnił.
Jego zdaniem błąd popełniono dwanaście lat temu. Wówczas teren powinien być zwrócony właścicielowi, a władze uwłaszczyły na nim Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych. - To był błąd. Teraz właściciel domaga się od miasta 16 milionów złotych za bezumowne korzystanie z terenu - mówił.
A MOŻE NOWY BAZAR ZA DWORCEM?
Prezydent wyjaśnił, że przygotowuje także wariant otwarcia drugiego targowiska, gdyby kupcy nie dogadali się z rodziną Siekluckich. Nowy plac mógłby powstać na działce za dworcem autobusowym. - Dla tego terenu także przygotowujemy miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego i blokujemy go pod halę targową - wyjaśnił. - Właściciel nic innego nie może urządzić. Jednak w Kielcach wystarczy jedno targowisko. I musimy decydować się na jeden wariant. Jeśli nie dogadacie się z Siekluckimi, to mamy inne wyjście. Choć ja uważam, że lepsza jest lokalizacja na Seminaryjskiej.
Wyjaśnił, że dla obu lokalizacji problem jest ten sam - miasto nie jest właścicielem gruntu: - Teren przy Żelaznej trzeba dopiero wykupić, a to nie będzie proste. Miasto może się tego podjąć, ale na pewno nie zainwestujemy własnych pieniędzy w budowę hali. A musi ona powstać, aby handel odbywał się w ludzkich warunkach.
PODWYŻKI I ZAGRANICZNA KONKURENCJA
Kupcy narzekali także na złe warunki pracy, brak inwestycji i podniesienie opłat za handel na placu aż o 6 procent, choć VAT wzrósł o 1 procent.
Jeden z kupców w ostrych słowach zaatakował prezydenta. - Jest pan dziesięć lat i nic pan nie zrobił. My oczekujemy stabilizacji, a nie obiecanek. A to są znowu obiecanki - krzyczał.
- Czego pan oczekuje ode mnie? Ja mogę wyjść, jeśli nie doceniacie mojej dobrej woli. Gdyby nie moja aktywność, to plac od roku by nie istniał - stwierdził prezydent.
Za wystąpienie kupca przeprosił prezes stowarzyszenia Waldemar Guliński i wyjaśnił, że tak jest, jak prezydent powiedział.
Jedna z kobiet przedstawiła problem cudzoziemców handlujących poza miejskim targowiskiem. - Okupują oni parking przed sądem, chodniki i jezdnię przy ulicy Wróblewskiego. Trudno przejść i przejechać między nimi z towarem. Żadne służby nie interweniują, a o kontroli cudzoziemcy wiedzą dzień wcześniej. Ci ludzi są agresywni. My się ich boimy, chcieli pobić panią z Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych - mówiła.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?